13 maja 2008

frustracje nt. polskiego rynku muzycznego #1

Nie wiem dlaczego, ale przyszła mi dziś do głowy taka myśl, żeby wywalić cała swoją frustracje dotyczącą polskiego rynku muzycznego. No to lecimy.
Nie chce mi się wprowadzać jakichkolwiek tytułów, podtytułów czy numeracji, więc polecę po kolei. uwaga: może być chaotycznie, bo pisze w emocjach.

Jakiś czas temu na rynku polskim ukazały się dwa świetne krążki: 'Herbs' Loco Star i 'Plim Plum Plam' Oszibarack. Pierwsza w Kayaxie, druga w 2.47. Dwa bardzo fajne labele (wydają w nich odpowiednio np: Novika, Smolik, a w drugim: Husky). Ponieważ jednak te krązki są na światowym, naprawde, poziomie - zginą. Zalane falą tandetnej pseudomuzyki, która kręci 90% "słuchaczy". Smutne.
Czym jest pseudomuzyka? Rozpatrujmy.
Feel - tandetne popowe pioseneczki z ckliwymi tekstami, które mogłyby zostać napisane przez gimnazjalistów. Bez żadnego przesłania,bez jakichkolwiek fajnych momentów. Ale nastolatka się wzruszy. Grane od wakacje w kółko w stacjach, które same o sobie mówią "najlepsza muzyka pod słońcem" i "siła muzyki". Bije żenadą na kilometr, ale zespołu pana Kupichy wszędzie pełno. I ja się pytam: za jakie grzechy??
Doda - pani wydała płyte, którą zatytułowała 'Diamond Bitch'. Znowu tandetna muzyka, głupie teksty w stylu ,,Dżagi'' autorstwa Virgin i masa skandali, bo - powiedzmy to szczerze - bez nich ta płyta by zginęła. No chyba, że ktoś odkryłby ją bez skandali. Mnóstwo ludzi leci przecież na proste głupawe melodie do odkurzacza i zmywarki. A, to przecież się lansuje w mtv, rmfie i gdzie tam jeszcze....po co stawiać na coś ambitniejszego, prawda?
Ostatnio na rynku ukazała się płyta Maryli Rodowicz. Produkował ją nie kto inny jak Smolik. Ten sam, który wydał 3 świetne krązki producenckie. Szanuje i lubie człowieka i jego produkcje bardzo, ale... oddzielmy matme od polskiego, morze od lądu a wode od ognia. Przecież jego muzyka nie pasuje do osobowości Maryli Rodowicz (której piosenek nie lubię, ale jako osobe szanuje bardzo). Tak samo jak nie pasuje do Krawczyka (to była moim zdaniem totalna żenada)
Składanki. Tak, celowo używam pejoratywnego słowa składanki, bo za kompilacje tego uznać nie można. Zalew "loungowej" pseudomuzyki wybieranej przez Trzcińskiego. Masakra. I sposób reklamowania: "świetna do spotkań towarzyskich"... Darujcie, prosze... Albo ta durna seria 'the best.... ever' Ostatnio powybierali piosenki dla dzieci. Na rynku jest mnóstwo tego typu dziadostwa, bo majorsy wyczuły koniunkture-to trzaśniemy następny składak. I wszędzie te same piosenki. Marze o tym, by moje dziecko wolało słuchać Build An Ark czy Jose Jamesa, a nie teletubisów i pana tik taka...

Jakiś czas temu okazało się, że zagraniczne płyty można wydawać w rozsądnej cenie. Wystarczy tylko.... zrezać całkiem bookleta, okroić go, obedrzeć ze wszelkiej świętości i zostawić tylko frontową częśc okładki i trackliste. Czy booklet naprawde kosztuje 30 PLN? Darujcie, bo to żałosne. I jeszcze ten szpecący płyte napis "WYDANIE POLSKIE"... To ta nalepka na folii nie wystarczy?! Chociaż-i to się chwali-ostatnia płyta Eryki Badu została wydana w akcji "zagraniczna płyta-polska cena" z pełnym bookletem, w jewel casie i bez tego durnego napisu: czyżby zapowiedź nowej ery?

Długi post się zrobił, a to i tak nie jest nawet połowa problemów polskiego rynku muzycznego. jak mnie najdzie znowu, to dopisze kolejną część. A póki co, wracam do normalnego postowania i normalnej MUZYKI przez duże M:))

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Ten tekst: ŻENADA!!!