15 września 2009

Laurent Garnier kleptomanem


LAURENT GARNIER
Tales Of A Kleptomaniac
[PIAS]
* * * *


Na swoim nowym albumie Laurent Garnier połączył techno z energią rocka, zadziornością hip hopu, funkową radością, a nawet i drum'n'bassem. To nic nowego, bo do tego słuchaczy zdążył już przyzwyczaić, ale tym razem, za jego muzyką jakby stoi coś więcej.

Przede wszystkim jest o wiele bardziej energetycznie niż na ostatnim albumie Francuza. Klimaty przeplatają się na tyle niezauważalnie, że tworzą coś w rodzaju nowej jakości, a dograne żywe instrumenty dodają całości charakteru, podkreślając jednocześnie organiczne brzmienie produkcji Garniera. Już sam początek zdradza nam, że przez najbliższe 75 minut nie będzie nudno. Album złożony z dwunastu kompozycji, raz mniej, raz bardziej, ale cały czas trzyma napięcie, a wytchnienie daje dopiero zakończenie krążka.
Nasuwają mi się dwa wnioski dotyczące tego albumu. Pierwszy to taki, że Laurent Garnier bez wątpienia wypracował styl produkcji i brzmienie do perfekcji. Drugi wniosek dotyczy odbioru krążka. Jest coś, co nie pozwala mi się w pełni zachwycić ‘Tales Of A Kleptomaniac’. Swoisty mur, którego nie da się przebić i chociaż jest miło, to po odsłuchaniu płyty zostaje niedosyt. Tak jakby do stuprocentowej radości brakowało dosłownie kilku dźwięków. Kilku, ale jak widać kluczowych. Ważną rzeczą jest też fakt, że kompletny odbiór tej muzyki jest możliwy przy dokładnym wsłuchaniu i wyłapaniu pozornie niewielu niuansów. Tylko wtedy z czystym sumieniem można stwierdzić, że opowieści Francuza są porywające. Bez tego, chociaż wciąż taneczne, bywają jedynie ciekawe.

Brak komentarzy: