12 grudnia 2008

London Elektricity - Syncopated City


Drum’n’bassowy wątek kontynuowany. Nadal za sprawą wytwórni Hospital Records, tym razem jednak dzięki albumowi London Elektricity. To już nieco, a raczej zupełnie inne brzmienie niż Logistics. Dużo, dużo mniej technicznego zacięcia, więcej piosenkowości. Mnóstwo na ‘Syncopated city’ melodii, które po tym jak krążek się kończy, pozostają na długo w głowie i nie pozwalają o sobie skutecznie zapomnieć. Takie właśnie pamiętliwe dźwięki pojawiają się w ‘Point Of No Return ‘ (swoją drogą dość mroczne obrazy prowokuje ten kawałek) czy ‘Outnumbered’ będący świetnie wyprodukowaną… piosenką. Na płycie pojawia się wiele wokali, które wzbogacają swoisty efekt piosenkowości. Tony Colman zaprosił dwie obdarzone ciekawymi głosami wokalistki: Liane Carroll i Elsę Hedberg, które świetnie odnalazły się w płynącej d’n’b stylistyce. Zaśpiewać postanowił również sam (‘Sat Nav’ czy wspomniane już ‘Outnumbered’). Sporo też na tym albumie humoru i lekkości – patrz elektryczne gitary w numerze ‘All Hell Is Breaking Loose’.
Nie jest to płyta, którą można z łatwością odegrać na koncertach. Mało tu żywego brzmienia, a live actu z samplerów i komputera koncertem nazwać nie można. Mimo wszystko, nowy album London Elektricity to duża dawka pięknych i energetycznych numerów, zakończona inną wersją znanego utworu – ‘Syncopated City Revisited’. To propozycja dla tych, którzy myślą, że drum’n’bass to muzyka pozbawiona duszy i pięknych momentów. A także dla tych, którzy zwyczajnie szukają odmiany, bo dla przesiąkniętych tym gatunkiem słuchaczy, to po prostu kolejna dobra i tylko dobra płyta.

Brak komentarzy: