23 maja 2009

5 years of BEATS FRIENDLY















Urodziny minęły, pięć lat uczczone. Wypadałoby więc napisać kilka słów. Ogólnie imprezę uważam za udaną. Najpierw stopniowo parkiet rozkręcali Lexus z Bartkiem Winczewskim. Kiedy nazbierało się już ludu – a tego było naprawdę dużo, o wiele więcej niż na kwietniowym evencie – stery przejął Ben Westbeech. Zaczął swoim remixem numeru ‘Love’ Jose Jamesa, by potem grać świetne house’owe numery z klasycznym już ‘Around The World’ Daft Punk czy wręcz zajebistym ‘The Rat’ Lovebirds na czele. No i wszystko było naprawdę super – wkręciłem się na maxa szybko, pomijając już ceny drinków we FLOW, dzięki rumowi z colą. Czuć było entuzjazm i radość klubowiczów. Wtedy Westbeech zszedł z bpmu i pojechał selekcją około-hip hopową. Trochę za wcześnie, ale jak się okazało, złe miało dopiero nadejść. Zamiast miksować Dawida Bowie z Madonną i oklepanym ‘Billy Jean’, mógł oddać stery spowrotem w ręce Beatsów. Tego jednak nie zrobił i zaczął puszczać numery niczym ze studenckiej biby – rock’n’roll też się załapał… W efekcie chłopaki trochę siedzieli z założonymi rękami, a Novika nie pośpiewała praktycznie wcale. Ja po tym świetnym house’owym początku nie miałem siły, ale też jakoś nie umiem się bawić przy takiej selekcji. Może po prostu nastawiałem się na coś innego. Facet miał też śpiewać, a trochę tego było za mało… Byłoby o wiele lepiej gdyby około 2 oddał DJkę gospodarzom. No ale, ponieważ ideał jest nieuchwytny wiec i tym razem coś musiało zgrzytnąć. Tak czy inaczej opłacało się jechać, choćby po to żeby przekonać się, że wolę, kiedy Westbeech śpiewa na płycie, niż gdy gra na imprezie.

Brak komentarzy: