27 sierpnia 2009

SA-RA CREATIVE PARTNERS !!!!!!


THE SA-RA CREATIVE PARTNERS
Nuclear Evolution: The Age Of Love
Ubiquity
* * * * * * (!!!)

Pierwszy raz od dłuższego czasu zagościła w moim odtwarzaczu płyta, którą łykam w całości bez marudzenia, bez myślenia sobie: „tutaj mogliby poprawić, tego mogłoby nie być”. Chłopaki z Sa-Ra Creative Partners po tym, jak w 2007 wydali debiutancką płytę ogłoszoną potem jedynie zbiorem kolaboracji i kawałków, które światło dzienne już ujrzały, nareszcie wrócili, w pełni glorii i chwały objawiając swe dzieło. Podwójny album o długim, ale bardzo adekwatnym do zawartości tytule ‘Nuclear Evolution: The Age Of Love’ to rzecz kompletna, pokazująca trio z najjaśniejszej, najlepszej i najzdolniejszej strony, a także dowodząca tego, że są w pełni świadomi swego talentu, wiedzą co chcą osiągnąć i jak zrealizować swoje wizje. A tych mają jak słychać sporo.

Już od samego początku, gdy rozlegają się pierwsze dźwięki ‘Spacefruit’ wiadomo, że mamy do czynienia z mega świetną muzyką, wyprodukowaną powyżej światowych standardów. Słowo „powyżej” nie jest żadną pomyłką. Kalifornijskie trio jest setki kilometrów przed całą resztą muzycznego świata i wybiegło tak daleko, że praktycznie nikt nie jest w stanie mu dorównać. Magiczne brzmienie, jakie uzyskali na albumie nie jest porównywalne z niczym innym, co wyszło wcześniej. Jak sami twierdzą, spróbowali połączyć dźwięki, jakich nikt przedtem nie odważył się ze sobą zmieszać. I słusznie prawią – to nowa jakość.

Trudno jest wyróżniać jakikolwiek numer na albumie. Każdy z nich jest wyjątkowy, każdy ma w sobie element z miejsca wywołujący ogromny entuzjazm, ciarki, uśmiech czy uczucie błogości. Nieco wykręcone brzmienie ‘Dirty Beauty’ nagrane z udziałem samej Eryki Badu, lekkie, przyjemne i melodyjne kawałki ‘I Swear’ (cudownie wyśpiewane przez Noni Limar) oraz Melodee N’Mynor, hip hopowe i zadziorne ‘Traffika’ czy słodkie i wzruszające ‘My Star’ – każdy z tracków urzeka.

Tak jak trudno wyróżnić pojedyncze utwory, tak samo trudno słuchać ich pojedynczo. ‘Nuclear Evolution...’ to niepodzielna całość. Panowie Keith, Arnold i Husayn wykreowali na albumie świat w który porywa nas już pierwsza kompozycja i tak naprawdę wyrwać się z niego jest niemożliwością. Inna sprawa, że kto by chciał porzucać tak piękny świat pełen niczym nieskrępowanej radości tworzenia, inspirujących piosenek i kosmicznej energii.

Ciśnie się pytanie, w jaką stronę pójdzie Sa-Ra na kolejnej płycie (która podobno była przygotowywana równocześnie z tą). Może znów wybiorą gatunkową mieszankę, jak w przypadku ‘Nuclear...’? Czy też będzie to instrumentalny, abstrakcyjny hip hop jak w ‘Souls Brother’? A może postanowią wydać krążek rozmarzony i odprężający niczym cudowne ‘Love Czars’? Zawsze mogą też postawić na wyraziste i mocne bębny (‘Move Your Ass’) czy przebojowe refreny (‘White Cloud’). Jakikolwiek kierunek z powyższych zdecydują się obrać, to jestem pewien tego, że kolejny raz zaskoczą mnie równie fantastycznym albumem jak ‘Nuclear Evolution: The Age Of Love’.

2 komentarze:

nunu pisze...

ajajaj az takie emocje? mi sie coraz bardziej podoba no ale nie az tak jak tobie;)

PAVELO pisze...

aż takie:) chociaż i tak starałem się je trzymać na wodzy, żeby już totalny lukier nie wyszedł ;)