11 sierpnia 2010

Goodnight Warsaw EP


PAULA & KAROL
Goodnight Warsaw EP
* * * * *

Bardzo lubię poznawać nowe projekty i płyty w ciekawych okolicznościach. Ten duet miałem okazję poznać podczas inspirującego pobytu w stolicy, gdzie krążek podsunęła mi znajoma, pokazując piosenkę ‘Goodnight Warsaw’. Wtedy uznałem, że ze względu na tytuł będzie świetnym tłem do powrotu. Kiedy parę chwil później usłyszałem obszerniejszy fragment w samochodzie, w głowie zaświtała mi jedna myśl: muszę to mieć.

Tyle, jeśli chodzi o wprowadzenie i wątek osobisty. Mogę skupić się na muzyce. Za wiele to jej na krążku nie ma – ostatecznie to tylko pięcioutworowa EPka i aż szkoda. Szkoda dlatego, że tak uroczych rzeczy na naszym polskim rynku pojawia się znikoma ilość. Szkoda również dlatego, bo to jest naprawdę dobry materiał. I za każdym razem, kiedy tego słucham, zastanawiam się czy polskie pochodzenie tych artystów nie jest jakąś ściemą. Chociaż z drugiej strony „cudze chwalicie, swego nie znacie”.

To pochwalmy i swoje. Na EPce ‘Goodnight Warsaw’ znajdziemy kilka kompozycji, którymi warszawiacy roztaczają niesamowitą, optymistyczną aurę. Owszem, jest słodko i cukierkowo, ale nadmiar słodyczy w tym wypadku, zapewniam, nie szkodzi. To muzyka, która znajduje się gdzieś pomiędzy śliczną Feist (‘5,6,7,8’ – no z czym Wam się kojarzy ten tytuł, hę?), a wrażliwym Jose Gonzalesem. Garściami czerpiąc z popularnej kilkanaście miesięcy temu szufladki zwanej neo folkiem, duet nie zapomina o słowiańskich korzeniach. Lekko, łatwo i przyjemnie, a do tego dobrze robi – czego chcieć więcej?

Po techniczno – dubstepowych utworach Scuby, samplowej żonglerce zapodanej przez Flying Lotusa i typowych nowofalowych zespołach, Paula & Karol są jak wytchnienie dla ucha, dawka endorfiny i łyk świeżej, orzeźwiającej herbaty w gorący dzień. No i ta profesjonalna okładka. A do tego – tak, będę to uparcie podkreślał – są z Polski! Z niecierpliwością czekam na pełnowymiarowy materiał.

1 sierpnia 2010

Celebryci lubią się dobrze zabawić.


JUSTICE
A Cross The Universe
Ed Banger
* * * i pół


Na bazie ideologii DIY i przypadku powstał duet, który po pierwsze uważany jest za odkrycie francuskiej muzyki ostatnich lat, po drugie pokładane są w nim ogromne nadzieje w pchnięciu tejże naprzód, po trzecie ma na swoim koncie kilka hitów, a gdzieś po drodze został okrzyknięty nowym Daft Punk. A w zasadzie – ich następcą. Mowa o Justice – dwóch panach spod znaku krzyża, którzy nerdowski wizerunek muzycznych nieuków wymienili na gwiazdorstwo w pełnej krasie. Dotychczas w swoim dorobku mają jeden album, ‘Cross’, będący na tyle mocno ich wizytówką, że zostali zaproszeni na tourne po USA. I temu właśnie poświęcona jest dwupłytowa koncertówka przewrotnie zatytułowana ‘A Cross The Universe’. Pomijając fakt wydania jej po to by zbić więcej kasy i przypomnieć o sobie, zajmijmy się zawartością dwóch dysków.

Pierwszy to CD – zapis koncertu z San Francisco. Po brzegi wypełniony znanymi wszystkim przebojami duetu Gaspard-de Rosnay, które przyniosły im sławę, pieniądze i dozgonną ślepą miłość fanów, a może przede wszystkim fanek (bo to na nich głównie zależy Justicesom). Podczas ponad godzinnego występu zarejestrowane zostały takie numery jak ‘Phantom’, ‘D.A.N.C.E.’, ‘Tthhee Ppaarrttyy’, ‘DVNO’ czy odśpiewane przez zebraną na występie publiczność ‘We Are Your Friends’. Pełne rockowego wykopu kawałki, niezliczone ściany ostrego, gitarowego grania i wysuwającej się na pierwszy plan przesterowanej elektroniki, mają przypomnieć o tym, jak to można szaleć przy produkcjach Francuzów.

Jeśli ktoś spodziewa się, że na drugiej płycie (w postaci DVD) znajdzie zapis tego samego występu mocno się zdziwi. Na krążku znajduje się bowiem godzinny film dokumentalny o tym, jak to hardkorowo chłopaki zabawiali się w trasie. Alkohol leje się strumieniami, dziewczyny piszczą i pokazują biust, chłopaki prezentując tatuaże udowadniają swoje oddanie zespołowi, ktoś rzuca się z pięściami, a i wątku romantycznego nie brakuje. Możemy zobaczyć jaki piękny wokal posiada kierowca busa zespołu czy też jakie hobby posiada tour manager.

Niestety, jeśli ktokolwiek liczy na sprawdzenie tego czy na scenie faktycznie grają Justice, czy ktoś „dowcipny” odłączył im kable może się przeliczyć. Całość dość ciekawa, bo można zobaczyć jak bawi się młoda Ameryka, młoda Francja, a gratis dostajemy cudowne fikołki Pedra Wintera (Busy P).

Jako ciekawostka jest całkiem w porządku, koncert też nie przeszkadza, ale dajcie nowy materiał francuskie gwiazdy. Szkoda byłoby przecież, gdyby tyle alkoholu poszło na marne, czyż nie?

25 lipca 2010

MOTOR CITY DRUM ENSEMBLE


MOTOR CITY DRUM ENSEMBLE
Raw Cuts Vol.1
Faces
* * * * *

Tej historii może pozazdrościć wielu domorosłych producentów. Młody zapaleniec otrzymuje pierwsze syntezatory w wieku 13 lat. Inspirowany muzyką soul, jazz, Detroit i Chicago house lat 90tych oraz takimi postaciami jak Gilles Peterson, Benji B, ale także Moodymann produkuje swoje pierwsze kompozycje używając komputera. Mowa o pochodzącym ze Stuttgartu Motor City Drum Ensemble – objawieniu zagranicznej sceny deep disco house. Seria wydawnictw ukazujących się pod szyldem Raw Cuts zdobyła uznanie wielu światowych DJów oraz pierwsze miejsca list przebojów. Wreszcie nakładem wytwórni Faces ukazuje się zbiór kawałków MCDE, zawierająca poza Raw Cutsami kilka dodatkowych tracków, w tym nagrany z wokalnym udziałem Stee Downsa (Sonar Kollektiv!) znakomity ‘There’s a Truth’. Całość porywa od pierwszego momentu. Rozbujany disco styl tego młodego producenta urzeka mnogością detali, a jednocześnie prostotą i uzyskanym z pomocą łagodnych klawiszy stylem Detroit. Świetne do klubu, miło posłuchać w domu, a i dobrze mieć na uwadze, że ten młody chłopak zapewne sporo jeszcze zamiesza.

24 lipca 2010

Mount Kimbie 'Crooks & Lovers'

MOUNT KIMBIE
Crooks & Lovers
Hotflush
* * * *

W barwach wytwórni Hotflush, która jak każdy wie należy do słynnego Scuby, swój debiutancki album wydała dwójka młodych producentów: Kai Campos i Dominic Maker, szerzej znani jako Mount Kimbie. Ten nieźle rokujący duet wcześniej zamieszał dwoma EPkami: ‘Maybes’ oraz ‘Sketch On Glass’ (notabene również wydane w tym samym labelu), po czym przyszła pora na długogrający materiał zatytułowany ‘Crooks & Lovers’.

Wiele zapowiedzi wskazywało na to, że album będzie kipiał od dubstepowych pulsacji, którym nie będzie brak wpływów innych gatunków takich jak np. hip hop czy post rock. Zapowiedzi zapowiedziami, a rzeczywistość okazała się trochę inna, choć niecałkowicie oderwana od wcześniejszych doniesień. Bowiem chłopaki z UK na swojej wizytówce postawili na świeżość, transparentność oraz brak ograniczeń, co do gatunkowej klasyfikacji. Stąd ‘Oszuści i kochankowie’ to krótka, ale ciekawa i barwna historia opowiedziana za pomocą setek sampli, kliknięć, trzasków, ale także gitar, płynących klawiszy i pociętych wokaliz.

Z pozoru rozbiegane, niepasujące do siebie tony, składają się w solidną całość opartą na post dubowym sposobie produkcji, który nie pozostaje zamknięty na popularny ostatnio abstract beat tudzież instrumentalny hip hop (jak kto woli). Taki na przykład jest kawałek ‘Before I Move Off’ czy znakomity singlowy ‘Would Know’ – dodatkowo w obu czuć smak zainteresowania Japonią. W podobny ton uderza spokojny ‘Carbonated’.

Potem następuje lekka zmiana. Swobodnie płynące fragmenty przecierają się z rozedrganymi, pełnymi niepokoju i nuty szaleństwa momentami. Końcówka płyty to swoisty misz masz. Wyciszający, pełen komplementacyjnego nastroju ‘Ode To Bear’ żegluje od melancholii do delikatnego, transowego eksperymentu. ‘Field’ ze swoim garage’owym wstępem nagle przechodzi w gitarowy riff, ponad którym roztacza się subtelne i miłe klikanie. Zaś ‘Mayor’ to zdecydowany flirt z deep house’ową stylistyką, podparty syntetycznymi, surowymi klawiszami i wspomnianymi wcześniej pociętymi i odpowiednio spreparowanymi samplami wokalnymi.

Jedna rzecz, którą można zarzucić materiałowi to fakt, że po jego wysłuchaniu pozostaje w nas wrażenie niedokończenia. Niedosyt jest w porządku, zgadzam się, ale Mount Kimbie mogli wydłużyć niektóre partie, rozwinąć kilka pomysłów zawartych na płycie oraz wykorzystać szkice, a wtedy byłoby wręcz idealnie. Szkoda, że postawili na skondensowanie wszystkiego w zaledwie 35 minutach.

‘Crooks & Lovers’ dla Mount Kimbie to ważny krok. Pierwszy pełnowymiarowy album wypełniony interesującymi i niebanalnymi nagraniami z pewnością przyciągnie do nich spore grono wielbicieli. Wystarczy spojrzeć na listę bookingów – wszystkie terminy na sierpień i wrzesień są już pozajmowane. Chłopaki będą latać z Europy do USA i z powrotem, pojawią się także na polskim Unsound (co nietrudno było przewidzieć). Za dobrą kartę można uznać wsparcie udzielone przez Hotflush – to gwarancja dobrej jakości. W istocie nie poparta byle czym.

8 lipca 2010

The XX - XX

Na rozruch po dłuuugiej przerwie w pisaniu rzucam płytkę, która, ok liczy sobie rok, ale słucha się jej tak samo przyjemnie, jak wtedy, kiedy została wydana. Pewnie każdy zna, takie rzeczy cieszą bardziej niż mainstreamowe "rewelacje".


The XX
XX
XL Recordings
* * * *


Kiedy po długiej, chłodnej jesieni i mroźnej zimie, która wydawała się nie kończyć, dochodzą do głosu gorące i duszne wieczory, gdzieś przepada ochota na działanie, a przychodzą dni przepełnione chęcią lenistwa. Piękny obrazek, więc brakuje jeszcze dźwięku. I tu zdecydowanie sprawdzi się krążek grupy The XX, która zdobyła w ostatnim roku ogromny rozgłos i rzesze fanów.

Co takiego niesamowitego jest w tym kwartecie? Może warto zacząć od tego, że mają zaledwie po 20 lat, a tworzą naprawdę dojrzałe dźwięki, nie uciekając przy tym do typowych dla młodych zespołów rozwiązań i oczywistego pisania o tym, jak trudno jest dorastać. Wydają się przy tym być niesamowicie zdeterminowani – zupełnie tak, jakby byli weteranami sceny muzycznej, a to
przecież ich debiut!

Muzykę, którą stworzyła czteroosobowa grupa trudno zamknąć w jednej szufladce. Można próbować określić ją jako dream pop. Ale czasem atmosfera, która operują robi się na tyle melancholijna, że z lekkich, a wręcz kosmicznie brzmiących podróży w stylu otwierającego całość ‘Intro’, subtelnego ‘Fantasy’ czy zwiewnego ‘VCR’ schodzimy mocno w dół, gdzieś w okolicę ziemi (znakomite ‘Infinity’ czy singlowe ‘Basic Space’). Równocześnie zauważalne są wpływy gitarowych kawałków z lat 80tych. Słychać jednakże, że nie tylko gitara gra tu pierwsze skrzypce, bo liczy się każdy, najdrobniejszy nawet dźwięk czy słowo. Mimo tego faktu, grupie udało się nie rozpraszać uwagi słuchacza. Szczegóły są słyszalne, ale na pierwszy plan wysuwają się chwytliwe i zapadające w pamięć melodie, od których po pewnym czasie trudno się uwolnić.

Najbardziej jednak odznacza się przestrzeń. W piosenkach The XX nie brakuje pojedynczo wrzucanych riffów, klaśnięć czy klawiszy poprzecinanych „mikrociszą”. Wszystko to stanowi tło dla wokali damskiego i męskiego, które świetnie się uzupełniają tworząc intrygujący duet. Głosy Romy Madley Croft i Olivera Sima są subtelne i idealnie dopasowane do charakteru muzyki. Kontrolowane w taki sposób by momentami znajdować się na granicy szeptu i śpiewania „od niechcenia”.

Można odnieść wrażenie, że The XX dobrze zdają sobie sprawę ze swoich możliwości i umiejętności i potrafią je wykorzystać, czym udaje im się przyciągać uwagę. I to jest jak najbardziej prawidłowe odczucie, bo trudno wyobrazić sobie lepszy debiut niż ten, który popełnili. Stylowa muzyka podana z klasą, bez niepotrzebnego poklasku, gdzieś cicho przemykająca obok, a jednak pozostająca w centrum uwagi wszystkich doceniających dobrą muzykę. Pozazdrościć.

28 lutego 2010

Black Noise/Niwa

Poniżej sznurki do dwóch tekstów o płytach z pozoru bardzo sobie bliskich, gdyż obracają się w podobnie spokojnej stylistyce, jednak gdybym miał stawiać na którąś z nich, wybrałbym 'Niwę' - jest zdecydowanie ciekawsza. Dla miłośników minimalu na ambientowych przestrzeniach i/lub wrażliwości połaczonej z tradycją Detroit.

22 lutego 2010

Piękny Chłopiec w Kosmosie

W zasadzie już dawno powinienem wspomnieć, że w radiu Roxy swoją audycje ma Maceo Wyro. Podczas dwu godzin prezentuje muzykę niebanalną, której nie brak duszy, za to często brak kompromisów. Warto odbywać podróż w KOSMOS w każdą niedzielę o 15, a dla chcących zabrać się na gapę w innym terminie, wszystkie "bilety" do zdobycia na PODOMATIC oraz SOUNDCLOUD.


Niedawno podczas audycji swój set zaprezentował Piękny Chłopiec. Bujające bity, zaśpiewy i trochę rapu, wszystko niesamowicie energetyczne i ciepłe. Nie wiem czy to jeszcze Kosmos czy już ciepłe klimaty na wiosnę, ale posłuchać warto. Do zdobycia w TYM MIEJSCU. Tracklista w komentarzu albo na blogu Piękni Chłopcy Promują Piękne Piosenki. Brać i słuchać!!

21 lutego 2010

Wiosno przybywaj #3

Ostatnio dwa krążki, dzisiaj pojedynczy track, czyli:

Torpedo Boyz 'Are You Talking To Me???'


'Are You Talking To Me??? / I can see no one else round here!'

..i chyba nie trzeba dodawać nic więcej!

18 lutego 2010

Wiosno przybywaj #2

Dzisiaj na tapecie kolejny krążek, na którym dub to motyw przewodni:

Fat Freddys Drop - Dr Boondigga And The Big BW

Jest na tym krążku coś, co nie pozwala się oderwać - i nie jest to tylko głos Joe Dukiego, który jest tak charakterystyczny, że można go rozpoznać zbudzonym nawet w środku nocy, ale również fantastyczne i kojące dźwięki generowane przez resztę grupy. W porównaniu z pierwszą (równie genialną) płytą, na tej jest więcej elektroniki, ale i tak nie oznacza to, że organiczność zepchnięto gdzieś na daleki plan.
Album przywodzi na myśl ciepłe krajobrazy z Nowej Zelandii, skąd pochodzi zespół, rozleniwia i sprawia, że wszystko wydaje się inne - bardziej optymistyczne? Może. Ja w każdym razie za każdym razem naiwnie powtarzam z Dukiem, że 'sun is gonna shine again, I know!' - a takich magicznych fraz i zwrotów jest tu więcej, więc czym prędzej!!

17 lutego 2010

Wiosno przybywaj #1

Oczekiwanie na wiosne tego sezonu jakoś przeokropnie mi się dłuży. Wymyśliłem więc sobie przywoływanie słonecznych dni za pomocą muzyki. Tym samym zaczynając na blogu cykl "Wiosno przybywaj", w którym w paru słowach opiszę piosenkę bądź cały krążek wywołujący błogi stan, uczucie ciepła i wiosenne (optymistyczne!) myślenie.
Dzisiaj na warsztat biorę:

Thievery Corporation - Radio Retaliation
Wydany w 2008 roku album zebrał dośc niejednoznaczne recenzje. Jedni twierdzili, że to nic nowego, a kawałki oparte są na tych samych od lat patentach, drudzy upierali się przy tym, że to miła i przyjemna płyta wzbogacona o rewolucyjny element. Ja sam przychyliłem się do drugiego chórku, określając płytę jako nieprzełomową, ale dostarczającą samych pozytywnych emocji. Koniec końców album wylądował na czternastym miejscu w moim subiektywnym podsumowaniu rocznym.
Na albumie duetu Garza i Hilton znaleźć można wszystko to, co w ich stylu najlepsze. Dubowe kompozycje, miękki, przodujący bas, zwiewność i lekkość oraz sporą dawkę energii i goracych rytmów. Niby wszystko podane z hasłem "przyłącz się do muzycznej rewolucji", ale teksty wcale się nie narzucają, a całość jest na tyle spójna i wciągająca, że i bez tego panowie bez problemu zainteresowaliby słuchacza.
Gorąco polecam, potrafi zdziałać cuda. I chociaż śniegu nie stopi, to sprawi, że poczujesz się, jakbyś był daleko stąd na ciepłej plaży. A w bonusie piękne i poruszające 'Beautiful Drug' i 'Sweet Tides' (do odsłuchu niżej).

15 lutego 2010

Novika - Lovefinder


Na portalu muzikanova.pl możecie znaleźć (wreszcie) recenzje albumu 'Lovefinder' Noviki. Piszę wreszcie, bo trochę czasu mi zajęło aby wyrobić sobie ostateczne zdanie o tej płycie i być pewnym swoich emocji, co do niej. A opinia była i jest pozytywna. Trudno zresztą mieć inne zdanie skoro dostajemy zestaw świetnie wyprodukowanych i pięknie zaśpiewanych piosenek, w których nie kuleją ani melodie, ani teksty. Wszystko na najwyższym światowym poziomie. W Polsce w zasadzie nikt nie nagrywa takich piosenek, Smolik gdzieś zamilkł i liczyć można jedynie na paru wykonawców czy kilka grup.

Szczerze mówiąc to była chyba najtrudniejsza recenzja do napisania jak dotychczas, ale powody, dlaczego tak było, zostawię dla siebie. Pomysł z pisaniem tego pod pseudonimem był nawet niezły, ale nie ja na niego wpadłem niestety;)

8 lutego 2010

KIDKANEVIL RAZY 3




KIDKANEVIL
Problems & Solutions
First Word

Na swojej pierwszej producenckiej płycie Kidkanevil postanowił pokazać to, kim jest i jakie brzmienia go interesują. Wtedy wiele osób stwierdziło, że na horyzoncie pojawił się ktoś naprawde wyjątkowy, kto nie tylko będzie częścią nowego ruchu w muzyce, ale także pokaże coś świeżego. I faktycznie album ‘Problems & Solutions’ poza zamysłem zaprezentowania swoich szkiców i postawienia pierwszych, nieśmiałych kroków, był dla Kida ważnym posunięciem. Dlaczego nieśmiałych: bo na tej płycie mniej odważnych, bezkompromisowych rozwiązań, a więcej puszczania oka do słuchacza. To właśnie na debiucie Kida znalazła się cudowna piosenka nagrana z Andreyą Trianą ‘Good Morning, What’s New’, ale także przebojowe ‘Click Click POP’ oraz ciche, lekko nostalgiczne ‘Help Me Out Y’all’. Ten krążek to fuzja kilku gatunków na tyle fascynująca i dobrze zmieszania, że trudno nadawać jej jakiekolwiek łatki poza jedną: freestyle & beatmaking. Jako całość raczej nie stanowi przemyślanej historii (w przeciwieństwie do drugiej, a szczególnie trzeciej płyty), a raczej zbiór własnych nagrań, wśród których brak słabych momentów. To było ostrzeżenie: „uwaga, nadchodzi Kidkanevil” i nikt tak naprawdę nie spodziewał się, do czego zdolny jest ten producent.





KIDKANEVIL
Back Off Man, I'm A Scientist
First Word

Od pierwszego albumu Kidkanevil zdecydowanie rozwinął skrzydła. A że zajęło mu to jedynie rok… Na ‘Back Off Man…’ brzmienie, które uzyskał producent jest spójniejsze i dojrzalsze. Z miejsca wyczuwa się inspiracje kulturą wschodnią, podobnie jak talent do produkcji hipnotyzujących kompozycji. Z pomocą znakomitych gości takich jak lubianej Kissey Asplund, Taprikk Sweezee, Justin Percival czy mistrza kojących melodii Bonobo, Kid komponuje muzykę, która chociaż korzenie ma w hip hopie (podstawą jest solidny bit), to wyrasta daleko poza jakiekolwiek klasyfikacje. Brytyjczyk pozyskał ciekawe sample, łączy 8bitowe wstawki z orientalnymi elementami i mocnymi bębnami. Z jednej strony tworzy poruszające, a wręcz epickie kompozycje, jak zamykająca całość ‘Ketto Revisited’, a z drugiej przebojowe brzmienia, przy których ciężko usiedzieć w miejscu (‘When I Dig’, ‘Black Bug’). Do tego szczypta humoru w ‘R.I.P.’ i w rezultacie mamy bardzo dobry album, który świadczy nie tylko o klasie Kida, ale i o tym, że ten producent nie zamierza spoczywać na laurach i wciąż poszukuje nowych inspiracji, styli i rozwiązań, którymi zapewne nieraz nas jeszcze zaskoczy.





KIDKANEVIL
Basho Basho
First Word

Niedawno usłyszałem, że Kidkanevil staje się kimś więcej niż tylko beatmakerem. Po wysłuchaniu najnowszego albumu tego producenta, w pełni zgadzam się z tym zdaniem. Kid staje się wizjonerem, który dobrze wie, czego chce i jak to uzyskać. Inspiracja Japonią sięga zenitu, utwory stają się mocno introwertyczne, intrygujące i niebanalne. Brak na ‘Basho Basho’ gości i typowych dla poprzednich albumów wokali i rozbujanego klimatu. Zamiast niego jest więcej kontemplacji i medytacyjnego nastroju rodem ze starych japońskich filmów o samurajach. Ten krążek jako muzyka-tło nie sprawdzi się kompletnie, gdyż wymaga skupienia. Dopiero wtedy ujawnia swoją wielowymiarowość. Pojawia się kilka fantastycznie wyważonych bitów, idealnych do kiwania głową. Kid pozwolił sobie także na eksperymentowanie, czego efektem są tracki, w których bit ginie pomiędzy pozornie chaotycznie rozłożonymi bębnami, przeszkadzajkami czy histerycznym śmiechem. Dodajmy do tego klimatyczny artwork na okładce i jest spójna, solidna oraz tajemnicza całość. Trudno przewidzieć, jaki może być kolejny krok tego ARTYSTY, ale zdecydowanie mogę powiedzieć, że oczekuje na niego z niecierpliwością, bo wiem, że z pewnością będzie równie porywająco.


27 stycznia 2010

Siędzieje!

Ciszą tutaj ostatnio powiało, któryś raz z rzędu niestety. Nie dlatego, że nic się nie dzieje w kwestii muzyki. Wręcz przeciwnie - rok 2010 dopiero się rozkręca a już pojawia się sporo ciekawych i wartych uwagi płyt. Niedawno wyszedł nowy album Four Teta, zapowiadany przeze mnie 'Basho Basho' Kidkanevila również ujrzał światło dzienne, a już na dniach spodziewać się można drugiego krążka nowojorskiego wokalisty Jose Jamesa (płyta 'Blackmagic' - 1 lutego), wspólnego mixu Daniela Drumza i Mr.Krime i, wreszcie, drugiej części smaczków z wytwórni Prime Numbers. Dzieje się cały czas, a do tego wciąż natrafiam na nowych producentów i wykonawców, których dźwięki mnie porywają. Niżej jeden dla przykładu. Joy Orbison - autor świetnego i znanego numeru 'Hyph Mngo' i dodatkowo remix który popełnił dla Four TetA (znakomita produkcja!). + oficjalny klip do numeru Kidkanevila z nowej płyty. A niedługo powinno pojawić się sporo recenzji - w tym kilku EPek, za które odpowiedzialni są polscy twórcy (jest się czym chwalić, naprawde:). Stay tuned!



Four Tet - Love Cry [Joy Orbison remix]


Joy Orbison - Hyph Mngo


Kidkanevil - Minjo (z 'Basho Basho')

26 stycznia 2010

Danton Eeprom - Yes Is More



DANTON EEPROM
Yes Is More
InFine Music
* * * *


Prowadzony przez Agorię label InFine Music dumnie i zadziornie twierdzi, że trzy słowa – ‘Yes Is More’ – niedługo będą na ustach wszystkich. To tytuł albumu Dantona Eeproma, autora mnóstwa EPek, dwunastek i remixów dla takich gwiazd jak Simian Mobile Disco, Royksopp czy Lykke Li. Po znakomicie przyjętych ‘Prohibition’ czy ‘Disko Trash’, Eeprom wydaje płytę bardzo różnorodną, a do tego taką, która bardzo mocno flirtuje z Indie rockową stylistyką.
Zaczyna naprawdę bardzo przebojowym i zadziornym numerem ‘Thanks For Nothing’, w którym elektronikę łączy z gitarowymi riffami, zdecydowaną linią basu i chwytliwą melodią. Chwilę później w ‘Stilettos Rising’ odkrywa swoje techniczne korzenie, prezentując przy tym, że i minimal nie jest mu obcy. Równocześnie wciąż jest dość melodyjnie, chociaż tracki stają się dość wycyzelowane, przez co chyba jednak trochę tracą na żywiołowości i żywotności zarazem.
Jednak nie jest źle, bo chwilę potem rozlegają się niepokojące dźwięki rozdygotanego ‘Confessions Of An English Opium-Eater’, a mimo, że numer trwa przez 10 minut, to i tak cały ten czas trzyma w napięciu. To zdecydowanie najlepszy kawałek na tej płycie. Po nim Danton powraca do piosenkowej formuły. W ‘Lost In Music’ tworzy duet z Eriką Forster – jeśli decydowałbym którym trackiem promować krążek w radiu, postawiłbym właśnie na ten. Album kończy się dwoma wolnymi, przestrzennymi kompozycjami, z których ‘Vivid Love’ rozczula, a ta druga raczej irytuje. Ale to żaden problem, bo skoro znajduje się na samym końcu, to łatwo można ją uciąć.
Wytwórniane „na ustach wszystkich” jest raczej nieco przesadzone, bo chociaż płyta ogólnie prezentuje dobry poziom, to chwilami brakuje jej spójności. Zdaję sobie sprawę z tego, że Eeprom chciał pokazać się z wielu stron, we wszystkich radzi sobie nieźle tylko, że cierpi na tym ogół, więc może należałoby zrobić dwa krążki, niczym Royksopp? Tak czy inaczej będzie do czego wracać w tym roku.

Recenzja dla portalu muzikanova.pl:)

25 stycznia 2010

Hot Chip miksują całkiem nieźle



HOT CHIP / v.a.
A Bugged Out Mix By Hot Chip
New State Recordings
* * * *


Kolektyw Hot Chip swoim znakomitym krążkiem ‘Made In The Dark’ narobił sporego zamieszania w 2008 roku. Niedługo powracają z nową płytą, a międzyczasie można posłuchać tego, co i jak chłopaki miksują, kiedy im się nudzi. Mowa o kompilacji ‘A Bugged Out Mix By Hot Chip’, która ukazała się w kwietniu ubiegłego roku nakładem New State Recordings.

Wydawnictwo złożone jest z dwóch dysków zatytułowanych odpowiednio ‘Bugged out’ i ‘Bugged In’. Na pierwszym znajdziemy dawkę solidnego minimal house’owego grania, które chociaż oscyluje w okolicach niemieckiego soundu, to jednak dalekie jest od mrocznego i sterylnego brzmienia. Nie brakuje mu jednak nuty eksperymentu i zabawy z dźwiękami. Z czasem set nabiera tempa i wprowadza w taneczny trans, a na koniec dostajemy odlot w postaci płynącego numeru ‘I (long version)’. Znaleźć tu można produkcje Theo Parrisha, Armando, Johna Tejady, Marka Henninga czy Marca Romboya, a nawet samych Hot Chip. Całość zdecydowanie nadaje się do rozkręcenia fajnej house’owej (nomen omen) domówki, bo nie dość, że jest spójna to na dodatek mocno wciągająca.

Drugi dysk to wycieczka w inne strony. Wita nas rozweselające i rzewne retro-popowe brzmienie supportowane przez ciepłe, południowe dźwięki, które następnie przechodzi w łagodną produkcję ‘16th Stage’ Todda Osborna. Chwile potem znowu robi się tanecznie, a staje się to za sprawą przyjemnego disco house’u. Klimat drugiego krążka jest jednak bliższy chillowaniu w rytmie downtempo niż nocnym szaleństwom z pierwszej płyty. Świetnie się tego słucha, choć lekko pobujać biodrami pewnie też można.

Chłopaki z Hot Chip nie tylko wybrali przyjemne i bardzo dobre numery, ale także wszystko ładnie i zgrabnie połączyli w dwa różne miksy. Dobre kompilacje trzymają słuchacza w napięciu, potrafią zaskakiwać i sprawić, że wyczekuje się tego, w którą stronę pójdzie całość. I ‘ A Bugged Out…’ jest właśnie takim wydawnictwem. A oprócz tego sprawia po prostu frajdę. Warto się z zapoznać z tą kompilacją i umilić oczekiwanie na nowy album zespołu.

Recenzja dla muzikanova.pl

9 stycznia 2010

Kidkanevil 3


Już tylko 9 dni dzieli nas od premiery kolejna krążka KidKanevila. Trzecia płyta zatytułowana 'Bashō Bashō' ujrzy światło dzienne 18 stycznia i ukaże się nakładem labelu First Word, jak poprzednie albumy producenta, o którym już nieraz wspominałem na tym blogu.
Muzyka Kidkanevila to przede wszystkim beat. Pierwszy krążek zatytułowany 'Problems & Solutions', choć był jednocześnie próbą poszukiwania własnego stylu i przekazania pierwszych szkiców i pomysłów, spotkał się z bardzo ciepłym i entuzjastycznym przyjęciem. Jednak to dopiero jego następca - 'Back off Man, I'm A Scientist', pokazał na co tak naprawdę stać Robertsa. Świetnie dobrani goście, orientalne inspiracje i lekki, freestylowy sznyt to główne cechy drugiej płyty.
Dość niedawno Kid wypuścił pierwszy singiel zapowiadający nową płytę. Utwór MegaJoy zapowiada zmianę klimatu z etnicznego na dużo bardziej introwertyczny, a przede wszystkim surowy i nieco bezkompromisowy. Szykuje się intrygujące wydawnictwo, gdyż w przypadku tego producenta nic nie jest oczywiste, jak to się wydaje. Jeśli trop, który podjąłem jest właściwy, to możemy spodziewać prezentacji eksperymentalnych i abstrakcyjnych beatów najwyższej klasy, w których główną rolę odegrają ośmiobitowe dźwięki rodem z Nintendo. Czy tak rzeczywiście będzie, przekonamy się już za nieco ponad tydzień, a póki co wyżej okładka, a niżej tracklista i dwa kawałki z 'Bashō Bashō'. Stay tuned!


kidkanevil - Megajoy by djgilla

kidkanevil - Minjo by djgilla


Bashō Bashō Tracklist:
1.Bokusha 1
2.Lantern 1
3.Megajoy / J-Pop
4.Setsuko
5.Land Of Plenty / Bokusha 2
6.Drunken Master
7.Tintinnabuli
8.Minjo
9.The Floating World
10.When Doves Bounce
11.The Whistling Of Wintry Wind / Lantern 2 / Bokusha 3
12.Yōkai

edit: Jestem właśnie po pierwszym odsłuchu całości i muszę stwierdzić, że w swoich spekulacjach i przewidywaniach byłem dość blisko. Chociaż 8bit nie odgrywa głównej roli, jak obstawiałem to i tak jest obecny. Pierwsze skrzypce natomiast odgrywa melancholijna, a wręcz smutna atmosfera. Album jest w całości instrumentalny, brak na nim udziału jakichkolwiek gości i zarazem przebojowych kawałków na miarę 'Click Click POP' czy 'Black Bug'. Mimo to nadal jest wciągająco. Warto skupić się na tej płycie, bo po pierwsze jako tło nie sprawdzi się w zupełności, a po drugie tylko wtedy wyciągniemy z tego krążka 100%, co i tak zajmie wystarczająco długo, bo sporo na nim smaczków. Momentami Kid pozwolił sobie mocno odjechać i jest bardzo eksperymentalnie po to, żeby za chwilę wszystko zebrać w jeden spójny i płynący bit. Szczerze mówiąc nie mogę doczekać się, kiedy będę mógł kupić CD.

6 stycznia 2010

'Miss Mood'


Przyznam, że dość dawno nie było singla którego słuchałbym w kółko zapętlając go z MySpace’a. A dzisiaj znów, jak za dawnych czasów, siedzę przy komputerze i cały czas przesuwam utwór na sam początek by wysłuchać go w całości raz za razem. Dobra dosyć wstępów, chodzi o ‘Miss Mood’, czyli o singiel promujący płytę ‘Lovefinder’ – nowy krążek Noviki. Płyta ukaże się 25 stycznia, więc czekania już coraz mniej. Drugim udostępnionym numerem jest tytułowy kawałek, do którego powstał krążący po necie klip. Można go zobaczyć, np. poniżej:)

Niedługo zaprezentowany ma zostać obrazek do singla + remixy. Za płytę odpowiedzialni są tacy producenci jak np. Max Skiba, Michał ‘Fox’ Król, Wojtek Urbański, Bogdan Kondracki, Tomek Ziętek z Loco star czy – uwaga – Emade. Gościnnie udzielają się Iza Kowalewska, Marsija i Kasia Kurzawska z SOFY. Zapowiada się więc ciekawie.
Posłuchajcie sobie tego tekstu i wkręcającej melodii dokładnie w TYM MIEJSCU. Całkiem obiektywnie rzecz ujmując, już dawno w Polsce nie było tak chwytliwego singla.