12 października 2008

Dwa dni OffCamery.


Na liście festwali muzycznych zagościła nowa pozycja - Offcamera. I wcale się tu nie pomyliłem. Wiem, że Offcamera to festiwal filmowy. jednakże, dzieki zainwestowaniu również w muzyczną stronę wydarzenia, można muzykę i film zestawić równorzędnie na pierwszym miejscu. Nie będzie więc wielkim zaskoczeniem, jesli ktoś na tego eventa wybierze się tylko ze względu na zaproszonych artystów sceny muzycznej. Tak było w moim przypadku. Udało mi sie zobaczyć występy artystów z trzeciego i czwartego dnia festiwalu i stwierdzam, że było warto.
Dzień trzeci to występy Pustek, Noviki i Gillesa Petersona a także DJów kolektywu Beats Friendly - Mr.Lexa i Rawskiego, którzy początkowo mieli supportować radiowca z Wielkiej Brytanii. Okazało się jednak, że Gilles przywiózł własnego człowieka. Śmiem twierdzić, że publikę znacznie lepiej rozgrzaliby polscy reprezentanci. Fragment seta supportera (bo do tej pory pojęcia nie mam jak się nazywa) który usłyszałem, dużo bardziej nadawałby się do radia niż na klubowy parkiet. Przykład? Zagranie numeru 'Telephone' z ostatniego krążka Eryki Badu - niedość że kawałek powolny to moim zdaniem nadający się jedynie do odsłuchu domowego, gdyż jest naładowany emocjami, które nijak pasują do tańca. Nawet bujania. Po nim swój występ zaczął pan Peterson. Spodziewałem się tego, że w set wplecione będą kawałki z pogranicza disco, broken beatu z jakimiś nu jazzowymi wpływami i nie mogę powiedzieć, żeby mnie zaskoczył. Moim zdaniem nie zagrał specjalnie oszałamiająco. Set wciągnął mnie na krótką chwilę, gdy pojawiły się nieco bardziej techniczne utwory. Potem zaczęło się najgorsze: Gilles złapał za mikrofon i zaczął do niego gadać, ściszając co chwila muzykę. Rozczarował mnie tym bardzo. Takie konferansjerskie zagrywki kojarzą mi się z marnymi dyskotekami, do których nastawiony jestem conajmniej wrogo... Ogólnie rzecz ujmując set Gillesa mnie nie powalił i nie porwał. Dużo bardziej podobała mi się selekcja Beatsów i aż bolało, że nie było nikogo na parkiecie.
Wcześniej swój koncert miała Novika wraz z zespołem. Niestety, zdarzyły się jakieś techniczne wpadki i koncert zaczął się z opóźnieniem. Dodatkowo został skrócony do pół godziny. Brakowało mi też Marsiji na chórkach - chociaż brawurowo zastąpił ją Sqbass.

Dzień czwarty upłynął bardziej pod znakiem koncertów niż setów. Główną gwiazdą wieczoru miał być ośmio-osobowy skład projektu Nostalgia 77. Wcześniej jednak niezły popis dali panowie z projektu Baaba. Chłopaki bawili się muzyką jak tylko można było i wspierani przez obdarzoną pięknym głosem panią zapowiadającą pociągi porwali publikę. Nadszedł czas na gwiazdy wieczoru. Znów męski skład. Zagrali bardzo jazzowo. Dodałbym jeszcze przymiotnik: filmowo. Dźwięki klaiwszy, gitar i perkusji wspomagane były przez sekcję dętą. Brakowało mi jedynie smyczków żeby wprowadzić mała nutę melancholii. Myślałem, że to najciekawsze wydarzenie wieczoru, ale okazało się, że najlepsze dopiero nadejdzie. Wcześniej jednak warto było odwiedzić klub restauracyjny - tzw. mała scenę, na której parkiet rozgrzewali Envee i chłopaki z kolektywu Piękni Chłopcy grają Piękne Piosenki. Selekcja dużo bardziej ciekawsza niż ta Gillesowa jakoś mi podeszła. Trudno było ustać w miejscu. Tymczasem na dużej scenie rozłożyli się Flykkiller. Kto przegapił, niech żałuje. Trzy osobowy skład wyzwolił niesamowicie duża porcję energii. Pojawiły się numery z debiutanckiego krązka takie jak 'Flykkiller' w remixie Davida Holmesa (wykonywany na żywo jest jeszcze lepsze niż oryginał) czy 'Peroxide'. W większości jednak występ składał się z nowych numerów, które fani dobrze znają. Nie znaczy to jednak, że Fkk niczym nie zaskoczyli. Przeciwnie: pojawiły się kolejne świeżutkie numery. Pochodzący z nadchodzacej płyty 'Over', który wywołuje niesamowite ciarki czy kawałek nagrany na ścieżkę dźwiękową do fińskiego filmu. To był najlepszy koncert zagrany podczas mojej dwudniowej wizyty na festiwalu.

Warto wspomnieć o lokalizacji, gdyż ta była dość ciekawa. Otóż klub festiwalowy został umiejscowiony na dworcu PKP w Krakowie (stąd pani od pociągów). Wszystko wyglądało naprawde fajnie, wykorzystano cały dworzec. Hall na sale koncertową, restauracje na klub a poczekalnie na ...chill out. Dobre rozwiązanie, mam nadzieje, że zostanie jeszcze wykorzystane w przyszłości.

Festiwal Offcamera nie tyle ma szanse stać się kolejnym pretendentem do festiwali roku, co już nim jest. Inwestycja w artystów światowej klasy i zaproszenie ciekawych polskich wykonawców to strzał w dziesiątkę. Zastnawiam się skąd organizatorzy wzięli tyle pieniędzy. Spora nagroda i honoraria... Tak czy inaczej już czekam na kolejną edycję.

Brak komentarzy: