11 czerwca 2009

Trzy dni w Wawie.

Tym razem przyszło mi poznać Warszawę z nieco innej strony niż ostatnio. Fakt, że znowu się nie nawiedzałem jakoś specjalnie, ale i tak zasmakowałem większej ilości atrakcji niż w lutym.

Muszę to zaznaczyć: pomimo, iż w stolicy jest ciekawie i zawsze coś się dzieje, to nie chciałbym tam jednak mieszkać. Na chwilę obecną cenię jednak mniejszy tłok, wolniejsze tempo życia i niekoniecznie szybkość chodzenia bliską prędkości antylopy. Mimo wszystko kłamać nie będę, jeśli napiszę, że było świetnie.

Dzień pierwszy: nuda i rozczarowanie?
Podobnie, jak w lutym, dopadło mnie poczucie „po co ja tu przyjechałem”. Miałem ochotę zebrać się powrotem na dworzec i pojechać do domu, jak dobrze, że nie było powrotnego pociągu i jakoś się powstrzymałem. Złe samopoczucie potęgowała wisząca na ramieniu ciężka torba. Na szczęście, kiedy tylko nadszedł miły wieczór, wszystkie minusy poszły w niepamięć. Może lepiej pominę dzień pierwszy?

Dzień drugi: wow, metro!
Kiedy tylko Basia pokazała mi, że jest takie cudo jak bilet dobowy na komunikację miejską, przyszło mi do głowy pobieżne zwiedzanie. Nie żebym oglądał jakieś zabytki, nie. Postawiłem na zieleń.
Stacja: Służew
Kierunek: Młociny
Przystanek: Centrum
Cel: ???
Do centrum przyjechałem tylko się rozejrzeć, pokręciłem się godzinę po Juniorze i czym prędzej ruszyłem dalej.

Stacja: Centrum
Kierunek: Kabaty
Przystanek: Politechnika
Cel: WaxBox
Zanim jednak znalazłem ten płytowy sklep, pierwsze, co rzuciło mi się w oczy to ogromne połacie zieleni. Nie mogłem ominąć takiego parku w samym centrum miasta, więc czym prędzej tam pognałem. Później szybki zakup i…

Stacja: Politechnika
Kierunek: Kabaty
Przystanek: Pole Mokotowskie
Cel: zieleń!!!
Jeżeli czegoś zazdroszczę Warszawiakom, to właśnie Pola Mokotowskiego. Lasu w samym środku miasta, gdzie można pobiegać, odpocząć, po prostu się polenić w wolnej chwili. Ja zostałem tam niezbyt miło przywitany, ale aż wstyd się przyznać, co się stało. Podobno na szczęście;))

Stacja: Pole Mokotowskie
Kierunek: Kabaty
Przystanek: Służew
Cel: Przebrać się!
A potem znowu szybka wycieczka do centrum, gdzie znajduje się jakże świetny sklep SideOne. Tam dwugodzinny pobyt, odsłuchy, rozmowa o drugim obiegu (trzeba będzie rozwinąć temat w jakimś poście kiedyś) i oczywiście zakupy. „Wściekły” na siebie jestem, że aż tyle wydałem ;-))
Powrót … chyba wymarzony. Deszcz zlał mnie całego, z włosów ciekły strumienie wody, za to torba świetnie poradziła sobie z ochroną jakże cennych płyt;) Szkoda tylko, że pare godzin wcześniej rozwalił mi się od niej pasek. Jednak moje umiejętności rozwiązywania problemów w połączeniu z wyobraźnią pozwoliły mi go naprawić – trzyma się po dziś dzień…

Dzień trzeci: mam dość żarcia!
No właśnie, musiałem oprzeć się na ofercie jakże cudownej sieci, jaką jest mak fak. W pierwszy dzień, to może sprawiło mi jakąś tam przyjemność (co niezdrowe, to przyjemne), ale trzeci dzień czułem się jak typowy amerykański nastolatek. Mam nadzieję, że wielkich szkód nie narobiłem. Potem trochę stania w kolejce po bilet (brak miejsc siedzących…), ostatnie zakupy w sideone (dołożyłem do zamówienia nowego Prefuse 73 – ciekawie będzie), krótka rozmowa i… wielka bieganina! Ostatniej części rozwijał nie będę, ale adrenalina skoczyła mi wysoko, bałem się, że spóźnie się na pociąg. Na szczęście się udało.

Co przywiozłem z wyprawy? Sporo. Sprawdzajcie bloga, czytajcie, po reckach poznacie ;)

1 komentarz:

omma pisze...

"Ja zostałem tam niezbyt miło przywitany, ale aż wstyd się przyznać, co się stało. Podobno na szczęście;))"

??????????

ej no przez ta podróz w kosmos nie wiem co z tym polem mokotowskim, chyba, ze mi opowiadałes, ale nie skumałam...

Pavelo wybacz ;D

powiem Ci że cos w tym zabieganiu jest, ale wawe polubiłam MIMO WSZYSTKO!!!!!!!!!!!

no i nie ugotowalam nic konkretnego :( a Ty miecha potrzebowałes ;)

DO JAK NAJSZYBSZEGO!!!!!!!!!!!!!!