Pokazywanie postów oznaczonych etykietą podsumowania. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą podsumowania. Pokaż wszystkie posty

5 stycznia 2013

Podsumowanie roku 2012

W trakcie pośpiesznych przygotowań do świąt, nadchodzi również moment na podsumowanie muzyki rok w rok dostarczającej wielu emocji i jak się okazuje, wciąż potrafiącej czymś zaskoczyć. Właściwie pod pewnymi względami rok 2012 stanowił czystą kontynuacje zjawisk rozpoczętych rok wcześniej – życie wciąż nabiera tempa, wszystko sprowadza się do Internetu, tak samo dzieje się właśnie z muzyką, której powstaje coraz więcej. Albo powstaje jej tyle, co zawsze, tyle że obecnie każdy ma do niej taki sam dostęp i może przebierać pomiędzy japońskimi producentami parającymi się j-beatem czy nowo zelandzkimi kreatorami ciepłego klimatu. Do wyboru, do koloru – a jak jest z jakością?

Właściwie odpowiem sam sobie na to pytanie pukaniem w głowę, bo to temat rzeka, a miejsce jest ograniczone. Można się spierać na temat tego czy narastająca ilość bedroom producers to fajne zjawisko. Tylko, kto ma na to czas, skoro woli spędzać go na soundcloudzie sprawdzając Dashboarda w poszukiwaniach kolejnego domorosłego producenta z Anglii, który lajkuje numer gościa z Holandii, nagrywającego w kooperacji z beatmakerem z Chin kolejną zbasowaną hybrydę? Sam zresztą spędziłem tak mnóstwo chwil wyszukując darmowe mp3ki, wylewające się praktycznie z każdej strony. Wpadałem na przeróżne kompilacje złożone z wykręconych beatów, jak ‘Dusty Milk Crates vol2’ czy ‘Robot Soup’.
Równie ciekawe okazały się płyta Japończyka, niejakiego canooooopy, prezentująca połączenie instrumentalnego hip hopu z IDMem i abstrakcyjną głębią oraz EPka Zacka Sekoffa – szesnastolatka nagrywającego klimatyczny LAbeat, który ma na koncie współpracę z samym Thundercatem! Byłem w szoku i przyznaję, że nawet trochę zazdrościłem.
Ale nie muszę sięgać za granicę naszego kraju, gdyż w Polsce darmowe wydawnictwa również miały się całkiem dobrze. Dla przykładu wspomnę o EPce z remiksami kawałków grupy We Call It A Sound czy wydawnictwie ‘9 weeks of Sun’ autorstwa Roux Spany, który przez całe lato wypuszczał co tydzień jeden kawałek, żeby wszystko potem zebrać w całość i wypuścić jako free DL. Materiał ukazał się pod szyldem wytwórni U Know Me Records, którą w zeszłym roku uznałem za jeden z labeli roku. Okazuje się, że równie dobrze mógłbym wskazać tę wytwórnie jako pretendenta do tytułu i w tym roku, gdyż nie spuścili z tonu a wydawnictwa en2aka, Daniela Drumza czy nowych-starych debiutantów hau_mikael okazały się bardzo smakowitymi kąskami, wypuszczonymi rzecz jasna na winylach.
Osobne słowo należy się przedsięwzięciu S1 Warsaw, z przypomnienie słuchaczom starych dobrych czasów dzięki reinterpretacjom hip hopowych klasyków na projekcie ‘Niewidzialna nerka’ oraz za stawianie na nowe projekty i młodych producentów i wydanie kompilacji Bass Camp całkowicie za darmo.
Skoro poruszyłem kwestię polskiej muzyki, to warto pochwalić i innych z naszego podwórka, dla którego 2012 rok oznaczał prawdziwy wysyp interesujących wydawnictw. Fanów elektroniki z pewnością rozbujał magiczny, trzeci już krążek trójmiejskiej grupy Loco Star, a lubujący się w mocniejszych, gitarowych rytmach na pewno nie ominęli drugiego, znakomitego albumu projektu Kim Nowak. Wielbiciele lekko melancholijnych piosenek do wyboru mieli Skubasa (dla fanów śpiewających facetów) czy Melę Koteluk (ukłon w stronę wielbicieli wokalistek), fani Heya otrzymali kolejną bardzo dojrzałą płytę, a dobrego hip hopu nie brakowało tym, którzy zaopatrzyli się w projekt Medium. Acha, oczywiście nie zapomniałem o długo wyczekiwanym debiucie Kamp!, który tak mocno podzielił odbiorców na oczarowanych i rozczarowanych. Mnie z kolei pokazał tę grupę z innej strony i tak dołączyłem do grona klikających „Lubię to”.
Na sam koniec pozostawiłem muzykę zagraniczną, gdzie jak zwykle działo się dużo. Przyspieszając może całą ceremonię, jako miks-kompilację roku wskazuję krążek ‘Tiga Non Stop’ – tak dobrze skrojonego, wciągającego i róznorodnego tech-house’owego miksu na CD nie słuchałem dawno. Natomiast jeśli chodzi o zbiór pojedynczych numerów, bezapelacyjnie wygrywa Brownswood Electric 3, zbierający dokonania mniej znanych, ale nie mniej zdolnych producentów, parających się najogólniej mówiąc futurebassem. I tu doszedłem do momentu usilnie odwlekanego w czasie, a jednak nieodwołalnego – wyboru albumu roku. Szczerze mówiąc trudno mi wskazać jedną płytę, o tych, które w tym roku mnie urzekły było wiele, dlatego zawęziłem wybór do tych najważniejszych dla mnie. Przede wszystkim album, na który czekałem, jak na żaden inny, czyli ‘Kidsuke’ duetu Kidkanevil & Daisuke Tanabe. Ponadto Robert Glasper Experiment ‘Black Radio’, Benjamin Damage & Doc Daneeka ‘THEY!LIVE’, Shed ‘The Killer’, Frank Ocean ‘channel.Orange’, S_W_Z_K ‘S_W_Z_K’, Memotone ‘I Sleep. At Waking’, Georgia Anne Muldrow ‘Seeds’, T.E.E.D ‘Trouble’ i jeszcze Kendrick Lamar ‘good kid, m.A.A.d City’.
To w takim telegraficznym skrócie, bo przecież ciekawych płyt było więcej, a to świadczy tylko o jednym: rok 2012 był rokiem apokalipsy, ale dla portfeli aktywnych słuchaczy muzyki. I dobrze – oby kolejny był jeszcze bogatszy w równie intrygujące dźwięki, a będzie rewelacyjnie.

Tekst dla muno.pl

27 grudnia 2012

10 ulubionych z 2012: TRACKI.

Rok 2012 w muzyce swoim okiem opisałem w tekście w innym miejscu, publikacja niebawem. Tymczasem tutaj zamieszczam 10 kawałków, który lubiłem sobie zapętlać podczas tych 365 dni. Gatunkowy misz-masz. Jak zawsze!


Rachel Row - Follow The Step 



 Shed - I Come By Night 



 Uffe - I'll Leave Soon 




Eats Everything - Jagged Edge (Klip roku 2012;) 



 B.Damage & D.Daneeka - Halo 



JJ DOOM - GMO



 Brodka - Varsovie (Bueno Bros Remix) 



 Nosaj Thing - Eclipse/Blue 



 Boddika & Joy Orbison - Mercy 



Chmara Winter - Tucy Cachy feat. Kari Amirian

20 stycznia 2012

PODSUMOWANIE 2011 DLA MUNO.PL


Krótko i zwięźle.
Na początku roku ukazał się tekst podsumowujący rok 2011 w muzyce, który napisałem na portal muno.pl. Trudno oczywiście opisać wszystko, mając ograniczony zasób miejsca, wobec czego zdecydowałem się na omówienie tego, co było najważniejsze nie tylko w subiektywnym spojrzeniu, ale również bardziej ogólnym. Starałem się zajrzeć do większości działek, specjalnie wyróżniając przy tym działalność dwu polskich labeli, które w zeszłym roku dostarczyły mi wielu wspaniałych wrażeń i utworów, które długo nie opuszczały playlisty i z pewnością niejednokrotnie będą na nią powracać. W przygotowaniu suplement dotyczący jedynie polskich wydawnictw, który piszę dla nowo powstającego serwisu Wavemagazine.pl. Strona jest w fazie przygotowań, a otwarcie w lutym.
Póki co proponuję do poczytania moje podsumowanie, które znajduje się TUTAJ, natomiast pod tym linkiem znajdziecie zebrane teksty innych dziennikarzy muzycznych podsumowujących '11 dla muno. Są to m.in. Novika, Łukasz Napora, Harper oraz redaktorzy muno.pl. Polecam, gdyż to bardziej wielokątowe spojrzenie.
Enjoy! :)

29 grudnia 2011

House'owa PIĄTKA 2011

Krótko: jako suplement do właściwego podsumowania roku w muzyce wrzucam pięć house'owych numerów, przy których najchętniej łamałem kark w klubach albo często odsłuchiwałem und grywałem. Kolejność przypadkowa - cała piątka zasługuje na pierwsze miejsce na podium.

Julio Bashmore - Battle For Middle You


Andre Lodemann - Riven Reminiscences


Agaric - No Way I Know I Feel (Axel Boman Remix)


Flowers and Sea Creatures - International (Lee Jones Watergate Mix)




SLG - I Love You But I've Chosen Disco (Axel Boman Remix)

A ponieważ bardzo lubię łamać zasady i przekraczać granice, poniżej szósty niemniej ważny numer.

Martin Dawson - Think About it (Maceo Plex remix)

17 lutego 2011

10tka z 2010.

W zasadzie nie przypuszczałem, że aż tak trudno będzie mi się zdecydować na wybór dziesięciu moich zdaniem najlepszych (i ulubionych) numerów z 2010 roku. Koniec końców zdecydowałem się nie szeregować ich w żadnej kolejności, a trzy najciekawsze wyróżnić graficznie;) Dwa poniżej to nagrody specjalne, wyróżnienia, nazwijcie jak chcecie - zwyczajna konsekwencja mojego niezdecydowania.
Enjoy 2011!

akabu - another world (andre lodemann rmx) [remix roku]
hot natured - equilibrium
lovebirds - my man
discreet unit - shake your body down
andre lodemann - the light
emmanuel jal - kuar (henrik schwarz remix)
steve bug - my sweet vital angel
greymatter - only to fall
zero 7 - home (mcde rmx)
delano smith - I Fly

blakkat - in this world (blakkat devotional)
Ogris Debris - Miezekatze


30 grudnia 2009

PODSUMOWANIE 2009. Elektronika współdziała

Jak wspomniałem ostatnio elektronika łączy się nie tylko z muzyką stricte klubową. Soul, funk, jazz, hip hop, dub, reggae, … – chyba jedynie muzyka klasyczna nie korzysta z rozwiązań elektronicznych (bo ‘ReComposed by Carl Craig & Moritz von Oswald się nie liczy;). Cyfrowe instrumenty potrafią nadać nowy wymiar klasycznemu czarnemu brzmieniu, dodać smaku, o kreowaniu nowych podgatunków nie wspominając. Dla zobrazowania kilka przykładów, w końcu to o nie się rozchodzi.

Od czasu debiutu Fat Freddys Drop każdy w napięciu oczekiwał ich kolejnego posunięcia. Minęło trochę czasu i na rynku pojawił się następca świetnie przyjętego pierwsze krążka - ‘Dr Boondigga And The Big BW’. Płyta wywołała drobne kontrowersje spowodowane właśnie elektroniką. A dokładniej tym, że w porównaniu z pierwszym albumem było jej znacznie więcej, przez co utwory zyskały momentami nawet lekko transowy deep house’owy sznyt. Ostatecznie jednak wszyscy zgodnie stwierdzili, że to fajna płyta i potwierdza ich klasę. Nieco inaczej historia potoczyła się w wypadku duetu Boozoo Bajou. Pojawiały się opinie, że ich płyta, chociaż ładna, bo nagrana z żywymi instrumentami i wsparciem ciekawych wokali, jest nudna. Jednakże moim zdaniem ‘Grains’ to świetny chill outowy krążek, a ‘Same Sun(a tym bardziej w remixie Prinsa Thomasa) to po prostu dzieło.

Kwestie downtempo podjął też debiutujący w tym roku Sebastian Lohse znany bardziej jako Break SL. To producent, który spowodował, że wytwórnia Philpot przekonała się do kompaktu (bo woli winyle) i ‘City Wasteland’ postanowiła pchnąć właśnie na CD. Jego debiut to deep house a’la Theo Parrish, całkiem ciekawa i odprężająca rzecz. A skoro przy deep housie jesteśmy to warto wspomnieć o dwóch krążkach, które w tym roku wydał brytyjski label Prime Numbers. Linkwood i Trus’me – bo to oni byli za nie odpowiedzialni – nagrali naprawdę smakowite pozycje. Ten pierwszy na płycie ‘System’ lata 80te połączył z deep techno i samplami wokalnymi w stylu vintage, a drugi zamiast kontynuować swe disco house’owe dzieło spróbował sił w czymś troszeczkę innym – pozbył się sampli z filmów, dodał więcej żywych instrumentów i zaprosił takich świetnych wokalistów jak Paul Randolph czy Amp Fiddler. Mnie ‘In the Red’ przekonał, chociaż nie przebił debiutanckiego ‘Working Nights’.

Coraz większą popularność zdobywa ostatnio beatmaking. Oparte na abstrakt beacie numery stają się punktem wyjścia do dalszych i głębszych poszukiwań, tworzenia koncept albumów XXI wieku czy opowiadania historii za pomocą pulsującego i ruszającego rytmicznego pykania. Osadzona głęboko w hip hopie tradycja powoli wylewa się zbierając popularność wśród innych gatunków.

Określany jako dubstepowiec Boxcutter na swoim czwartym krążku poszedł dalej w elektroniczne opowieści. Momentami trochę oddalając się od zwartego rdzenia, stworzył jednak spójny materiał, który kończy ‘A Cosmic Parent’ – czyli rasowy abstract hip hopowy beat. Jeszcze większą odwagą (a może szaleństwem?) wykazał się Prefuse 73 umieszczając na płycie 29 numery–szkice. Co ciekawe podział na tracki jest w przypadku ‘Everything She Touched...’ rzeczą umowną do granic możliwości. Jego album jednak to moim zdaniem ścisła czołówka roku 2009. Pomysłowości nie brakowało również Exile’owi. Dla wytwórni Plug Research nagrał ‘Radio’. Dzieło stworzone z wycinków pochodzących z rozgłośni radiowych Los Angeles ujmuje wielowymiarowością, ciekawymi rozwiązaniami, a przede wszystkim świeżością. Podobnie jak ‘Freedom of Thought’ wypełniony po brzegi melancholijnymi bitami producenta kryjącego się pod pseudonimem Ghost.

Sporo szumu podniosło się wokół debiutującej w tym roku nowozelandzkiej formacji Electric Wire Hustle. Narobili niemałego zamieszania singlem ‘Perception’, a potem pojawili się w Polsce. Ten cały hałas wokół nich uważam za jak najbardziej zasłużony, z niecierpliwością oczekuje chwili, kiedy wreszcie dopadnę ich album... Niemniej uwagi skupił na sobie Dam-Funk wydając pięcioczęściowy album ‘Toeachizown’ (który na szczęście ukazał się równocześnie na 2 CD). Jego muzyka to nowoczesny, elektroniczny funk, któremu nie brak ducha disco. Przede wszystkim jednak to zbiór genialnych, instrumentalnych kompozycji, którym trudno się oprzeć.

Na sam koniec pozostawiłem kosmiczne trio The Sa-Ra Creative Partners. Nie przedłużając tego, co i tak oczywiste – dla mnie płyta ‘Nuclear Evolution: The Age Of Love’ to ALBUM ROKU. Nie będę się tutaj produkował jaki to świetny krążek, bo to wyraziłem już w TEJ recenzji, a tekst i tak jest już wystarczająco długi ;)

Wciąż pozostało mi kilka płyt do kupienia i posłuchania. Tym tłumaczę brak takich postaci jak Shafiq, Colonel Red, 2562 czy Hudson Mohawke. Zaległości do nadrobienia w styczniu:)

10tka najlepszych płyt roku 2009 wg Pavela.

1. The Sa-Ra Creative Partners – Nuclear Evolution: The Age Of Love
2. Prefuse 73 – Everything She Touched Turned Ampexian
3. Milton Jackson - Crash
4. Maxwell – BLACKsummers’night
5. Dam-Funk - Toeachizown
6. Ghost – Thought Of Freedom
7. Mayer Hawthorne – A Strange Arrangement
8. Exile - Radio
9. Fat Freddys Drop – Dr Boondigga And The Big BW
10. Linkwood - System

+ wyróżnienia dla:
The Whitest Boy Alive - 'Rules'
Trus'me - 'In The Red'
Who Made Who - The Plot

27 grudnia 2009

PODSUMOWANIE 2009. ELEKTRONIKA część 1

ZŁA ELEKTRONIKA?
O tym, że generalnie szumy, trzaski i pejzaże tworzone zimnymi, elektronicznymi pokrętłami są dla mnie non-music, to powtarzam od zawsze. W tym roku jednak coś pcha mnie ku jeszcze dalej idącym wnioskom. Jest pewna grupa numerów czy nawet całych płyt, przy których pomyślałem sobie „z pewnością zrobił to w tydzień”. Szczerze mówiąc takie słowa padały jedynie, gdy mowa była o tanecznej elektronice. Początkowo bardzo zniechęcił mnie Zwicker – później przekonałem się, że to jednak bardzo ładna i melodyjna płyta. Jednak wrażenie tworzenia na kolanie nie opuszcza mnie do tej pory, kiedy mówię o krążkach Silicone Soul, Dirt Crew czy Gus Gus. Na tych ostatnich szkoda tracić czasu, powinni byli udać się na emeryturę jeszcze zanim się skompromitowali koszmarnie nudną płytą ‘24/7’. A oba wcześniej przywołane duety – niby wszystko poprawnie i fajnie, ale nie zapamiętałem niczego charakterystycznego poza tym, że słuchałem tych albumów w kawałkach… z kilkudniowymi przerwami nieraz. Może to jednorazowe wpadki, a może pierwsza ostrzegawcza lampka.

Rok 2009 był z pewnością dobry dla brytyjskiej wytwórni Freerange Records. Chociaż nie jestem w tym wypadku w 100% obiektywny, to chyba każdy zauważy, że po dość cienkim okresie jaki zaliczyli, znów wyszli na prostą. Tegoroczne albumy Miltona Jacksona czy Manuela Tura to godne polecenia i pełne przyjemnych deepowych pulsacji pozycje, a kolejna kolorowa kompilacja z cyklu Freerange Colour Series dostarczyła zestaw świetnych parkietowych sztosów. Podobnie jak ukazujące się systematycznie EPki, gdzie jako dobry przykład wskazałbym Jimpstera czy nowych dla mnie Ethyla i Flori.

Dzielnie w tym roku radziły sobie panie! Ten fakt zawsze mnie cieszy. Zobaczyć faceta w roli dja czy producenta to raczej chleb powszedni, więc kiedy za stery chwytają kobiety od razu sprawdzam, co jest na rzeczy. Wartościowy i kompletnie nieobciachowy pierwszy mixtape z własnymi dokonaniami wypuściła w tym roku Ada (Kompakt), równie miło słuchało się anemicznej Alejandry Iglesias, czyli Dinky czy składaka Tamy Sumo wydanego dla berlińskiego Panorama Bar. W roli szefa wytwórni dobrze sprawdziła się Ellen Allien. Jej label odpowiedzialny jest m.in. za tegoroczny bardzo udany album Telefon Tel Aviv (o których głośno było też niestety z innego powodu…) czy może nie do końca udany, ale obiecujący debiut formacji Moderat.

Oczywiście skoro mowa była o kobietach, to teraz pora na dokonania panów. Rok zaczął się od premiery zestawu remixów popełnionych przez DJa Koze. Płyta ‘Reincarnations’ długo nie opuszczała mojego odtwarzacza, a wykręcone dźwięki do dziś chodzą mi po głowie – genialna rzecz. W cieniu nie zamierzali pozostawać jego dobrzy koledzy, czyli francuski duet Noze. Panowie wzięli się za kawałek formacji Franz Ferdinand zatytułowany ‘No You Girls’ i wyszedł im najlepszy remix tego roku, a należąca do nich wytwórnia Circus Company może pochwalić się rocznicową kompilacją ‘Snuggle & Slap’ i… wciąż niewydanym debiutem dOP. Ciekawy okazał się nowy album pochodzącego z Brazylii Gui’a Boratto twierdzącego, że niemieckie jest zimne. To odważne stwierdzenie mogło go pogrążyć, ale okazało się, że ‘Take My Breath Away’ wystarczyło, aby się obronić przez linczem.

Autorem niezłej płyty z kręgu minimal/tech house był również Jori Hulkkonen, który pokazał, że skandynawskie pochodzenie nie musi oznanczać chłodnego, syntetycznego brzmienia (vide ostatni krązek Luomo...). Doskonale spisał się także pochodzący z Niemiec Marcel Knopf. Jego album ‘Dusty Dance’ nie jest może dziełem wybitnym, ale znakomicie prezentuje oblicze starego dobrego house’owego grania - zdaniem: lekcja berlińskiego house’u zamknięta w jednej godzinie. W tym roku starał się pokazać również i Luciano. Misternie konstruowane tracki może w pierwszym momencie intrygują, ale później zaczynają nudzić – jakby brakowało w nich życia.

Co by nie mówić i pisać, elektronika przecież nie przestanie istnieć. Ostateczny efekt i tak zależy od sposobu jej wykorzystania, bo przecież za jej pomocą również można kreować zachwycające numery. Niektórzy chyba zapomnieli, że potrzeba do tego pomysłu, ale i tak wciąż sporo jest takich producentów, którzy umieją z niej wycisnąć to, co najlepsza. W tej części skoncentrowałem się na elektronice ogólnie z działki house, a przecież jest ona wykorzystywana i w innych sortach, ale o tym niedługo.

ciekawsze tracki roku 2009 z sortu electronic (deep/tech/minimal/house)

Gui Boratto - No Turning Back
Jimpster - Sleeper
Karol XVII & MB Valence - Gone Too Far
Milton Jackson - Crash
Zwicker - Sleepwalkking
Tony Lionni - Found A Place
Manuel Tur - Shady Trees
Marcel Knopf - Rec-chord
Dinky - Ceramik
Silicone Soul - Dust Ballad II
Luciano - Los Ninos de Fuera
DJ Koze - 40Love
Ethyl & Flori - København

ciekawsze płyty/kompilacje/mixy z sortu electronic (deep/tech/minimal/house)

Milton Jackson - Crash
Manuel Tur - 0201
Joris Voorn - Balance 014
Jori Hulkkonen - Man From Earth
Freerange Records Colour Series White 06
Flori & Ethyl - The Trimely EP
v.a. - Snuggle & Slap /circus company/
Dixon - Temporary Secretary
Gui Boratto - Take My Breath Away

23 grudnia 2009

PODSUMOWANIE 2009. POLISH MUSIC

Pora wylać trochę żali, które zebrały się w związku z polską muzyką. A w zasadzie jej brakiem. Rok 2009 dla polskiego rynku muzycznego znowu był cienki i słaby jak guma w chińskich majtkach. Z jednej strony ciekawostki takie jak choćby debiutancki album Julii Marcell nagrany za pieniądze internautów (świetna inicjatywa) czy solowy debiut Pablopavo, a z drugiej brak wyrazistego lidera. O zmianie wizerunku Chylińskiej może wspominać nie będę – totalna klapa, a w zasadzie rozczarowanie końcowym efektem szumnie zapowiadanego powrotu. Narobiła smaka, a potem podała zgnite warzywa.
Dobrą wiadomością jest, że na światło dzienne wychodzą fajni i ciekawi debiutanci jak np. sławiony wszędzie i przez wszystkich zespół Kamp!, ale jakoś póki co nie daje się tej fali ponieść. Porwał mnie za to Green Jesus, który najpierw zaskoczył mini epkami, a potem walnął bardzo fajnego długograja pełnego muzycznego humoru. Przyjemności dostarczył Daniel Drumz świetnym mixtapem ‘Electric Relaxation vol2’, Łąki Łan mocno rozbujali, a potem niestety poszli w odstawkę, Ostry znowu nagrał kolejną taką samą płytę, a Muzykoterapia znowu niczego nie nagrała. Czyli jak co roku. Za to na 2010 naobiecywanych nowości jest sporo.
O wiele bardziej pozytywne wieści płynęły z pola muzyki elektronicznej, a konkretniej klubowej. Jacek Sienkiewicz puścił w obieg bardzo intrygujący zmiksowany zestaw swoich kawałków potwierdzając swoją klasę. Najbardziej jednak ucieszyła mnie EPka, za którą odpowiedzialni byli Karol XVII i MB Valence. Ci dwaj panowie nagrali numer z Robertem Owensem, brzmiący jak rasowa deep house’owa produkcja, a co ważniejsze zdecydowali się wydać kawałek własnym sumptem! To się chwali, podobnie, jak świetne remixy, które znalazły się na płytce ‘Gone Too Far’. To wszystko może być jedynie kroplą w morzu światowej muzyki, ale cieszy fakt, że jest wielu producentów, którzy są chwaleni i angażowani do zagranicznych wytwórni. Jako przykład można podać SLG, Catz’n Dogz czy Maximiliana Skibę – autora świetnego numeru ‘Never Stop Believin’’ nagranego wespół z Kathy Diamonds. Miała być cała płyta (wydania nakładem labetu Gomma), a jakoś nie wyszła. Mimo to trzymam kciuki.

22 grudnia 2009

PODSUMOWANIE 2009. WSTĘP

Zgodnie z tym, co obiecałem poniżej część pierwsza podsumowania roku 2009. Zaczyna się niewesoło bo od marudzenia, ale im więcej się zaczyna dostrzegać i doceniać, tym bardziej uwierają i bolą pewne sprawy. Dlatego początek związany z płytami, ale w nieco inny sposób. Kolejne części wkrótce.

PODSUMOWANIE 2009

Rok 2009 obiega końca, niedługo strzelającymi z butelek szampana korkami przywitamy nowy, kończący pierwszą jakże ważną dekadę trzeciego tysiąclecia. To najlepszy czas na różne postanowienia, a w muzyce pora na to, co fani tego cudownego zjawiska lubią najbardziej – podsumowania.

Jestem Polakiem, więc wybaczcie, zacznę od typowego narzekania – cechy charakterystycznej naszego społeczeństwa.

MARUDZENIE CZĘŚĆ 1
Choć jeszcze młodym, to pamiętam doskonale czasy, kiedy muzyka była czymś więcej niż towarem. Półki sklepowe pełne jeszcze były kaset magnetofonowych, płyta dopiero podbijała rynek, a wieszczyło się nieodwołalny i tragiczny w skutkach koniec płyty winylowej. Doskonale pamiętam przeróżne ankiety ukazujące się czy to w prasie, czy w Internecie, które bez pytania „CD czy Winyl” nie mogły istnieć. Winylowi puryści krzyczeli zgodnym głosem, że przecież nic nie zastąpi trzasku woskowego placka, a ci bardziej otwarci, że kompakty są lekkie, poręczne, pojemniejsze i ogólnie era CD to dobra era.
Mnie samego tego typu rozterki ominęły. Nie tylko ze względu na to, że dla mnie epoka płyty CD była czymś naturalnym i już istniejącym, ale również ze względu na brak posiadania gramofonu.
Skąd takie długie wstępy skoro przecież miałem podsumowywać? Żeby wyjaśnić na podstawie analogicznego przykładu zjawisko wypierania... płyt CD, które w 2009 zaczęło coraz bardziej przyspieszać. Nie wiem ile razy już podkreślałem, że format mp3 to dla mnie nie mniej, nie więcej a zabijanie muzyki. A konkretniej: obcowania z nią. Potrafię wyobrazić sobie te wszystkie głosy, które się teraz podnoszą: że szybszy obieg, że radiowcy, że łatwy dostęp i że każdy może swoje produkcje przedstawić światu bez konieczności opłacania tłoczeń, promocji i dystrybucji. Teraz wszystko jest łatwe dla obu stron – producenta dysponującego całym szeregiem rapidszarów umożliwiających wklejanie linku na myspace i bloga ze swoją świeżutką produkcją, oraz nabywcy, bo nie musi wkładać czapek i szalików zimą, wystarczy pare kliknięć a kawałek ląduje na twardym dysku. I tu pies pogrzebany. Albo nawet i dwa psy.
Pierwszy pies nazywa się JAKOŚĆ. No właśnie, wyprodukować kawałek jest tak niesamowicie łatwo, że tak naprawdę każdy może to zrobić. Gorzej, że nie każdy wie, iż po prostu nie powinien w to wciskać łap. Generalnie rzecz biorąc mamy zalew słabych empetrzy. Zero masteringu, zero jakichkolwiek podstaw wykonania dobrej produkcji, a co za tym idzie numer brzmi jak zrobiony na kolanie, w pośpiechu między wizytą u fryzjera, a przyjazdem ciotki z USA. Ale jeden z drugim się cieszą, bo ich pseudo wylądowało na laście trzeciego i ogólnie mają się czym lansować. Tylko, że o to w muzyce chodzi jak najmniej. A nawet nie chodzi o to wcale. Co gorsza zaczynam zauważać, że coraz więcej i tych sprzedawanych na materialnym nośniku albumów brzmi niczym przygotowane w tydzień, ale o tym chwilę później.
Drugi pies wabi się KLIMAT. I bynajmniej chodzi tu o globalne ocieplenie. Tutaj chodzi o oziębienie i dewaluację zwyczajnego odbioru muzyki. Bo można mieć 1500GB mptrójek na dysku i puszczać je sobie na okrągło przy gotowaniu, sikaniu, sprzątaniu, itd., ale tak naprawdę co z tego poruszy serce, duszę albo po prostu zostanie w głowie? Wiem, ile czasem trzeba się natrudzić żeby dostać namacalny dowód czyjejś pracy i wiem, że mp3 jest wręcz w zasięgu ręki. Ale wiem też ile radości i uśmiechu potrafi dostarczyć zdobycie wymarzonego CDka, analoga – nieważne. Klimat niszczy też ostatni szał na hype’owe zespoły, których numery każde szanujące się modnie ubrane dziecko ma w swoim telefonie. Może na to zwyczajnie spuszczę zasłonę milczenia, bo narzekaniom nie byłoby końca.
Można powiedzieć, że paradoksalnie ułatwienie dostępu do muzyki (o którym kiedyś tak bardzo marzyłem) niszczy jej pierwotne pozytywne wartości. Można, ale nie do końca, bo w gruncie rzeczy wszystko rozbija się o MP3. Dostęp do płyt jest nadal równie trudny co parę lat temu. A żeby nie było tak całkiem depresyjnie, to cały powyższy wywód skwituję tradycyjnym „przynajmniej...”, więc: przynajmniej dostęp do informacji jest o wiele prostszy i każdy, kto ma choć odrobinę chęci może w łatwy sposób znaleźć coś, co mu się spodoba.

7 września 2009

Podsumowanie wakacyjne

Minęły wakacje (lub też okres letni) i warto by jakoś to podsumować. Konkretniej – podsumować muzycznie. Osobiście mam tak, że latem słucham jednak czegoś innego niż zimą. Kręcą mnie wtedy lekkie rytmy – funk, soul, hip hop czy deep house – nieważne. Ważne by było pogodnie, energetycznie i luźno. Słonecznie też. Poniżej minilista płyt, które towarzyszyły mi najczęściej podczas minionych dwóch (trzech!) miesięcy. Bez miejsc i szeregowania, w końcu nie to jest tu najważniejsze:)


Permanent Vacation – Selected Label Works No1
Tej dwupłytowej kompilacji nie mogło tu zabraknąć nie tylko ze względu na nazwę labelu, ale przede wszystkim dlatego, że wypełniona jest cudownymi, rozleniwiającymi rytmami pogranicza nu disco i deep house’u. Lekkostrawne, długie numery, jak nic nadawały się wakacyjnego chill outu. A nawet leżenia na plaży

The Young Lovers – The Young Lovers
Najnowszy projekt Joshuy Harveya, który postanowił z ciemnego klubu wyjść na zielone łąki. A konkretniej – pobujać się w hamaku. Ten krążek to lounge’owy majstersztyk. I chociaż nie cierpie słowa ‘lounge’, tak ten album polubiłem od pierwszego wysłuchania.

Q-Tip – The Renaissance
Wypełniony słonecznymi bitami ostatni album członka ATCQ, to jeden z najfajniejszych hip hopowych krążków, jakie miałem okazję usłyszeć. Lekki, prosty, przebojowy. Do tego znakomity numer z udziałem Norah Jones – ‘Life Is Better’. Faktycznie ‘is better’, kiedy słucha się takich płyt.

Freerange Records Colour Series: Blue 02
Kolejna kompilacja na liście. Często słuchana podczas godzin spędzonych na plaży. Znakomicie nadawała się również podczas długich podróży samochodowych. Mieszanka house’u z odrobiną ciepłych, quasi-latino wstawek i energią rodem z plażowej imprezy. Pobudzające i relaksujące zarazem.

Diplo – Decent Work For Decent Pay
To zdecydowanie samochodowy krążek. Jak żaden inny nadaje się do jazdy szybką trasą, w pełnym słońcu z butelką zimnego napoju pod ręką. Klimatyzacja wliczona w cenę. Mega taneczne rytmy, szalone i nieprzewidywalne, niepozbawione ciekawych melodii czy wokali. Zbiór produkcji i remixów Diplo celująco zdał egzamin z poprawiania humoru i wyciągania z lenistwa, kiedy trwało za długo.

Daniel Drumz – Electric Relaxation vol2.
Ten krążek umilał letnie wieczory w magiczny sposób. Wywołał ogromne poruszenie, pierwsze tłoczenie rozeszło się już w pre-orderze, na allegro rozpanoszył się drugi obieg, w którym album ten sprzedawany był za wysokie stawki. Cierpliwi – w tym i ja - zostali wynagrodzeni drugim tłoczeniem. Genialne wydanie, Forin znowu mnie rozłożył swoim projektem graficznym, i piękna muzyka zmiksowana w diabelnie umiejętny sposób. 100% winyli.

A poza tymi jeszcze:
Dub Pistols ‘Rum & Coke’
Greenjesus ‘Leśna Strona Dźwięku’
Break SL ‘City Wasteland’
Powyższych nie będę opisywał, bo może w końcu je zrecenzuje, co?;)

12 stycznia 2009

Podsumowując 2008... mstsfr + maceo


Niecały tydzień temu swoje podsumowanie płyt roku 2008 zaprezentowali, w swojej audycji Miastosfera, Novika i Lexus. Dwie dziesiątki to płyty ze świata i z Polska. Do obejrzenia na blogu http://www.miastosfera.blox.pl/ lub poniżej:


Albumy zagraniczne:
1. Hot Chip - Made In The Dark
2. Jazzanova – Of All The Things
3. Hercules And Love Affair – Hercules And Love Affair
4. Erykah Badu – New Amerykah
5. Q-Tip - Renaissance
6. Tv On The Radio – Dear Science
7. Portishead – Third
8. The Roots – Rising Down
9. Beck – Modern Guilt
10. The Black Ghosts – The Black Ghosts

Albumy polskie:
1. Fisz Emade – Heavi Metal
2. Loco Star - Herbs
3. Oszibarack – Plim Plum Plam
4. Silver Rocket - Tesla
5. Natu Envee – Maupka comes home
6. OSTR – Ja tu tylko sprzątam
7. Tymon feat. Magierski & Mały 72 - Oddycham smogiem
8. L.U.C. – Planeta LUC
9. Miloopa – Unicode
10. June – That’s What I Like

W zasadzie to spodziewałem się takich wyników, jedyna kwestia sporna to miejsca, które zajęły poszczególne płyty, lecz jest to oczywiście subiektywne podsumowanie, a każdy ma inne gusta;)

Niedawno wspominałem także o podsumowaniu Maceo. Je również zamieszczam.
MACEO's FAVOURITE ALBUMS OF 2008:

1. Erykah Badu - New Amerykah pt.1 (Universal Motown)
2. Jose James - The Dreamer (Brownswood)
3. Milez Benjiman - Feelin' Glorious (Tru Thoughts)
4. Ig Culture - Zen Badizm (Freedom School)
5. Jazzanova - Of All The Things (Verve)
6. Q-Tip - The Rennaissance (Universal Motown)
7. Black Milk - Tronic (Fat Beats)
8. Flying Lotus - Los Angeles (Warp)
9. J'Davey - Land Of The Lost (IM Culture)
10.Kissey Asplund - Plethora (R2)
Na jego MySpace już można obejrzeć dziesięć ulubionych kawałków ze stycznia. Szybki jest ;) Ubiegłoroczne podsumowanie Macea jest dostępne pod tym linkiem.

Swój plebiscyt na płyte roku wśród słuchaczy odwiedzających portal, zakończył serwis NowaMuzyka.pl
Dokładne zestawienie TUTAJ.

3 stycznia 2009

PODSUMOWANIE 2008 CZĘŚĆ 6. ZE ŚWIATA.

Wreszcie przyszła pora na ostateczne starcie z muzyką wydaną w roku 2008. To już ostatnia część: najważniejsza i chyba najbardziej kontrowersyjna, z pewnością także najciekawsza. Muzyka ze świata. Przyznaję, że to właśnie ta część sprawiła mi najwięcej problemów. Wybór był ogromny, a ja chciałem zamknąć się w liczbie czternastu albumów. Po dość długim zastanawianiu, przy dźwiękach Modfunk, wybrałem złotą czternastkę, moim zdaniem, najlepszych albumów 2008. Wiele dyskusji może budzić pojawienie się kilku krążków w tym zestawieniu, ale trzeba pamiętać, że tak naprawdę słowo ‘najlepszy’ to pojęcie względne. Wziąć pod uwagę należy również szeroki zakres muzyki, które płytki prezentują. Od dubstepu przez klubowe płyty do lekkich brzmień. Eklektycznie? Bardzo. No to jazda:

14 NAJLEPSZYCH ALBUMÓW ZE ŚWIATA WYDANYCH W ROKU 2008.

14. THIEVERY CORPORATION – ‘RADIO RETALIATION’
Pierwszy kontrowersyjny krążek. Dla wielu wtórny, miałki i nieciekawy. Dla mnie kolejne dzieło amerykańskiego duetu. Chilloutowe i bujające brzmienie na najwyższym poziomie. Świetni goście, ładne melodie. Dodatkowo ciekawa oprawa graficzna płyty, wielki plakat. Przesłanie w tle? Proszę bardzo, ale niekoniecznie można zwracać na nie uwagę. To chyba najfajniejsze: album można odbierać w dwojaki sposób.

13. LOGISTICS – ‘REALITY CHECKPOINT’
Drum’n’bassowo-techniczne brzmienie. Znany wszem i wobec producent dla znanej nie tylko w d’n’b świecie wytwórni Hospital Records. Genialny klimat, jaki ten krążek tworzy z połączeniu w kunsztem produkcji Logisticsa wywołuje jedynie zachwyt. Od niego zacząłem podróż w głąb gatunku, najprościej mówiąc: dostałem kopa do dalszych poszukiwań. Czekam z niecierpliwością na kolejny krok twórcy tego krążka.

12. BOOKA SHADE – ‘THE SUN & THE NEON LIGHT’
Płynąca elektronika o dość kontemplacyjnym zabarwieniu. Panowie zrezygnowali z tanecznego brzmienia na rzecz raczej spokojnej elektroniki (choć oczywiście są od tego wyjątki, np. świetny numer ‘Charlotte’). Wiedziałem, że nieco upopowiona elektronika musi znaleźć się w podsumowaniu. Do wyboru miałem Booka Shade i Luomo. Ten drugi nieco mnie znudził swoim krążkiem. Za to album niemieckich producentów za każdym razem wydaje mi się świeży, wciągający i ładny.

11. PORTISHEAD – ‘THIRD’
Wielki powrót w wielkim stylu. Po wielu latach milczenia angielska grupa wreszcie wydała bardzo oczekiwany i zapowiadany od dawna album. Surowe klimaty, bębny i głos Beth – to musiało się udać. Nieco przygnębiająco, nieco hipnotycznie, na pewno z klasą. Mam nadzieję, że powrócili już na dobre.

10. SIMBAD – ‘SUPERSONIC REVELATION’
Debiut Simbada to mieszanka wielu styli. Trochę hip hopu, trochę deep house, szczypta eksperymentu i broken. Ale mimo tego miksu styli, płyta jest spójna i co ważniejsze – zachwyca. Przyznam szczerze, że mnie brzmienie uzyskane przez Simbada położyło na łopatki, a goście, których zaprosił, dodali wszystkiemu charakteru i podkreślili jego produkcje. Bardzo ważna płyta. Nasuwa się pytanie: co będzie dalej? Jestem pewien, że na pewno kolejny świetny krążek.

9. ROLAND APPEL – ‘TALK TO YOUR ANGEL’
To jedna z klubowych płytek, która zajęła miejsce w podsumowaniu. House'owe produkcje niemieckiego reprezentanta Sonar Kollektiv, urzekły mnie na wielu kompilacjach, na których się ukazały. Wiedziałem, że musze zdobyć ten krążek. Udało się – nie byłem zawiedziony. Każdy numer zamieszczony na płycie to świetny dowód na duże umiejętności Appela.

8. MR.SCRUFF – ‘NINJA TUNA’
I znowu budząca dyskusje pozycja. Dla mnie powrót scruffa to świetny album. Pełen humoru, zabawy i lekkiego klimatu. Do tego pełen profesjonalizmu i bardzo dobrych numerów. Z pewnością będę do niego często wracał w roku 2009 i dzieciom też się pochwalę, a co. Nadaje się zarówno do łóżkowego chillowania, jak i szaleństw. Momentami porusza, innym razem rozśmiesza. Początkowo miał znajdować się w pierwszej piątce, ale okazało się, że są lepsi.

7. THE BUG – ‘LONDON ZOO’
A to kolejna płytka, z którą miałem problem pod tytułem „na którym miejscu?”. Zachwycił mnie od początku do końca, ale ostatecznie ustąpił innym płytkom. Tak czy inaczej, to z pewnością bardzo ważny album, świetnie wyprodukowany z dużą liczbą genialnych gości. Miejskie klimaty, zaułki. Mieszanka dancehallu, dupstepu i reggaeowych klimatów – myślałem: nie. A jednak. Porywa.

6. JAZZANOVA – ‘OF ALL THE THINGS’
Znowu powrót na liście. Ciepły album, wypełniony pięknymi piosenkami. Ważną rolę odgrywają goście, którzy znakomicie współgrają z produkcjami członków kolektywu. Przyjemna atmosfera, zapadające w pamięć melodie i dowód na to, że Jazzanova to nie tylko kompilacyjna marka. Mam nadzieje, że na kolejny album nie trzeba będzie tak długo czekać.

!!!PIERWSZA PIATKA!!!
W pierwszej piątce znalazły się albumy, które nie tylko położyły mnie na łopatki, jak te pozycje wyżej, ale dodatkowo nie pozwoliły mi wstać. To albumy, które urzekły mnie świeżością, pomysłowością i tajemniczym przyciągającym pierwiastkiem, który za każdym razem nakazuje mi wciskać ‘play’ na odtwarzaczu. Nigdy nie nudzą, zawsze inspirują, odprężają albo przywracają dobry nastrój. Wyzwalają mnóstwo pozytywnej energii i czuć podczas ich słuchania ogrom pracy włożonej w to, by powstały. Jadziem:

5. DAVE AJU – ‘OPEN WIDE’
To moje ostatnie odkrycie. Facet nagrał cały album za pomocą beatbox. Niby proste, ale wystarczy posłuchać, by przekonać się, że pozory mylą. Genialne naśladownictwo instrumentów czy oprogramowania wybiło mnie z butów. Do tego to świetne klubowe numery, porywające i wciągające.

4. CRYSTAL CASTLES – ‘CRYSTAL CASTLES’
Początkowo byłem przekonany, że płyta ta zajmie pierwsze miejsce. Ale okazało się, że są lepsi. Niemniej jednak to bardzo ważny debiut AD 2008. Ośmiobitowe elementy zlepione z punkową energią i electrohouse’ową tanecznością wzbogacone krzykliwym wokalem Alice. Z szoku, że mi się to podoba, wyjść nie mogę do dzisiaj.

3. RECLOOSE – ‘PERFECT TIMING’
I znowu krążek ze stajni Sonar Kollektiv. To funkowy diamencik, brylant, który połyskuje tanecznością, radością i klimatem starych nagrań, mimo, że jest elektroniczny. Recloose miał nosa do wyboru gości: świetne wokale. Wszystko tu zachwyca, brak słabych momentów. Repeat? Jasne!

2. HOT CHIP – ‘MADE IN THE DARK’
Mainstreamowy album w takim podsumowaniu? A dlaczego nie, skoro jest tak świetny. Przyznam, że znalazłby się na pierwszym miejscu. Dlaczego się nie znalazł, o tym za chwile. Chłopaki z Hot Chip stworzyli po prostu genialną fuzję rockowej energii i klubowych klimatów. Powstał krążek, od którego trudno się oderwać, który nakazuje zerwać się z pozycji horyzontalnej. A utwory takie jak ‘We’re Looking For A Lot Of Love’ czy ‘Made In The Dark’ to jedne z najładniejszych i najbardziej wzruszających kawałków 2008.

1. JOSE JAMES – ‘THE DREAMER’
Zaskoczeni? Jazzowy album tak wysoko. Jak dla mnie, ten nowojorski wokalista pobił wszystkich swoją szczerością i zaangażowaniem. Bez zbędnych upiększaczy, elektronicznych elementów czy fajerwerków nagrał akustyczną płytę, która chwyta za serce. Jestem zachwycony brzmieniem tej płyty, niewinnością i atmosferą, którą ‘The Dreamer’ kreuje. To najlepsza a zarazem najpiękniejsza płyta roku 2008.

30 grudnia 2008

PODSUMOWANIE 2008 CZĘŚĆ 5. KLUBOWE.

Wymyśliłem sobie w tym roku jeszcze jedną, ważną dla mnie, kategorię. Poniżej znajduje się zestawienie numerów typowo klubowych. Znalazły się w nim kawałki, które ruszyły i ruszają mną najbardziej. Wśród nich znaczną przewagę maja z pewnością numery wydane dla wytwórni Freerange, ale cóż poradzę na to, że to właśnie ten label jest moim ulubionym, jeśli mowa o muzyce tego sortu. Zestawienie jest bardzo subiektywne. Można powiedzieć, że to moja pierwsza „dziesiątka” ?;) Nierozwiązaną tajemnicą pozostaje niestety, co za kawałek zagrał Lexus podczas imprezy Beats Friendly na festiwalu Audioriver. Gdybym wiedział, to ten numer z pewnością znalazłby się na pierwszym miejscu;)

A więc uwaga, oto dziesięć najlepszych klubowych kawałków 2008.

1. Palm Skin Productions – Lose It /Freerange Records/
2. Swayzak – Bunnychops /Swayzak Recordings/
3. Ame/Henrik Schwarz/Dixon – D.P.O.M.B (version1) /Innervisions/

4. Loco Dice – Breakfast At Nina’s /Desolat/
5. Linkwood – RIP /Prime Numbers/
6. Roland Appel – Secrets /Sonar Kollektiv/
7. Shur-I-Kan – Letting You Down /Freerange Records/
8. Marbert Rocel – Cornflake Boy (Solomun Vocal Remix) /Compost/
9. Joris Voorn – The Deep (Jimpster Remix) /Freerange Records/
10.Dapayk & Padberg – Island (Noze Remix) /Mo’s Ferry Productions/

A tutaj okładka EPki, na której znalazł się zwycięski singiel.

27 grudnia 2008

PODSUMOWANIE 2008. DODATEK.

NAJLEPSZE EVENTY
Sporo się w Polsce dzieje. Tak naprawdę, jeśli chciałoby się zaliczyć wszystkie wakacyjne festiwale i załapać się także na jesienną turę plus wszystkie koncerty gwiazd, jakie się w tym roku w naszym kraju pojawiły (Tricky, The Roots, Alicia Keys), trzeba wydać sporo forsy. Ważna jest więc selekcja, a było w czym wybierać. Mnie samemu udało się zaliczyć dwa festiwale i kilka mniejszych koncertów. I chociaż nie jeżdżę nałogowo na wszystkie tego typu atrakcje, to pozwoliłem sobie wybrać te trzy, które zrobiły na mnie największe wrażenie.

1.Festiwal Nowa Muzyka w Cieszynie 27-29 czerwca 2008
Jak zapowiadają twórcy festiwalu, to już ostatni FNM w Cieszynie. Kolejna edycja ma odbyć się w Katowicach. A szkoda, bo moim zdaniem zabija to cały klimat, który wydarzeniu towarzyszy. Atmosfera pikniku, namioty i soczyście zielona trawa rozleniwiają i pozwalają oddać się słuchaniu w 100%. W tym roku w Cieszynie gościły prawdziwe gwiazdy i gdyby to tylko było możliwe powtórzyłbym chętnie kilka występów (Jamie Lidell, Prefuse 73 + Dimlite czy Deadbeat).

2. Beats Friendly Night @ Rondo Sztuki, Katowice 14 czerwca 2008
Beatsi jak zawsze w najlepszej formie, do tego świetne miejsce, jakim jest (było?) Rondo Sztuki i live act zaproszonego Maximiliana Skiby złożyły się na cudowną i szaleńczo-taneczną noc. Każdy event z udziałem tego kolektywu, na którym miałem okazję być, wspominam bardzo mile, ale to właśnie czerwcowa noc zapadła mi w pamięci najgłębiej. Więcej takich akcji, życie jest wtedy naprawdę kolorowe.

3. Loco Star @ Elektro, Katowice 6 listopada 2008
To drugi koncert Loco Star, na którym miałem okazję być, ale występ w Elektro zdecydowanie bardziej mnie ‘zelektryzował’ niż ten w RS. Był dłuższy i obfitował w większa ilość niespodzianek. Jakościowo bez porównania. Jedyny niedosyt pozostawiła publika, która gdzieś wycofana, wcisnęła się w miękkie fotele. Cała reszta – czysta magia. Jakieś życzenia? Jasne, Locosy grywajcie tu częściej!

PRYWATNE ODKRYCIE 2008.
W zasadzie to takie odkrycia są trzy. Pierwsze jest po prawdzie nie tylko moim odkryciem, ale również ( nawet przede wszystkim) odkryciem światowym. To duet Crystal Castles, który totalnie wbił mnie w ziemię swoim krążkiem. Nowobrzmieniowa fuzja 8bitu, punku, elektro i elementów rave’owego szaleństwa. Zaskoczył mnie sam fakt tego, że mi to po prostu podoba. Drugim odkryciem, które w zasadzie też mogłby stanowić ogólne odkrycie jest wytwórnia Prime Numbers. Ten młody label prowadzony jest przez Trus’me – autora znakomitego krążka ‘Working Night$’. PN zasłynęła już ze świetnego połączenia house i techno z odrobiną duszy oraz płynącą atmosferą. Autorska kompilacja tegoż labelu, to moim zdaniem kompilacja roku – wypchana jest po brzegi świetnymi numerami. Trzecim odkryciem, tu już bardziej na użytek prywatny jest seria Fabric, do której wcześniej podchodziłem z pewną rezerwą. Przełamałem się w tym roku i nie żałuje. Mixy dla klubu Fabric to jedne z lepszych ukazujących się na rynku. Na pewno będę je śledził w 2009.

NAJBARDZIEJ PRZEREKLAMOWANY TREND.
W tym roku, chyba brakuje czegoś, co mogłoby wypełnić tę część podsumowania. Choć jeśli ktoś chciałby się uprzeć pewnie znalazłby drobny uwieracz2008. Dla mnie to chyba cały szał związany z rave’em. Ale to się działo tak totalnie z boku moim zdaniem, że specjalnie mi nie wadziło.

WPADKA FONOGRAFII
W tym roku będą to opóźnienia z dystrybucją płyt na polski rynek oraz ciągłe lansowanie znanych i sławnych a brak wsparcia dla nowych, a świetnych. I co tu więcej dodawać poza jednym: oby to się poprawiło w przyszłym roku…


Wkrótce pojawi się najważniejsza chyba część podsumowania: najważniejsze płyty ze świata. Zapraszam już niedługo

26 grudnia 2008

Pierwsze podsumowania 2008


Serwis diggin.pl zamieścił już ogromne podsumowanie muzyczne 2008, w którym palce maczało wiele osobistości. Między innymi M-Cut, Wojtek z SideOne, Piotr z WaxBox czy Piękni Chłopcy.
Całość do zobaczenia na stronie diggin.pl.



Swoje podusmowanie muzyczne zamieścił również Maceo. Uczynił to na swoim MySpace. Warto się przyjrzeć i tej dziesiątce. Zaskoczyło mnie pierwsze miejsce - sprawdźcie sami!



W najnowszym numerze LAIFa również roi sie od podsumowań. Podobno już do kupienia, ale ja jeszcze nie spotkałem. Więcej na stronie laif.pl i redakcyjnym (choć troche ostatnio opuszczonym;) blogu.

Dwie najpopularniejsze strony traktujące o muzyce, która lubię najbardziej - nowamuzyka.pl i 80bpm.net - ogłosiły plebiscyty na najlepszy krążek roku 2008. Głosowanie chyba do końca grudnia, więc zostało jeszcze kilka dni na oddanie swoich głosów. Można zgarnąć płytki;)

19 grudnia 2008

PODSUMOWANIE 2008 CZĘŚĆ 4. NAJLEPSZE POLSKIE PŁYTY.

Podkreślałem już fakt tego, że w 2008 roku na rynku ukazało się wiele polskich płyt z nurtu, który mnie interesuje. Co więcej: te krążki są naprawdę bardzo ciekawe i wartościowe. Serce rośnie, bo poprzedni rok charakteryzowała ogromna polska posucha. Żeby utrudnić sobie zadanie, w tym podsumowaniu ilość miejsc dla albumów z Polski została ograniczona. Było w czym wybierać, było nad czym się zastanawiać i oto jest.

Najlepsze polskie krążki dostały w podsumowaniu 7 miejsc.

7. Pinnawela – ‘Soulahili’
Siostry Przybysz, po rozpadzie Sistars, ostro wzięły się roboty i zaatakowały nas dwoma albumami. Jednym jest właśnie solowy projekt Pauliny. Wydana własnym sumptem płyta okazała się być remedium na zamierającą polską scenę soulową. ‘Soulahili’ to pełna poruszających momentów, melodii, a przede wszystkim pięknego głosu wokalistki. Bez kompromisów i bez wstydu.

6. O.S.T.R. – ‘Ja Tu Tylko Sprzątam’
Ktoś może zarzucić ostremu, że wydaje płyty każdego roku, przez co staje się wtórny. Ale nawet jeśli, to przecież dlaczego ma nie wypuszczać bardzo dobrych płyt. Jego bity, z krążka na krążek stają się coraz lepsze, rymy tną jak brzytwy, a poruszane przez niego tematy dalekie są od banału i histerii dziecka z bloku. To dobra, życiowa płyta z przesłaniem i genialną muzyką.

5. Envee – ‘Recipes’
W oczekiwaniu na autorską płytę świetnego producenta otrzymujemy zestaw remixów, w których maczał palce. Dwupłytowy zestaw wypełniają interpretacje takich kawałków jak ‘Inspirations’ Sistars ‘Moje życie’ Sofy czy ‘I See A Different You’ Koop. Fakt, że nie jest to jakaś specjalna nowość, ale naprawdę zasługuje na wyróżnienie. Envee to polski producencki skarb – z niecierpliwością oczekuję na jego solowy album.

4. Silver Rocket – ‘Tesla’
Wszyscy piszą, że koncept album, nie chcę ich powtarzać. Bardzo dobrze zagrana płyta, spójna i ciekawa. Wzbogacony o kilka nowych osób skład projektu Silver Rocket, obrał sobie za cel ukazanie życia Tesli –intrygujące, że padło akurat na niego. Do tego jego mini biografia w gazeto stylizowanym booklecie. Czyta się z zainteresowaniem, słucha z przyjemnością. Jedyny zgrzyt to ‘Unhappy Songs’ – moim zdaniem Mariusz Szypura nie przebił poprzedniego albumu. Mimo to bardzo wartościowy krążek.

3. Fisz Emade – ‘Heavi Metal’
Jedyna rzecz, która mnie irytuje na nowej płycie braci Wu to numer ‘666’. Reszta jest potwierdzeniem wielkiej klasy Fisza i Emade. Zarówno warstwa tekstowa jak i muzyczną są genialne do tego stopnia, że albumu można słuchać na okrągło (gdyby nie numer jeden na liście;). To nie tylko hip hop – to coś więcej, dużo więcej. Produkcja na światowym poziomie i proste, trafiające w cel w teksty. Oby następny album był rozwinięciem pomysłów pokroju numerów ‘Wiosna 86’ ,’Heavi Metal’ czy ‘Kawa i papierosy’.

2. Noon –‘Pewne Sekwencje’ EP
Dziwić może wysoka pozycja EPki w zestawieniu. Ale ta pięciotrackowa płytka to ogromny ładunek piekielnie świetnie zrealizowanych instrumentali, 8bitowego klimatu i kunsztu producenckiego Noona. Być ta Epka nie ukazałaby się w ogóle, gdyż ten postanowił wszystko wywalić w niebyt. Na szczęście otrzymaliśmy część jego pracy i wiemy, że ta właśnie cześć przeszła najostrzejszą selekcję. Kontemplacyjna muzyka współczesna na światowym poziomie. Konieczne.

1. Loco Star – ‘Herbs’
Za każdym razem, kiedy włączam krążek trójmiejskiej grupy, czuję ciarki na plecach. Nie ma mowy o słabych momentach, nie ma mowy o przekombinowanych kawałkach, nie ma mowy o mdłym klimacie. Jest za to solidny pokaz muzyki, która znakomicie może konkurować z płytami napływającymi z zachodu. Bo w Polsce – nie ma dla nich konkurencji. Loco Star swoją drugą płytą udowodnili, że granie to dla nich przyjemność, a do tego wychodzi im to tak pięknie, cudownie i zgrabnie, że brak słów. Każda sekunda tej płyty to dla mnie dzieło. Wracam i będę wracał z wielkim uśmiechem. Wielki szacunek i pokłony!

17 grudnia 2008

PODSUMOWANIE 2008 CZĘŚĆ 3. NAJLEPSZE TRACKI.

Pojedyncze tracki w podsumowaniu dostały 15 miejsc.

15. Logistics – ‘Slow Motion’
14. Jazzanova feat. Ben Westbeech – ‘I Can See’
13. Fisz Emade – ‘Heavi Metal’
12. Recloose feat. Joe Dukie – ‘Deeper Waters’
11. Katalyst feat. Steve Spacek – ‘How Bout Us’
10. Booka Shade – ‘Charlotte’
9. Portishead – ‘Magic Doors’
8. Loco star – ‘Elusive’
7. Crystal Castles – ‘Courtship Dating’
6. mr.scruff – ‘Get on Down’
5. Hot Chip – ‘We’re Looking For A Lot Of Love
4. Simbad – ‘DNA Metamorphosis’
3. Linkwood – ‘RIP’
2. The Chemical Brothers – ‘Keep My Composure’
1. Plan B feat. Cell 7 – ‘That’s Wassup’

16 grudnia 2008

PODSUMOWANIE 2008 CZĘŚĆ 2. NAJCIEKAWIEJ WYDANE.

Ten element podsumowania pojawił się już w ubiegłorocznym zestawieniu. Wziął się stąd, iż bardzo lubię ładnie wydane płyty, które kuszą okładkami i które bardzo ładnie się prezentują. Dodatkowo po zakupie płyty, fajnie jest wywalić gały i stwierdzić: „jak to jest ładnie wydane”.
Najciekawiej i najładniej wydane płyty dostały 3 miejsca w podsumowaniu.

3. Prime Numbers compiled & mixed by Trus’me
Wydawnictwo to pojawia się już drugi raz w zestawieniu. Prócz dużej wartości brzmieniowej, zostało oprawione w ciekawy sposób. Ascetyczny digipack: dwie czarne tacki na CD i zero bardziej szczegółowych, niż tracklista, informacji. Dodatkowo ładny front cover i logo wytwórni na grzbiecie. Wszystko czarno białe. Plus nadruki na krążkach – zdjęcia kaset magnetofonowych. Klimat ubiegłej dekady i zgrywanego mixtape udziela już się od samego patrzenia!

2. Loco Star – Herbs
Polska płyta bogata w przecudne dźwięki i pięknie wydana. Wszystkie ilustracje, rysunki są autorstwa Marsiji. Otrzymujemy także teksty utworów, wypisane ładną czcionką, we wklejonym do digipacka booklecie. Kolorystyka komponuje się z ziołowym tytułem i utrzymana jest w brązach i zieleniach. A jak ktoś się postarał to dodatkowo otrzymuje piękne rysunki… ;)

1. mr.scruff – Ninja Tuna
Czterozakładkowy digipack wykonany z tektury z …odzysku. Cudownie pachnące, extra sztywne i do tego szare jak papier toaletowy słabej jakości. Ozdobione zabawnymi, jak zwykle, rysuneczkami Andy’ego i śmieszną scrufferską czcionką. To najciekawiej wydana płyta w 2008 roku i jedna z tych „niewymiarowych”, gdyż wielkością różni się od tradycyjnego digipacka.

Dodatkowo wyróżnienie dla ‘Radio Retalation’ autorstwa Thievery Corporation. Krążek opakowany w cudaczny sposób, bo owinięty w wielki plakat, a ten w karton. Pomysł ciekawy, wykonanie też bez zastrzeżeń, ale… jak to przechowywać?!

15 grudnia 2008

PODSUMOWANIE 2008 CZĘŚĆ 1. KOMPILACJE

Połowa grudnia za pasem. Pora więc zacząć podsumowanie roku 2008 w muzyce.
Dzisiaj część pierwsza, a więc NAJLEPSZE I NAJCIEKAWSZE KOMPILACJE ROKU 2008
To nowa kategoria, a pojawiła się z racja tego, iż w tym roku zaopatrzyłem się w naprawdę sporą liczbę kompilacji. Szkoda byłoby więc ich nie podsumować.
Kompilacje dostały w podsumowaniu 5 miejsc.

5.The Chemical Brothers – ‘Brotherhood’
To dość nietypowa kompilacja, bo wszak jest to zbiór największych hitów duetu plus zestaw numerów nagrywanych pod szyldem ‘Electronic Battle Weapons’. Ale właśnie: to już kiedyś było, więc trudno byłoby umieścić to wydawnictwo wśród nowych płyt. Mimo wszystko, to zbiór naprawdę mocnych numerów, wzbogaconych kawałkami, które wcześniej wydawane były na winylach w limitowanej edycji. Trudno więc pominąć ‘Brotherhood’.

4. Gilles Peterson In the House
Bardzo mocne wydawnictwo udowadniające, że house ma się świetnie i wcale nie zamierza ginąć pod nawałem stereotypów. Trzypłytowy kolos składający się z miksu housowego, miksu disco i niemiksowanych rarytasów nagranych specjalnie dla Gillesa, musiał znaleźć się w tym podsumowaniu. To po prostu zbiór świetnych kawałków, które może stanowić fajny prezent… np. pod choinkę;)

3. Fabric 42 – Ame
Tego miksu również nie mogło zabraknąć w podsumowaniu. Po pierwsze, to kolejny dowód na pełnie sił muzyki house, a po drugie świetnie zrealizowany set duetu Ame. Pełen zimnych obrazów, efektów i przede wszystkim wypełniony ciekawymi dźwiękami. Połączenie profesjonalizmu i podejścia do muzyki klubu Fabric, z talentem panów z Ame – nie było innego wyjścia: cudowna robota.

2.Computer Incarnations For World Peace II
Sonarowska kompilacja, która skłoniła mnie do zmiany zdania na temat labelu. Do tej pory uważałem kompilacje Sonar Kollektiv za słabe, miałkie i wtórne. Bo to w zasadzie taka kompilacyjna wytwórnia. Po pewnym czasie przestałem zwracać na nią uwagę. Do czasu, gdy usłyszałem ‘Computer Incarnations…’. Zbiór nowofalowej śmietanki disco –tak pokrótce określiłbym to wydawnictwo. Każdy kolejny kawałek to mocna rzecz, brak słabych momentów. I chociaż ochrzczona mianem DISCO to i tak bardziej nadaje się na strefę chill – i dobrze. To najprzyjemniejszy chill out 2008.

1. Prime Numbers compiled & mixed by Trus’me
Kompilacja roku. Brzmienie powstałej w tym roku wytwórni Prime Numbers skondensowane i zebrane przez szefującego labelowi mistrza od wskrzeszania idei disco w najciekawszy sposób. Wydawnictwo pęka w szwach od ciekawego, pełnego duszy i głębi brzmienia house i techno, wyprodukowanego przez m.in. Linkwooda, Reggie Dokes’a czy samego Trus’me. Jeśli mowa o klubowych dźwiękach, to właśnie Prime Numbers generują te idealne dla mnie.