17 listopada 2008

mr.scruff - Ninja Tuna


Dawno żadna płyta nie sprawiła mi takiej frajdy przy słuchaniu jak nowy album mr.scruffa. Przez 6 lat scruff zajmował się głównie djingiem i remixami, swoje autorskie produkcje odsuwając jakby na bok. Może usłyszał tę słynną teorią, że miksuje lepiej niż produkuje? Mimo to postanowił wreszcie wydać coś nowego. I moim zdaniem obalił wyżej przytoczoną tezę.
„Ninja Tuna” obfituje a wręcz wybucha w każdej sekundzie ogromnymi dawkami dobrego humoru. Czuje się radość i lekkość, która towarzyszyła Andy Carthiemu. Numery zawarte na płycie są jak takie rozbiegane dzieci, które broją, a jednocześnie są niesamowicie zabawne. Mieszanka gatunków, jaką zaserwował scruff może przyprawić o zawrót głowy. Funk, broken, hip hop, house i chicagowskie brzmienie – to tylko groźnie wygląda. W rzeczywistości album jest niesamowicie spójny, a wszystko jest tak perfekcyjnie wymieszane, że ma się wrażenie, jakby producent stworzył swój własny styl, który bardzo zgrabnie łączy wymienione wcześniej. Świetnie ujawnia się to przy słuchaniu kolejnych kawałków. Zabawny ‘Donkey Ride’ nagrany wraz z Quanticiem poprzedza świetny jazzujący ‘Music Takes Me Up’ cudownie wyśpiewany przez Alice Russel. Przewrotne ‘Whiplash’ ujawnia tą nieco bardziej dowcipną stronę albumu – podobnie jak ‘Kalimba’ Przy obu numerach można mieć wrażenie, że autor puszcza do nas oko i traktuje z dystansem to, co robi. Jeśli jednak wydaje Wam się, że przez to utwory są niedopracowane – mylicie się. Wszystko jest doskonale zaplanowane, brzmienie jest idealnie wyważone, gdzieniegdzie przybrudzone. Momentami mam wrażenie, że mr.scruff nagrał po prostu płytę, którą będzie puszczał w swojej herbaciarni. I wcale nie jest to docinka w stronę autora – wręcz przeciwnie. W herbaciarni z dobrą herbatą i taką muzyką bywałbym codziennie, choćby na poprawę humoru.
Swe jeszcze jedno oblicze, płyta ujawnia dwukrotnie: ‘Hairy Bumpercress’ i ‘Get on down’ to świetne taneczne kawałki, którym – znowu – nie brak nutki szaleństwa i funkowej nitki. Są potwierdzeniem wszechstronności mr.scruffa, który świetna sprawdza się czy to właśnie w tego typu numerach, czy nieco bardziej wykręconych (‘bang the floor’), lekkich i frywolnych (‘Stockport Carnival’) a także nieco surowszych i hiphopowych (‘nice up the function’ ze świetnym Roots Manuvą).
Mimo tych wszystkich niezbyt przychylnych opinii szczerze polecam nowy album mr.scruffa ‘Ninja Tuna’. Pełny szaleństwa, radości i ciepła, wywoła uśmiech i pozytywne emocje u każdego, kto poświęci mu choć chwilę. Ja wciągnąłem się bardzo szybko i album wciąż rusza mnie tak samo jak za pierwszym razem.

Brak komentarzy: