18 lipca 2008

Crystal Castles - 'Crystal Castles'

Duet. Z Kanady. Ona i On. Alice i Ethan. Tyle równoważników. Mówi się, że poznali się, kiedy odrabiali pracę za szkodę na rzecz społeczeństwa. Wszystko brzmi pięknie? Ale czy równie pięknie wygląda? Fascynacja 8bitowymi melodyjkami ich połączyła. Para w życiu, para w muzyce? Jasne, sielanka snuje się dalej. Więcej faktów? Prosze bardzo. Nagrali demówke. 5 utworów. I jeden bonusowy, kiedy to Alice Glass darła się w mikrofon podczas próby. Posłuchali i stwierdzili, że to nie ma sensu. A potem nagle Ethan zakłada MySpace. I co? Szał. Wrzuca również krzyki Alice. A ona ma to gdzieś. Odkrywają, że może jednak to ma sens? Tworzą. Wytwórnie wyczuwają koniunkture, ale oni przecież chcą się bawić. W dupie mają to dla kogo powstanie ta muzyka. "Pierzyć wszystkich" mówi Alice. W końcu ukazuje się ich płyta. W labelu Last Gang Records. Wychodzi w 2008 chociaż utwory, które się na niej znajdują datowane są od 2005 roku. Ostro pracowali. Widać, że im zależy - a czy słychać?


Niektórzy ich muzykę określają używając słowa terror. Niektórzy 'nintendo madness', a jeszcze inni jako kupa nawrzucanych odgłosów a.k.a. hałas. 'Rough Trade Shop' już określa płytę mianem krążka roku a 'The Guardian' lokuje ich w niszy między Klaxons a Justice. Jedno jest pewne: Crystal Castles albo kochasz, albo nienawidzisz - nie ma półśrodków.

Po 'Crystal Castles' (bo debiut ma taką samą nazwę jak duet) sięgałem z lekkim niepokojem. Nie słyszałem większych fragmentów krążka poza jednym numerem, więc troche bałem się, że nie przełknę trzasków, pisków i wykręconego gameboya, a już na pewno nie przetrwają tego moje uszy. A nastawiony tak zostałem przez wszystkie opinie, które na temat CC krążyły w internecie. Mimo to kupiłem. Wpadłem nawet na pomysł zaznaczania plusów przy każdym znośnym numerze. Szybko okazało się, że zamiast oznaczać przez plusy "znośność", oznaczałem to czy kawałek mi się podoba. Pierwsza opinia: plusy postawiłem przy każdej ścieżce...

Nie będę ukrywał, że debiutem Crystal Castles jestem wprost zachwycony. Na płycie brak miejsca na stagnacje i powielanie schematów. Każdy z utworów jest inny, a całość tworzy mieszankę świeżych, pomysłowych i niesztampowych utworów. Do tego bardzo spójną mieszankę. Niektóre utwory mogą wydawać się mieszanką przypadkowo zbitych dźwięków i efektów, ale jeżeli dokładnie się w nie wsłuchać odnajdujemy całkiem niebanalną linię melodyczną. Wbrew pozorom nie ma tu miejsca na przypadek, wszystko kręci się wokół jednej, tanecznej osi. Jest za to miejsce na hedonistyczne podrygi. Alice dokłada do wszystkiego swój wokal, który raz przenika (jak w sławnym już 'Alice Practice' czy 'Courtship Dating'), a raz ukazuje się w pięknej płynącej postaci, jak w zaskakującym utworze kończącym płytę - 'Tell Me What To Swallow'. Szkoda jedynie, że jej śpiew nie został wysunięty na pierwszy plan lub chociaż wykorzystany w większym stopniu.
Niejednokrotnie podczas odsłuchu przychodziło mi na myśl słowo 'chillout'. Niespodzianka? Mimo, że płyta skrywa w sobie pewien potencjał taneczny, to niektóre aranże są miękkie, a wręcz kojące ('Magic Spells'). Chociaż zaraz wchodzi numer, który cały zdobyty wcześniej spokój burzy ('xxzxcuzx me'). Jednakże oba rodzaje utworów łączy niesamowita przestrzeń ('Crimewave' czy 'Good Time'), która jest kolejnym (którym to już z kolei) zaskoczeniem. Wszak utwory 8bitowe kojarzą się z mono-nawalanką. W muzyce Crystal Castles jest jednak coś więcej niż nintendowe melodie. I chociaż pojawiają się gejmbojowe wstawki (bo przecież o to się rozchodzi), to jednak muzyka jest bardziej skomplikowana niż to się wydaje. Kolejna niezgodność? Możliwe - ale co z tego, skoro to Crystal Castles, a oni robią, co chcą. OK, byleby tylko dalej nagrywali tak świetne krążki.

Brak komentarzy: