JAMIE WOON
Mirrorwriting
Polydor
* * * i pół
Singlowy 'Night Air' narobił ogromnego smaka, a wyszedł trochę odgrzewany kotlet. Czyli mamy obdarzonego świetnym, delikatnym i ciepłym wokalem faceta, który śpiewając porusza serca. Do tego stare patenty na wzruszenie, a więc lekki falsecik i intymne melodie wyśpiewywane na oszczędnych podkładach, którym blisko momentami do The XX. Fajnie - dziewczyny mają do kogo wzdychać, a faceci mają wymarzony prezent dla swoich ukochanych. Z jednym zastrzeżeniem - to naprawdę fajny prezent. Nic nowego i nic odkrywczego, ale 'Mirrorwriting' wchodzi całkiem dobrze w całości i chociaż momentami nuży, to ogólnie nie męczy. Może w zalewie wszystkich nowoczesnych dźwięków, tricków i gadżetów wspomagających artystów, dobrze jest mieć na półce coś, co przypomni, czym jest wrażliwość w XXI wieku? Tym bardziej, że album świetnie sprawdza się wieczorami. Można go wykorzystać jako background do relaksowania albo wyć w niebo z Jamiem o wyższości nocy nad dniem. Suma sumarum dobrze jest, kiedy od czasu do czasu pojawia się taki śpiewak i aż szkoda go lekceważyć, nawet jeśli nie nagrywa płyty roku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz