Od pewnego czasu chodziła za mną zimna elektronika. Downtempowe beaty mające być tłem do smutnie snujących się deszczowych dni, kiedy nie ma się ochoty na nic innego prócz grzania stóp i dłoni w cieple domowego ogniska. Przytłaczające smutnym klimatem nagrania, które tak naprawdę dodają otuchy. I wtedy pojawiła się informacja z wytwórni Studia !K7, że nadchodzi jedna z ciekawszych premier tegorocznej jesieni. Że swoją trzecią w doborku płytę wydaje kanadyjski artysta, producent i wokalista - Milosh.
Twórca ten dośc wcześnie zamieścił na stronie promującej album fragmenty swoich najnowszych dokonań. Wzbogacił to oprawą graficznej w klimacie okładki albumu. I dzięki temu narobił mi sporego apetytu na swoje najnowsze dzieło zatytułowane dość zabawnie, 'iii'.
Krążek wypełniają utwory przepełnione jednocześnie melancholią i ciepłem. Wszystko od początku do końca jest typowo Miloshowskie. Elektroniczne pejzaże dźwiękowe malowane w sprawny i wielowarstowy sposób odsłaniają się całkowicie przy pełnym zasłuchaniu. Dzięki temu że jednocześnie nie wymagają wielkiego skupienia są lekkie i płynące. Kuszą przyjemnością i nastrojem, jaki za sobą niosą. A wszystko wspomagane jest przez subtelne partie żywych instrumentów, np gitary czy smyczków jak w pięknym utworze 'Another Day'. Jak to zazwyczaj bywało, tak i tym razem Milosh sam zaśpiewał wszystko od poczatku do końca. Ma miękki i przyjemny głos a to dodatkowo wzmacnia atmosfere krążka. Jego wokal niesamowicie dobrze komponuje się z muzyką i tworzy z nią cudowny duet. Dla niektórych wadą może być pewna monotonność, którą w swój album wpisał jego twórca. Czesto przez cały utwór przewija się jeden zapętlony motyw. Ktoś inny może pokusić się o opinię, że krązek jest zbyt mało zróżnicowany i tak naprawde poszczególne numery opierają się na tym samym schemacie. Może to i racja, ale to chyba był zamysł autora i moim zdaniem jest to mimo wszystko zaleta krążka. Dzięki temu 'iii' maksymalnie wpisuje się w klimat wspomnianych już jesiennych, deszczowych dni i splata się z nimi na tyle mocno, że płyte można słuchać wciąz i wciąż. Najlepiej sprawdza się tuż przed samym snem jako sposób na wyciszenie i odprężenie się przy łagodnie płynących dźwiękach i ciepłym wokalu Milosha. I chociaż nie jest to album pełen fajerwerków, to chyba w tym tkwi jego siła.
2 komentarze:
tworzy zgrabna, przemyslana calosc, pozwala na ta godzine [ albo i mniej? nie ejstesm w stanie ocenic ile trwaja wszystkie utowry..bo ten krazek zawsze konczy sie dla mnie za szybko, za wczesnie..]. jest wciagajaco, hipnotyzujaco, spokojnie, leniwie i elektrycznie.
to taka wedrowka do innej krainy..krainy cudow, morskich nimf, oblokow, zlotych rybek....
jedna z moich ulubionych plyt w osttanim czasie.
pozwala na ta godzine" sie zapomniec"
zapomnialo mi sie ;)
Prześlij komentarz