APPARAT
The Devil's Walk
Mute
Słucham nowego albumu Apparata, a w myślach wciąż mam jego genialny koncert, który dał podczas tegorocznej edycji Festiwalu Tauron Nowa Muzyka. To był magiczny czas, obfitujący w poruszenia, zrywy gitar, wokalu, także wiatru. Artysta zaprezentował wtedy sporą część materiału z płyty. Przede wszystkim jednak był to pokaz umiejętności wspaniałego producenta, któremu samo siedzenie za laptopem przestało wystarczać. Cudownie, że dzięki duetowi z Ellen Allien przełamał się do śpiewania – to pewnie wtedy zaczęły padać kolejne bariery, zamiast których pojawiały się nowe ambicje. Ich suma doprowadziła do wydania ‘The Devil’s Walk’ – płyty, będącej kwintesencją muzycznej wrażliwości niemieckiego producenta. Pełno tu igrania z czasem. Sascha próbuje wstrzymać mijające momenty i oddech, rozmywając wszystkie dźwięki i scalając z nich nową rzeczywistość. Uzupełnia to swoim charakterystycznym wokalem, pełnym ciepła, ale jednocześnie swoistego smutku. To wszystko pozwala się maksymalnie zanurzyć i odpłynąć. Wybaczam mu nawet przewidywalność: chwytające za serce patenty nie są na siłę – to cały Apparat. Posłuchajcie singlowego ‘Black Water’ czy ‘Sing Of Los’, a krążek z pewnością was zdobędzie. Zaś jeśli to nie wystarczy – ‘Candil De la Calle’. Najcudowniejsza piosenka, jaką kiedykolwiek nagrał – nowa ‘Arcadia’. To album stworzony do jesiennych wzruszeń.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz