28 października 2009

Kiedy zagoją się rany...


BASEMENT JAXX
Scars
XL Recordings
* * * *

Szybki, galopujący beat, synkopowa perkusja i magiczny wokal Jose Jamesa – tak kończy się najnowszy krążek duetu Basement Jaxx i przyznaję – szkoda, że całość nie jest tak samo intrygująca i porywająca, jak numer ‘Gimme Somethin’ True’. Zamiast tego jest bardziej różnorodnie i dość zmiennie. Ktoś może się zdziwić, że w ten sposób zaczynam pisać recenzję płyty ‘Scars’, ale o BJ powiedziano już tak wiele, że mogę spokojnie skupić się jedynie na ich najnowszym dziele. I chociaż na panów w ostatnim czasie spadło trochę przykrych doświadczeń, nagrali płytę pełną energii, radości i przebojowości (oczywiście pozytywnym znaczeniu tego słowa).

Buxton i Radcliffe nie wyparli się Kish Kashowych korzeni, dalej pytają ‘Where’s You Head At’ i ogłaszają czerwony alarm, ale tym razem w sposób o wiele bardziej piosenkowy i przystępny niż zazwyczaj. Podobno takie albumy nazywa się tymi „najbardziej dojrzałymi”. W tym przypadku pewnie jest tak samo, bo chociaż kalejdoskopowe wrażenia pozostały, to rażą jakoś mniej, a równocześnie to wcale nie oznacza, że duet się starzeje. Basement Jaxx po prostu osiągnęli złoty środek.

CAŁOŚĆ NA MUZIKANOVA.PL

23 października 2009

'Snuggle & Slap' & 'Anemik'


V.A
Snuggle & Slap
Circus Company
* * * * *
Na obu płytach wypełnionych naprawdę różną muzyką (o czym za chwilkę) znaleźli się mocno rozpoznawalni i wspomniani już wcześniej freakowcy dOP, jest eksperymentator Ark, nie mogło zabraknąć także i głównych filarów wytwórni, a więc duetu Nôze i DJa Sety’ego. Pojawiają się także Homewreckers czy MyMy. Niektórzy dostarczyli nawet po dwa czy nawet trzy kawałki, tak by pokazać się z odmiennych stron. CAŁOŚĆ NA MUZIKANOVA.PL


DINKY
Anemik
Wagon Repair
* * * *

Momentami ‘Anemik’ jest cudownie rozmarzony, jak w ‘Rainfallic’, innym razem mocno taneczny jak w ‘Ceramik’ czy znakomitym ‘Westoid’. Z pozoru dwa odległe od siebie tematy zostały zgrabnie złączone w całość – różnorodnie, lecz spójnie. Nowy krążek to naprawdę dobra pozycja w dyskografii Alejandry. Romantycznie, kobieco i ładnie, czyli… cała Dinky. @ MUZIKANOVA.PL

21 października 2009

Nie mogę spać, panie Zwicker


ZWICKER
Songs Of Lucid Dreamers
Compost Records
* * * * *

W mieście mówiło się, że Compost Records od pewnego czasu zaliczał same doły i ogólnie spadł z podium, bo z nu-jazzu poszedł za bardzo w elektronikę i tak dalej. Label, którego nazwa w polskim języku mało kojarzy się z muzyką, postawił jednak na nowe trendy, postanawiając wydać w tym roku album pochodzącego ze Szwajcarii producenta – Zwickera.
Cyril Boehler (bo to on kryje się pod tym pseudonimem) łączy na swoim krążku brzmienie nu disco z deepowym housem i piosenkowością. Jednak mimo tego, że wymienione gatunki są taneczne, to album jest raczej do słuchania, bo bliżej mu do stylistyki downtempo. A w dodatku zwartego, bo Cyril nie rozwija 7-8 minutowych numerów, a tworzy zgrabne, melodyjne kawałki, w których równie ważną rolę, co on sam, odgrywają zaproszeni wokaliści i wokalistki. On kreuje przestrzenne, elektroniczne, gładkie i piękne podkłady, do których oni dogrywają lekkie i zapadające w pamięć wokale. Całość jest najprościej mówiąc ładna.
Zwicker na ‘Songs Of Lucid Dreamers’ trochę bawi się emocjami: intryguje w ‘Dragon Fly’, rozczula w znakomitym ‘Sleepwalking’ (z udziałem Jamiego Lloyda), zaprasza na parkiet w ‘Oddity’, a sama końcówka płyty jest już pełna poruszających, a wręcz uroczych chwil, w których dominują świetni Serpentine i Heidi Happy. Tak samo zgrabnie przeplata ze sobą taneczność z błogim lenistwem, co radość z melancholią. Momentami może nieco przesadza ze słodyczą, ale przecież lepszy słodki sen niż okropny koszmar.
Surrealistyczna, ale miła dla oka okładka nie zwodzi – krążek jest równie przyjemny. Jakby wprost stworzony dla tych, co nie śpią, śpią źle lub śnią na jawie, stęsknionych za chwilą wytchnienia pozbawioną trosk, także dla tych lubiących ładne melodie, do których można bez obciachu pośpiewać. Być może Compost Records znowu jest na wznoszącej, pewne natomiast jest to, że warto tej płyty posłuchać. Okazuje się, że lunatykowanie wcale nie jest takie złe.

20 października 2009

Stare, dobre i ulepszone FFD


FAT FREDDYS DROP
Dr Boondigga And The Big BW
The Drop / kartel
* * * * *

Wydany w 2005 roku debiutancki krążek siedmioosobowej formacji z Nowej Zelandii, z miejsca został okrzyknięty debiutem roku. Na jego temat rozpisywali się krytycy, chwaląc każdą jego sekundę, zaś słuchacze oszaleli, rozpływając się w łagodnym i bujającym brzmieniu albumu. Ja sam również uległem jego magii i z niecierpliwością oczekiwałem kolejnego posunięcia septetu. Widać, że panowie są nieźle wyluzowali, bo nie spieszyli się z wydaniem następcy pierwszego krążka, w końcu jednak jest – ‘Dr Boondigga & The Big BW’ zabrzmiał w naszych głośnikach. Jak dobrze znów usłyszeć słoneczny, pozytywny puls narodzony z drugiej strony kuli ziemskiej.

18 października 2009

Krótko i marzycielsko



Wybierając dzisiaj tracki do nagrywania jutrzejszej audycji w radio (tak, tak – więcej szczegółów wkrótce, mam nadzieję), naszło mnie na drobne sentymenty. Jakoś tak przez ten śnieg. Postanowiłem wybrać numery zimowe. Zamysł i selekcja nieco się rozminęły – wyszła audycja rozmyta, leniwa i bogata w marzycielskie numery, która z zimą kojarzy się tyle, że podobnie jak ta pora roku, nakłania do wejścia pod koc z kubkiem ciepłej herbaty w ręce. Zobaczymy, jak się to sprawdzi. Sentymenty pojawiły się, kiedy do ręki wziąłem znaną skądinąd kompilację Sissy Sleeper. Mlecznoróżowa okładka ze słuchawkami na poduszce i dźwięki zawarte na krążku przypomniały mi nie tylko początki mojej fascynacji „muzyką dla tańczących inaczej” ale również klimat ubiegłych lat. Konkretnie przełomu 2003/2004. Ciepłe brzmienie z Sissy Records (której wciąż tak samo mi brakuje), czy kompilacja ‘polskie leniwe serwuje Novika’ zawsze kojarzyć będzie mi się ze słuchawkami na uszach i leżeniem przez pół dnia w łóżku, bo za oknem śniegu było do kolan. Cudownie wrócić do przeszłości zawartej w muzyce, jest w tym coś magicznego jednak. Ciekawe czy równie rozmarzę się jutro w krakowskim studio. BTW – możecie trzymac kciuki w wolnym czasie, być może wkrótce będę mógł zamieścić tutaj info o terminie mojej pierwszej audycji? Kto wie..

17 października 2009

LAIF # 71


Recenzja ukazała się w LAIFie nr 08 (71) październik 2009 - czyli w ostatnim numerze:) [powiększenie po kliku]
To taki mój osobisty sukces, duża satysfakcja no i nie ukrywam że się ciesze, że udało się zobaczyć swoje pseudo i swój tekst w LAIFie, którego, jak zapewne czytelnicy bloga wiedzą, bardzo cenię.
Poza tym w najnowszym numerze ciekawy wywiad z Pablopavo-jakoś podoba mi się to, jak opowiada o tworzeniu płyty, jak też jego poglądy na pewne sprawy. Warto tez poczytać o rapclashu - niby istnieje od paru lat, ale wielkiego boomu nie było, może wszystko zmierza w tę stronę i będzie jak z baile funkiem?

15 października 2009

NOWY TRUS'ME JUŻ W LISTOPADZIE!!!

Bardzo z góry wszystkich przepraszam, że wpis będzie trochę, jakby go dziecko pisało, ale dokładnie teraz, w tym momencie tak się właśnie czuje – jak dziecko, ale takie mega szczęśliwe, które tak długo wyczekiwało na gwiazdkę, że kiedy przyszła, to wybuchło radością we wszystkie strony świata. OK., teraz konkrety.
W LISTOPADZIE tego roku, swój drugi krążek wydaje Trus’me!! Płyta ukaże się nakładem prowadzonego przez niego labela – Prime Numbers, a jej tytuł to ‘In The Red’.
Okładka z boku, a tracklista tutaj:
01. Pretend
02. Put It On
03. Bail Me Out
04. Sucker
05. In the Red
06. ?
07. Need a Job
08. Sweet Mother


Wśród gości wymieniany jest między innymi Amp Fidler, a całość ma być nagrana z większą ilością żywych instrumentów niż pierwsza płyta ‘Working Nights’. Już w samplach słychać, że to ciepłe deepowe brzmienie disco, pozostaje jedynie zgadywać jaka może być całość. Dziś, po osłuchaniu jedynie próbkowych 8 minut z ‘In The Red’, już mogę stwierdzić, że idzie coś równie wielkiego jak debiut. Może nawet i lepszego? Czekam z niecierpliwością na premierę, tym bardziej, że w 2007 album Trus’me uznałem za płytę roku.

12 października 2009

promujemy Majora (?)

W sieci (bo przecież nie na mtv) pojawił się nowy klip promujący płytę duetu Switch & Diplo, a więc projektu Major Lazer, ‘Guns Don’t Kill People...Lazers Do’. Video wykonano do najbardziej kontrowersyjnego kawałka na płycie, w nagraniu którego udział brały siostrzyczki z Nina Sky – ‘Keep It Goin’ Louder’. Mnie regularnie dostaje się po głowie za bronienie tego numeru, który choć, przyznaję, zalatuje tandetą, ma potencjał imprezowy.

Dla innych na szczęścia nie cała płyta jest utrzymana w takiej konwencji. Może to trochę nietrafiony wybór na singla, ale cóż... Zadecydowali, więc jest. Sam zaś klip jest raczej cienki. Zdecydowanie lepszy od niego był ten do ‘Hold The Line’. W drugim video zamiast komiksu mamy imprezę w klubie, a na twarzach klubowiczów malują się różne majorowe animacje – trochę słaby pomysł, ale można sprawdzić. O ile wcześniej nie wyłączycie głosu;))



A tutaj recenzja płyty:)

10 października 2009

Luciano dla słońca album nagrał!


LUCIANO
Tribute To The Sun
Cadenza
* * * * i pół


Mija dziewięć lat odkąd chilijski DJ i producent Lucien Nicolet wypuścił swoje pierwsze nagrania. W zeszłym roku przypomniał o sobie między innymi znakomitym remixem kawałka Dave’a Aju czy mixem dla sławnego londyńskiego Fabrica. Kompilacja oznaczona numerkiem 41 lekko zdradzała to, co szykuje nam Chilijczyk na album ‘Tribute To The Sun’, który właśnie ukazuje się nakładem jego wytwórni – Cadenza.

Luciano nie próbuje kreować czegoś nowego, a wykorzystuje znane już patenty, by swoje inspiracje i pomysły przełożyć na dźwięki. Jest przy tym niesamowicie precyzyjny, gdyż słychać wyraźnie, iż każdy track budowany jest nie tylko przez pozostający w centrum, minimalowo skrojony temat główny, ale również przez szczegóły i smaczki pojawiające się gdzieś w tle w postaci kościelnych dzwonów, szumiących hi hatów czy odgłosów natury. Generalnie ‘Tribute To The Sun’ obfituje w pozytywne, lekkie numery. Jedynie końcówka złożona z utworów ‘Metodisma’ oraz ‘Oenologue’ jest cięższa i mroczniejsza. Do stworzenia pierwszego z nich Luciano użył przeszywających uszy agonalnych wręcz krzyków, zaś drugi to hołd złożony pionierom Detroit techno czy deep house’u.


ps. proszę państwa oto, jak wskazuje licznik, setna recenzja. Co jest w sumie drobnym przekłamaniem, bo zdarzyło się, że w jednym poście było kilka recenzji... ale licznik to licznik, stówę wybił dopiero dzisiaj.

3 października 2009

Niech robi, co chce.

Problem z Agnieszką Chylińską jest taki, że wszyscy ją pamiętają jako osobę, która w swoich wypowiedziach nie ubarwiała tego, co myśli. Każdy zna historię z "nauczyciele fuck off", czy wyciek z rozmowy w radiu. Każdego to bawiło, obrażało i co tam jeszcze chcecie. Po prostu wywoływało kontrowersje i jakieś tam poruszenie. Od jakiegoś czasu obserwujemy złagodzenie charakteru Chylińskiej i nagle wszystkim zaczyna brakować "ostrej, rockowej laski". Ogólnie takie przypisywanie łatek osobom mnie śmieszy, bo to kim i jaka jest - to jej prywatna sprawa.
O tym, że nagrywa nowa płytę słychać było już od pewnego czasu. O tym, że nagrywa krązek z duetem Plan B (ex-sistars) również. Wszyscy zastanawiali się, w jakim kierunku to pójdzie. I nagle pojawia się wskazówka, która znowu wywołuje kontrowersje. Wracamy więc do korzeni, tylko, że muzycznie odbijamy w drugą stronę. Z rocka w zdecydowaną elektronikę, której bliżej do typowych klubowych produkcji. Jednakże ta "typowa klubowa produkcja" jakoś niebezpiecznie balansuje na granicy kiczu, sam nie wiem czy przypadkiem jej nie przekracza. Coś tu musi być nie tak - może to, że "ojej, ale to nagrała Chylińska, a jej nie wolno w ten sposób" - bo takie komentarze słyszę i czytam najczęściej. No i co z tym fantem zrobić? Może wstrzymam się przed jakimkolwiek głębszym osadem do czasu wydania płyty, szczerze tylko obawiam się, że może nie być nad czym się pochylić.