AIR
Love 2
Virgin
* * *
Po raczej średnim ‘Pocket Symphony’ i ukazaniu miłości do żywych instrumentów i wschodniej kultury, Air wraca do korzeni (chociaż czy kiedykolwiek od nich odeszło?) i serwuje (znowu) spokojną, elektroniczną muzykę bardziej nadającą się do domu niż na koncerty. Panowie już raczej niczym nas nie zaskoczą. Zamknięci w ciepłej i wygodnej chill popowej szufladce, ani myślą, by próbować się z niej wyrwać czy kłócić z wizerunkiem czołowego duetu nudziarzy. Tylko, że w tym nudziarstwie jest metoda i to zapewne nie pozwala przejść obojętnie koło kolejnych krążków Francuzów.
Nowy album został zatytułowany ‘Love 2’. Z początku nieco mylące jest intro do pierwszego numeru, bo zaczyna zaskakująco hałaśliwa elektryczna gitara. Jednak już po kilku sekundach pojawiają się znane z poprzednich dokonań Air patenty i jesteśmy w domu. W przyjemnej atmosferze, pośród niejednokrotnie słabych tekstów. Bo chociaż teksty dla Air są raczej sprawą co najmniej trzeciorzędną, gdyż liczy się jedynie muzyka, to – powiedzmy wprost - czasami potrafią rozbroić na tyle, że cała piosenka zaczyna być denerwująca. Znakomitym przykładem tego jest utwór ‘Be A Bee’: ‘So many things I refuse to be / I’d like to be be a bee’. Drugim błędem, jaki popełnił duet był wybór singla, ponieważ ‘Sing Sang Sung’ (i tu znowu brawa dla tekściarza) okazał się być najsłabszym kawałkiem na ‘Love 2’.
Mimo mojego marudzenia, nie mam ochoty wyłączać tej płyty w połowie. Słucha się jej faktycznie z przyjemnością, a kilka tracków po którymś razie nawet zapada w pamięć. Zdecydowanymi faworytami są ‘So Light Is Her Footfall’, swobodnie płynące ‘You Can Tell It To Everybody’ oraz kończące album ‘African Velvet’. Jednakże nie jest to jednocześnie wielkie dzieło, do którego z wypiekami na twarzy będę wracać codziennie. Przydaje się natomiast, gdy nachodzi ochota na coś nieinwazyjnego i kojącego.
Wiadomo, że Air to specjaliści od spokojnych brzmień, które mogą stanowić eleganckie tło w jeszcze bardziej eleganckim domu. Że obdarzeni są wysokimi głosami, które brzmią niczym żeńskie wokale i że z pewnością niczego już nie zmienią. Zaczęli się powtarzać, ale nic ich to nie obchodzi. Może to i dobrze – w końcu w przyrodzie musi być coś stałego. Tylko, że jeśli to jeszcze nie zaczęło nużyć, to w niedalekiej przyszłości na pewno zacznie. I zapewne prędzej niż później.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz