Na żadną premierę spod flagi ASFALT nie czeka się tak bardzo, jak na płyty sygnowane Fisz Emade. Bracia Wu swoje krążki puszczają w obieg średnio co dwa lata. I co dwa lata czymś zaskakują.
W 2000 roku zrobili niemały przewrót „Polepionymi dźwiękami”. Wtedy zaczęli być zauważani. Bo wcześniejszy projekt z Inespe zwany RHX przeszedł w zasadzie bez echa, został zresztą rozwiązany. Klasę w hip hopowym świecie Fisz i Emade potwierdzili albumem „Na wylot” – już wtedy dało się usłyszeć, że coraz więcej w tym własnej stylistyki niż hip hopowej i że będą w to brnęli coraz dalej. Przełomem stał się ‘F3’ . Album nie był sygnowany jedynie pseudonimem Fisza. Pełna nazwa zespołu (!) brzmi Fisz Emade jako Tworzywo Sztuczne. Wtedy Piotr Waglewski pierwszy raz ujawnił się jako współtwórca. Więcej na F3 było introwertyzmu, więcej melorecytacji, zaspiewek, mniej rapu, mniej rymowania i refleksji z życia. Pojawiły się dołujące klimaty. Zaczynała wkradać się abstrakcja, która na dobre zawładnęła projektem na krążku ‘Wielki Ciężki Słoń’ (już jako Tworzywo Sztuczne). Potem pojawił się album koncertowy, pojedyncze projekty (FiszEnvee, POE i Bassisters Orchestra).
W 2006 roku Piotr i Bartosz ogłosili wszem i wobec, że swój następny album wydają jako duet. Premiera odbyła się 13 października w piątek – stąd tytuł ‘Piątek 13.’ Płytka była powrotem do hip hopowego brzmienia. Obaj panowie mieli już dość duży dorobek artystyczny, mieli też dość rozdrabniania się w kolejnych projektach. Stąd chyba powrót Fisza do rapu i Emadego do typowych beatów. Krążek, choć dobry, nie pobił wcześniejszych albumów. Pojawiły się wręcz narzekania, że za dużo w tekstach porównań i że Fisz sprzed 2003 był inny.
Całkiem niedawno odbyła się premiera nowego albumu również sygnowanego Fisz Emade. Płytę przewrotnie zatytułowano ‘Heavi Metal’. I to, zaraz po F3, najlepszy krążek w dorobku braci.
Po pierwsze kolejny, ogromny krok naprzód zrobił Emade. Nie mam pojęcia, skąd on czerpie tyle pomysłów. Każda płyta pod względem podkładów powiewa ogromną świeżością, profesjonalizmem na tym samym poziomie, co na zachodzie i talentem producenckim beatmakera. Tym razem otrzymujemy dawkę bitów odwołujących się do starej szkoły hip hopu sprzed kilkunastu lat. Jest surowo, mocno wysuwa się perkusja, która została pewnie nagrana na żywo. Są również samplowane produkcje, ale te zagrane na żywca po prostu miażdżą. Elektro syntezowy klimat uderza w singlowym ‘Wiosna 86’ czy otwierającym album ‘Iron Maiden’. Tekstowo to wycieczka w przeszłość. Fisz postanowił, w większym stopniu niż na poprzednim krążku, wrócić do storytellingu i snuje opowieści z czasów szkolnych. Wspomina o najdłuższych nogach w szkole, zawodach miłosnych, zdradzie. Pojawiają się też nazwy zespołów, w których zasłuchiwali się młodzi Waglewscy: Anthrax czy Sodom. Taka forma tekstów połączona z melorecytacją wyszła na dobre. Na całe szczęście gdzieś poznikały typowe dla ostatnich kawałków z udziałem Fisza „hrabie miód cud”. Pojawia się też kilka numerów rapowanych w typowy dla Bartka sposób, ale pozostają w mniejszości. Poza tym nie jest to tak bardzo irytujące, gdyż też zawierają się w nich ciekawe historie.
To nawet nie, że warto zwrócić uwagę na ten krążek. Jego trzeba po prostu posłuchać. W końcu Fisz i Emade to renomowany duet, po nich można się spodziewać tylko dobrego. I koniecznie zobaczcie promo mix do tej płytki!
W 2000 roku zrobili niemały przewrót „Polepionymi dźwiękami”. Wtedy zaczęli być zauważani. Bo wcześniejszy projekt z Inespe zwany RHX przeszedł w zasadzie bez echa, został zresztą rozwiązany. Klasę w hip hopowym świecie Fisz i Emade potwierdzili albumem „Na wylot” – już wtedy dało się usłyszeć, że coraz więcej w tym własnej stylistyki niż hip hopowej i że będą w to brnęli coraz dalej. Przełomem stał się ‘F3’ . Album nie był sygnowany jedynie pseudonimem Fisza. Pełna nazwa zespołu (!) brzmi Fisz Emade jako Tworzywo Sztuczne. Wtedy Piotr Waglewski pierwszy raz ujawnił się jako współtwórca. Więcej na F3 było introwertyzmu, więcej melorecytacji, zaspiewek, mniej rapu, mniej rymowania i refleksji z życia. Pojawiły się dołujące klimaty. Zaczynała wkradać się abstrakcja, która na dobre zawładnęła projektem na krążku ‘Wielki Ciężki Słoń’ (już jako Tworzywo Sztuczne). Potem pojawił się album koncertowy, pojedyncze projekty (FiszEnvee, POE i Bassisters Orchestra).
W 2006 roku Piotr i Bartosz ogłosili wszem i wobec, że swój następny album wydają jako duet. Premiera odbyła się 13 października w piątek – stąd tytuł ‘Piątek 13.’ Płytka była powrotem do hip hopowego brzmienia. Obaj panowie mieli już dość duży dorobek artystyczny, mieli też dość rozdrabniania się w kolejnych projektach. Stąd chyba powrót Fisza do rapu i Emadego do typowych beatów. Krążek, choć dobry, nie pobił wcześniejszych albumów. Pojawiły się wręcz narzekania, że za dużo w tekstach porównań i że Fisz sprzed 2003 był inny.
Całkiem niedawno odbyła się premiera nowego albumu również sygnowanego Fisz Emade. Płytę przewrotnie zatytułowano ‘Heavi Metal’. I to, zaraz po F3, najlepszy krążek w dorobku braci.
Po pierwsze kolejny, ogromny krok naprzód zrobił Emade. Nie mam pojęcia, skąd on czerpie tyle pomysłów. Każda płyta pod względem podkładów powiewa ogromną świeżością, profesjonalizmem na tym samym poziomie, co na zachodzie i talentem producenckim beatmakera. Tym razem otrzymujemy dawkę bitów odwołujących się do starej szkoły hip hopu sprzed kilkunastu lat. Jest surowo, mocno wysuwa się perkusja, która została pewnie nagrana na żywo. Są również samplowane produkcje, ale te zagrane na żywca po prostu miażdżą. Elektro syntezowy klimat uderza w singlowym ‘Wiosna 86’ czy otwierającym album ‘Iron Maiden’. Tekstowo to wycieczka w przeszłość. Fisz postanowił, w większym stopniu niż na poprzednim krążku, wrócić do storytellingu i snuje opowieści z czasów szkolnych. Wspomina o najdłuższych nogach w szkole, zawodach miłosnych, zdradzie. Pojawiają się też nazwy zespołów, w których zasłuchiwali się młodzi Waglewscy: Anthrax czy Sodom. Taka forma tekstów połączona z melorecytacją wyszła na dobre. Na całe szczęście gdzieś poznikały typowe dla ostatnich kawałków z udziałem Fisza „hrabie miód cud”. Pojawia się też kilka numerów rapowanych w typowy dla Bartka sposób, ale pozostają w mniejszości. Poza tym nie jest to tak bardzo irytujące, gdyż też zawierają się w nich ciekawe historie.
To nawet nie, że warto zwrócić uwagę na ten krążek. Jego trzeba po prostu posłuchać. W końcu Fisz i Emade to renomowany duet, po nich można się spodziewać tylko dobrego. I koniecznie zobaczcie promo mix do tej płytki!
2 komentarze:
a nie uwazasz,ze w niektorych numerach zalatuje wrecz kanye westem? [i tutaj poklocilabym sie ze stwierdzeniem dot. swiezosci tych brzmien..i innowacyjnego ich charakteru.]
po przesluchaniu nowej plyty, a nastepnie piatku 13 ma sie wrazenie, ze troche to poszlo w zla strone..i tutaj nie zgodze sie,ze piatek nie pobil wczesniejsyzch albumow... to bylo, tzn nadal jest cos plasujacego sie na najwyzszej polce w rankingu ulubionych i dopracowanych, swietnie brzmiacych plyt.... wracajac do heavi metal....to przygnebiaja mnie io roczarowuja zwlaszcza wyspiewywane przez squbassa zwrtoki,ktore brzmia co najmniej smiesznie... oczywiscie z neicierpliwoscia czekam na koncert i mozliwosc uslsyzenia/skonfrontowania tego an zywo - bo nie ukrywajmy, chlopcy na scenie wiedza co czynia... i mysle,ze to na wylot nie bylo do konca potwierdzneiem klasy... mozesz nie pamietac z z racji wieku [wiem,ze brzmi to dziwnie, bo przeciez starsza jestem tylko o 4 lata],co sie wtedy dzialo w kuluarach hip-hop.pl i innych tego typu forach,stronach,etc... ale zapewniam,ze na wylot nie sprzedal sie kompletnie....byl zbyt nachalny onirycznie, lirycznie...i wywolywal raczej stanowiska na "nie"....
wracajac jednak do fragmentu o "renomowanym duecie"...musze zgodzic sie w 100%... mysle,ze po kolejnym przesluchaniu plyty nasuna mi sie jakies konkretniejsze uwagi,spostrzezenia..ale task to dzieki Pawle za fajna recenzje. ;)
pozdrawiam!
kwestia gustu rozstrzyga to czy bardziej podoba nam się p13 czy heavi metal - dla mnie HM wymiata;).
co do 'na wylot' pisząc o tym, że potwierdzili klase nie miałem na mysli ilości sprzedanych płyt, a raczej jakość i występowanie tego czynnika, który określamy mianem "to coś" ;) no i patrząc z perspektywy czasu z 2001 pamiętam raczej na wylot, o innych krazkach hh jakoś sie zapomina. zresztą dla mnie hip hop w Polsce to ogormna cienizna.
dzięki za wnikliwą opinię,miło czytać takie komentarze :))
Prześlij komentarz