Bardzo przyjemnym momentem jest zdobycie płyty, za która trzeba się było troszkę pouganiać wcześniej. Tym bardziej, jeśli płyta jest rzadka i/lub trudna do zdobycia w Polsce (to akurat kryterium spełnione jest najczęściej). W tym jednak przypadku, dzięki któremu powstaje ten tekst, chodziło o krążek teoretycznie prosty do zdobycia. Album miał się pojawić w polskiej distro już od 26 stycznia – i tak późno zważając na to, że światowa premiera odbyła się w 2008 roku. Potem polska premiera została przesunięta na początek lutego. Mimo tego nigdzie nie można było znaleźć krążka ‘Where You Go I Go Too’ autorstwa Lindstroma. Biegałem po sklepach internetowych, po empikach, saturnach i zero płyt. Wreszcie pojawiła się wzmianka na stereo.pl, który to obiecywał wysłać płytę w 24 godziny. Tak się jednak nie stało, musiałem więc odwołać zamówienia (razem z nim anulować wysyłkę płyty Flying Lotusa, którą to również miano wysłać w 24 godziny…). Wreszcie dopadłem ją w silesianskim empiku. Cała partia ma spękane pudełka, ale oto jest! Po wielu tygodniach oczekiwań mam. I przez to naszło mnie żeby napisać o tym wszystkim, co się w Polsce z płytami wyprawia.
Jakiś czas temu do wiadomości publicznej podana została informacja, że płyty wydane w labelu Tru Thoughts mają trafić na polskie rynek (znowu rok opóźnienia). Dystrybucją miał zająć się Eblok. I tak się zajął, że tych płyt też jakoś nigdzie nie widać. Na merlinie – wysyłka w siedem dni, zaś cena astronomiczna – 92,5 zł. Przesada to mało powiedziane. Nieco taniej można dostać ją poprzez empik.com – ale tylko nieco. Natomiast, jeśli mowa o salonach „fizycznych” ta pozycja widnieje może w kilku punktach sprzedaży ze statusem „na wyczerpaniu”. Jaki z tego wniosek? Że do sprzedaży trafiło pewnie 50 płyt na cały kraj: „i tak się cieszcie, że macie chociaż tyle”. Z jednej strony nie dziwię się dystrybutorowi, gdyż Kylie Auldist, Lizzy Parks czy Hint, to nie są wykonawcy, których zna choćby 25% Polaków. Z drugiej jednak strony czy nie lepiej byłoby ułatwić kupno tych płyt chociażby otwierając sklep internetowy działający przy wytwórni? Tak zrobili SonicRecords czy iSound i chwała im za to, gdyż wszystkie pozycje nie dość, że są dostępne, to są o wiele tańsze niż w takim empiku na przykład. Trochę gorzej kształtuje się sytuacja kontaktu z klientem, gdyż wysyłając pytanie o dostępność danej płyty raz otrzymałem odpowiedź, innym razem nie (i Flying Lotusa w rezultacie nie posiadam dalej).
W kwestii wyboru spośród różnych krążków, jeśli mowa o sieciówkach, przoduje zdecydowanie empik. To w zasadzie zależy od salonu, ale w wielu spotkałem naprawdę bogato zaopatrzoną półkę „Nowe Brzmienia”, na której to stały płyty takich wykonawców jak np. Pendulum, Dave Aju, Luomo czy polskie Catz’n Dogz. Sporo można też znaleźć mixów dla Fabric czy różnych kompilacji (chociaż najczęściej są to słodkie sexy house składaki…). Jedyna przeszkoda bywa cena. Za krążki z tejże półki często trzeba wyłożyć nie mniej niż 60 PLN. Mniej płacimy w Saturnie, ale tamtejsza oferta krążków jest bardzo rzadko aktualizowana i mniejsza niż w empikach. Coraz rzadziej mnie zadowalają Saturny i sieć MediaMarkt (ta ostatnia to już praktycznie w ogóle).
Najbardziej odpowiada mi oferta sklepów warszawskich (niestety…dobrze, że prowadzą sprzedaż wysyłkową) SideOne i WaxBox. Te dwa miejsca oferują naprawdę spory katalog płyt, których w typowej polskiej distro nie uraczysz. Ceny są, jakie są – to pewnie wynika z kosztów sprowadzania tych albumów, ale często trafiają się wyprzedaże i można trafić na bardzo ciekawą płytkę po cenie niejednokrotnie niższej niż 40 złotych. Do podobnego poziomu pretenduje krakowski Rezerwat Winyli, ale dotychczas nie robiłem tam zakupów. Mogłem za to „obejrzeć go na własne oczy” i znajduje się tam sporo winyli. Jak jest z płytami CD nie wiem, ale wydaje mi się, że również można je zamawiać.
Muzyka jest, tylko trzeba poszukać. Czasem troche podenerwowac, że się czeka, a przede wszystkim opróżnia portfel, ale dla tego błysku w oku, dla zapachu farby drukarskiej, dla cudownego brzmienia wypływającego z głośników. I tych paru chwil szczęścia nie zaburzy utrudniony dostęp do muzyki!
Jakiś czas temu do wiadomości publicznej podana została informacja, że płyty wydane w labelu Tru Thoughts mają trafić na polskie rynek (znowu rok opóźnienia). Dystrybucją miał zająć się Eblok. I tak się zajął, że tych płyt też jakoś nigdzie nie widać. Na merlinie – wysyłka w siedem dni, zaś cena astronomiczna – 92,5 zł. Przesada to mało powiedziane. Nieco taniej można dostać ją poprzez empik.com – ale tylko nieco. Natomiast, jeśli mowa o salonach „fizycznych” ta pozycja widnieje może w kilku punktach sprzedaży ze statusem „na wyczerpaniu”. Jaki z tego wniosek? Że do sprzedaży trafiło pewnie 50 płyt na cały kraj: „i tak się cieszcie, że macie chociaż tyle”. Z jednej strony nie dziwię się dystrybutorowi, gdyż Kylie Auldist, Lizzy Parks czy Hint, to nie są wykonawcy, których zna choćby 25% Polaków. Z drugiej jednak strony czy nie lepiej byłoby ułatwić kupno tych płyt chociażby otwierając sklep internetowy działający przy wytwórni? Tak zrobili SonicRecords czy iSound i chwała im za to, gdyż wszystkie pozycje nie dość, że są dostępne, to są o wiele tańsze niż w takim empiku na przykład. Trochę gorzej kształtuje się sytuacja kontaktu z klientem, gdyż wysyłając pytanie o dostępność danej płyty raz otrzymałem odpowiedź, innym razem nie (i Flying Lotusa w rezultacie nie posiadam dalej).
W kwestii wyboru spośród różnych krążków, jeśli mowa o sieciówkach, przoduje zdecydowanie empik. To w zasadzie zależy od salonu, ale w wielu spotkałem naprawdę bogato zaopatrzoną półkę „Nowe Brzmienia”, na której to stały płyty takich wykonawców jak np. Pendulum, Dave Aju, Luomo czy polskie Catz’n Dogz. Sporo można też znaleźć mixów dla Fabric czy różnych kompilacji (chociaż najczęściej są to słodkie sexy house składaki…). Jedyna przeszkoda bywa cena. Za krążki z tejże półki często trzeba wyłożyć nie mniej niż 60 PLN. Mniej płacimy w Saturnie, ale tamtejsza oferta krążków jest bardzo rzadko aktualizowana i mniejsza niż w empikach. Coraz rzadziej mnie zadowalają Saturny i sieć MediaMarkt (ta ostatnia to już praktycznie w ogóle).
Najbardziej odpowiada mi oferta sklepów warszawskich (niestety…dobrze, że prowadzą sprzedaż wysyłkową) SideOne i WaxBox. Te dwa miejsca oferują naprawdę spory katalog płyt, których w typowej polskiej distro nie uraczysz. Ceny są, jakie są – to pewnie wynika z kosztów sprowadzania tych albumów, ale często trafiają się wyprzedaże i można trafić na bardzo ciekawą płytkę po cenie niejednokrotnie niższej niż 40 złotych. Do podobnego poziomu pretenduje krakowski Rezerwat Winyli, ale dotychczas nie robiłem tam zakupów. Mogłem za to „obejrzeć go na własne oczy” i znajduje się tam sporo winyli. Jak jest z płytami CD nie wiem, ale wydaje mi się, że również można je zamawiać.
Muzyka jest, tylko trzeba poszukać. Czasem troche podenerwowac, że się czeka, a przede wszystkim opróżnia portfel, ale dla tego błysku w oku, dla zapachu farby drukarskiej, dla cudownego brzmienia wypływającego z głośników. I tych paru chwil szczęścia nie zaburzy utrudniony dostęp do muzyki!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz