Crooks & Lovers
Hotflush
* * * *
W barwach wytwórni Hotflush, która jak każdy wie należy do słynnego Scuby, swój debiutancki album wydała dwójka młodych producentów: Kai Campos i Dominic Maker, szerzej znani jako Mount Kimbie. Ten nieźle rokujący duet wcześniej zamieszał dwoma EPkami: ‘Maybes’ oraz ‘Sketch On Glass’ (notabene również wydane w tym samym labelu), po czym przyszła pora na długogrający materiał zatytułowany ‘Crooks & Lovers’.
Wiele zapowiedzi wskazywało na to, że album będzie kipiał od dubstepowych pulsacji, którym nie będzie brak wpływów innych gatunków takich jak np. hip hop czy post rock. Zapowiedzi zapowiedziami, a rzeczywistość okazała się trochę inna, choć niecałkowicie oderwana od wcześniejszych doniesień. Bowiem chłopaki z UK na swojej wizytówce postawili na świeżość, transparentność oraz brak ograniczeń, co do gatunkowej klasyfikacji. Stąd ‘Oszuści i kochankowie’ to krótka, ale ciekawa i barwna historia opowiedziana za pomocą setek sampli, kliknięć, trzasków, ale także gitar, płynących klawiszy i pociętych wokaliz.
Z pozoru rozbiegane, niepasujące do siebie tony, składają się w solidną całość opartą na post dubowym sposobie produkcji, który nie pozostaje zamknięty na popularny ostatnio abstract beat tudzież instrumentalny hip hop (jak kto woli). Taki na przykład jest kawałek ‘Before I Move Off’ czy znakomity singlowy ‘Would Know’ – dodatkowo w obu czuć smak zainteresowania Japonią. W podobny ton uderza spokojny ‘Carbonated’.
Potem następuje lekka zmiana. Swobodnie płynące fragmenty przecierają się z rozedrganymi, pełnymi niepokoju i nuty szaleństwa momentami. Końcówka płyty to swoisty misz masz. Wyciszający, pełen komplementacyjnego nastroju ‘Ode To Bear’ żegluje od melancholii do delikatnego, transowego eksperymentu. ‘Field’ ze swoim garage’owym wstępem nagle przechodzi w gitarowy riff, ponad którym roztacza się subtelne i miłe klikanie. Zaś ‘Mayor’ to zdecydowany flirt z deep house’ową stylistyką, podparty syntetycznymi, surowymi klawiszami i wspomnianymi wcześniej pociętymi i odpowiednio spreparowanymi samplami wokalnymi.
Jedna rzecz, którą można zarzucić materiałowi to fakt, że po jego wysłuchaniu pozostaje w nas wrażenie niedokończenia. Niedosyt jest w porządku, zgadzam się, ale Mount Kimbie mogli wydłużyć niektóre partie, rozwinąć kilka pomysłów zawartych na płycie oraz wykorzystać szkice, a wtedy byłoby wręcz idealnie. Szkoda, że postawili na skondensowanie wszystkiego w zaledwie 35 minutach.
‘Crooks & Lovers’ dla Mount Kimbie to ważny krok. Pierwszy pełnowymiarowy album wypełniony interesującymi i niebanalnymi nagraniami z pewnością przyciągnie do nich spore grono wielbicieli. Wystarczy spojrzeć na listę bookingów – wszystkie terminy na sierpień i wrzesień są już pozajmowane. Chłopaki będą latać z Europy do USA i z powrotem, pojawią się także na polskim Unsound (co nietrudno było przewidzieć). Za dobrą kartę można uznać wsparcie udzielone przez Hotflush – to gwarancja dobrej jakości. W istocie nie poparta byle czym.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz