JIMPSTER
Amour
Amour
Freerange Records
* * * * *
‘Amour’ z 2006 roku, było pierwszą płytą Jamiego Odella wydaną w wytwórni, której szefuje – Freerange Records. Zarówno to, jak i ścieżka, którą label kroczył, zobowiązywały do pewnych zmian. Future jazzowe brzmienie uzyskane na poprzednich krążkach poszło troszkę na bok, ustępując miejsca deep house’owym, wzbogaconym o downtempowe chill outowe wstawki, brzmieniom. Taka właśnie jest czwarta płyta w dorobku Jimpstera.
Zaczynając od łagodnego, ciepłego ‘In An Analogue Way’ przez ponad godzinę pozostajemy w klimacie lekko kołyszących, a jedynie momentami bardziej tanecznych kompozycji. Wszystkie kawałki mają w sobie pierwiastek rozmycia, pozwalają odpłynąć i znakomicie nadają się do relaksu na wygodnej kanapie. W przeciwieństwie jednak do choćby ‘Martian Arts’ pozbawione są nużących i monotonnych fragmentów. Tutaj miejsca na ziewanie nie ma, brzmienie jest bardziej zróżnicowane, a do tego pojawią się goście. I to nie byle jacy. W nagraniach wzięli Capitol A w organicznym ‘Left & Right’ czy Diamondancer w najbardziej chyba house’owym numerze na krążku.
Znowu doszło do sytuacji, w której numery bardziej sprawdzają się bardziej do chillowania niż klubowych harców, bo usłyszeć je na parkiecie, może poza warm-upem, pewnie było trudno. Piszę używając czasu przeszłego, ale jestem zdania że ta płyta się nie zestarzała i wciąż bardzo miło się jej słucha. Zwłaszcza podczas nocnych powrotów samochodem. A na nowy krążek Jimpstera trzeba pewnie jeszcze trochę poczekać...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz