21 maja 2011

Retrospekcja w 2010: Teebs.


TEEBS
Ardour
Brainfeeder
* * * * *

Po singlowym ‘Why Like This’ spodziewałem się, że album Teebsa będzie popisem kolejnego producenta na polu tworzenia abstrakcyjnych form zamkniętych w ramy bitów. Moje spodziewania rozmyły się już przy pierwszym kontakcie z krążkiem ‘Ardour’. Potwierdziło się za to, że muzyka kreowana przez Teebsa jest wręcz fantastyczna i trudno zamknąć ją w gatunkowe ramy.
Po pierwsze, niesamowicie mocno urzekła mnie wrażliwość tego producenta. Rytmiczne postukiwanie nadające rytm utworom stanowi jedynie bardzo wycofany szkielet kompozycji. Ponad nim unosi się cała gama przeróżnych brzmieniowych wycieczek wysoko w chmury. Gdzieś w odstępie między jedną chwilą, a drugą, wtłoczone są dzwonki, pomruków, szumy, nawet gitary, a jednocześnie pozostawionej jest mnóstwo przestrzeni, którą można upajać się do woli. Zero w tym nadęcia, stawiania formy nad treścią, popisywania się czy fajerwerków. Czysta miłość do dźwięków. Nie oglądając się na ograniczenia autor prowadzi nas przez krainę własnych pomysłów, dając solidne podstawy, a zarazem nie trzymając przy ziemi.
Tak więc, jeśli Flying Lotus odbywa wycieczki w kosmos, to Teebs choć nie pokonuje atmosfery jest równie ciekawy i intrygujący, a przy tym może nawet bardziej kojący. Świetna płyta wręcz stworzona do domowych kontemplacji i zachwytów.

Brak komentarzy: