Niezliczone litry agresji? Niekoniecznie. Choć rdzawa okładka sugeruje coś zgoła innego. Na niej tylko jeden napis: ‘THE BUG’. To trzecia płyta producenta z Anglii. Wydana dla Ninja Tune – wytwórni, która uwielbia z jednej strony gromadzić projekty przyjemne, gładkie i wzruszające jak the Cinematic Orchestra, nieco eksperymentalne niczym mr.scruff i typowo miejskie- tu podam jako przykład ‘London Zoo’.
Co konkretnie otrzymujemy na albumie? Jak może było się spodziewać to fuzja reggae, dancehall’u i dupstepu. Całość mocno przybrudzona – prosto z ulicy do naszych głośników. Jest przede wszystkim bujająco. The Bug to świetny producent – jego muzyka broni się sama. Mimo wszystko postanowił jednak zaprosić kilku gości. Moim zdaniem najjaśniej wśród nich świeci Warrior Queen – jej wokal (zwłaszcza w ‘Poison Dart’) brzmi podobnie do M.I.A – obie mają identyczny Power. W zasadzie to tracki z jej udziałem są najlepszymi – dokładniej: wybijającymi się poza i tak GENIALNIE WYSOKI poziom, jaki trzyma ten krążek. Z racji swej instrumentalizacji zwraca uwagę numer ‘Freak Freak’ – mroczny i łagodnie płynący ze świetną linią basu. ‘Judgement’ przykuwa uwagę ciężkim początkiem i wokalem zaproszonego Rickiego Rankinga. Podobnie ma się sprawa z ‘Too Much Pain’ – przestrzenny utwór, pełen niewyjaśnionej tajemnicy ukrytej w melodii refrenu. Nieco mocniejszy atak przypuszczają otwierający płytkę ‘Angry’ z udziałem Tippa irie oraz ‘Jah War feat. Flowdan. Ten drugi pojawia się również w numerze z zapadającą w pamięć zaśpiewką – ‘The Warning’. Całość jest niezwykle przemyślana i zrównoważona. Od skocznych ‘Angry’ i ‘Murder We’ przez co raz cięższe klimaty docieramy do końcowych kawałków, które często wywołują ciarki na plecach.
Wrogowie regowych wokali nie mają się tu czego czepiać, gdyż te są ładne i „zakamuflowane”. Ci, którzy boją się zbyt ciężkiego brzmienia, z którego dotychczas znany był The Bug, mogą odetchnąć z ulgą. Wreszcie wielbiciele producenta mogą stwierdzić, że ten krążek jest potwierdzeniem wielkiej klasy artysty. Zdaniem: może nie tyle album dla wszystkich, co dla tych otwartych na świeżą i nienużącą muzykę. Bardzo ważny album tego roku.
Co konkretnie otrzymujemy na albumie? Jak może było się spodziewać to fuzja reggae, dancehall’u i dupstepu. Całość mocno przybrudzona – prosto z ulicy do naszych głośników. Jest przede wszystkim bujająco. The Bug to świetny producent – jego muzyka broni się sama. Mimo wszystko postanowił jednak zaprosić kilku gości. Moim zdaniem najjaśniej wśród nich świeci Warrior Queen – jej wokal (zwłaszcza w ‘Poison Dart’) brzmi podobnie do M.I.A – obie mają identyczny Power. W zasadzie to tracki z jej udziałem są najlepszymi – dokładniej: wybijającymi się poza i tak GENIALNIE WYSOKI poziom, jaki trzyma ten krążek. Z racji swej instrumentalizacji zwraca uwagę numer ‘Freak Freak’ – mroczny i łagodnie płynący ze świetną linią basu. ‘Judgement’ przykuwa uwagę ciężkim początkiem i wokalem zaproszonego Rickiego Rankinga. Podobnie ma się sprawa z ‘Too Much Pain’ – przestrzenny utwór, pełen niewyjaśnionej tajemnicy ukrytej w melodii refrenu. Nieco mocniejszy atak przypuszczają otwierający płytkę ‘Angry’ z udziałem Tippa irie oraz ‘Jah War feat. Flowdan. Ten drugi pojawia się również w numerze z zapadającą w pamięć zaśpiewką – ‘The Warning’. Całość jest niezwykle przemyślana i zrównoważona. Od skocznych ‘Angry’ i ‘Murder We’ przez co raz cięższe klimaty docieramy do końcowych kawałków, które często wywołują ciarki na plecach.
Wrogowie regowych wokali nie mają się tu czego czepiać, gdyż te są ładne i „zakamuflowane”. Ci, którzy boją się zbyt ciężkiego brzmienia, z którego dotychczas znany był The Bug, mogą odetchnąć z ulgą. Wreszcie wielbiciele producenta mogą stwierdzić, że ten krążek jest potwierdzeniem wielkiej klasy artysty. Zdaniem: może nie tyle album dla wszystkich, co dla tych otwartych na świeżą i nienużącą muzykę. Bardzo ważny album tego roku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz