15 października 2008

Milosh - iii


Od pewnego czasu chodziła za mną zimna elektronika. Downtempowe beaty mające być tłem do smutnie snujących się deszczowych dni, kiedy nie ma się ochoty na nic innego prócz grzania stóp i dłoni w cieple domowego ogniska. Przytłaczające smutnym klimatem nagrania, które tak naprawdę dodają otuchy. I wtedy pojawiła się informacja z wytwórni Studia !K7, że nadchodzi jedna z ciekawszych premier tegorocznej jesieni. Że swoją trzecią w doborku płytę wydaje kanadyjski artysta, producent i wokalista - Milosh.
Twórca ten dośc wcześnie zamieścił na stronie promującej album fragmenty swoich najnowszych dokonań. Wzbogacił to oprawą graficznej w klimacie okładki albumu. I dzięki temu narobił mi sporego apetytu na swoje najnowsze dzieło zatytułowane dość zabawnie, 'iii'.
Krążek wypełniają utwory przepełnione jednocześnie melancholią i ciepłem. Wszystko od początku do końca jest typowo Miloshowskie. Elektroniczne pejzaże dźwiękowe malowane w sprawny i wielowarstowy sposób odsłaniają się całkowicie przy pełnym zasłuchaniu. Dzięki temu że jednocześnie nie wymagają wielkiego skupienia są lekkie i płynące. Kuszą przyjemnością i nastrojem, jaki za sobą niosą. A wszystko wspomagane jest przez subtelne partie żywych instrumentów, np gitary czy smyczków jak w pięknym utworze 'Another Day'. Jak to zazwyczaj bywało, tak i tym razem Milosh sam zaśpiewał wszystko od poczatku do końca. Ma miękki i przyjemny głos a to dodatkowo wzmacnia atmosfere krążka. Jego wokal niesamowicie dobrze komponuje się z muzyką i tworzy z nią cudowny duet. Dla niektórych wadą może być pewna monotonność, którą w swój album wpisał jego twórca. Czesto przez cały utwór przewija się jeden zapętlony motyw. Ktoś inny może pokusić się o opinię, że krązek jest zbyt mało zróżnicowany i tak naprawde poszczególne numery opierają się na tym samym schemacie. Może to i racja, ale to chyba był zamysł autora i moim zdaniem jest to mimo wszystko zaleta krążka. Dzięki temu 'iii' maksymalnie wpisuje się w klimat wspomnianych już jesiennych, deszczowych dni i splata się z nimi na tyle mocno, że płyte można słuchać wciąz i wciąż. Najlepiej sprawdza się tuż przed samym snem jako sposób na wyciszenie i odprężenie się przy łagodnie płynących dźwiękach i ciepłym wokalu Milosha. I chociaż nie jest to album pełen fajerwerków, to chyba w tym tkwi jego siła.

2 komentarze:

SUFRA pisze...

tworzy zgrabna, przemyslana calosc, pozwala na ta godzine [ albo i mniej? nie ejstesm w stanie ocenic ile trwaja wszystkie utowry..bo ten krazek zawsze konczy sie dla mnie za szybko, za wczesnie..]. jest wciagajaco, hipnotyzujaco, spokojnie, leniwie i elektrycznie.
to taka wedrowka do innej krainy..krainy cudow, morskich nimf, oblokow, zlotych rybek....
jedna z moich ulubionych plyt w osttanim czasie.

SUFRA pisze...

pozwala na ta godzine" sie zapomniec"

zapomnialo mi sie ;)