Mieszkaniec Glasgow znowu dał o sobie znać! Jakże wielka była moja radość, gdy na MySpace producenta znalazłem informację, że ukazuje się jego pełnowymiarowy album ‘Crash’. Mowa oczywiście o Miltonie Jacksonie, o którym głośno, jeśli wątki rozmów dotyczą muzyki klubowej. Wcześniej Szkot wypuścił znakomite numery ‘Ghosts In My Machines’ czy ‘Cycles’, które długo nie opuszczały case’ów wielu DJów. Numery zawładnęły także ciałami klubowiczów, którzy dali się ponieść energii deep house’owych bomb. Teraz zarówno te numery, wraz z bezpośrednio poprzedzającym ukazanie się albumu, singlem ‘Crash’ i dziesięcioma innymi kawałkami trafiły na longplay.
Tyle wstępów i przedstawiania producenckich dokonań Barry’ego Christie (tak naprawdę nazywa się Milton Jackson). Lukru jeszcze trochę popłynie, gdyż jak tu się nie rozpływać nad tak znakomitym zestawem klubowych sztosów? Nazywając rzeczy po imieniu: mamy oczywiście do czynienia z genialnie wyprodukowanym i podanym deep housem, który miewa ciągoty w stronę progressive, czasem tech-house’u, a do wszystkiego dodana jest odrobina minimalu. Nie mogło być inaczej, wszak i wcześniejsze produkcje czy remixy Jacksona, a także jego sety oscylują w takich właśnie rodzajach muzyki. Od krążka naprawdę trudno jest się oderwać. Pozytywne wrażenie buduje na samym początku znany już „duchowy” utwór, po którym następuje zwrócenie w coraz mocniejsze klimaty (‘Backwards Disco’) i tech-house’owy wymiatacz tytułowy. Po nim znowu odpływamy w krainę głębokiego, hipnotycznego, klubowego bitu. Dzieje się to za sprawą idealnie wyważonych ‘Another Fine Mess’ czy ‘Snap Crackle’ - łagodne i kosmiczne efekty oraz klawisze na miarowym beacie, może nawet z mała nutką melancholii. Z błogiego chillowania i drobnych pląsów wyrywa nas kolejny zestaw energetycznych i tanecznych numerów z ‘Orbit3’ na czele. Wszystko podbite miażdżącą wręcz linią basową i miękkimi, tworzącymi atmosferę klawiszami z pogranicza ambientu (niektórymi na delayu, co jest typowe dla deep house’u). Każdy track buduje odpowiednie napięcie i nie pozostawia nas biernym. Całość jest niesamowicie przestrzenna. Album nie pozostawia wątpliwości, że Milton Jackson to wielce utalentowany producent, o którym w przyszłości z pewnością usłyszymy niejednokrotnie.
Pozostaje rodząca się w niektórych ciekawość, po co kupować album z muzyką deep house’ową? To jedno z tych pytań, na które odpowiedzieć trudno. Wielu może wydawać się, że klubowa muzyka nadaje się jedynie na parkiet, a nie do domowego odsłuchu. Prawda jest jednak taka, że ‘Crash’ świetnie sprawdza się również w zaciszu domowego ogniska. Oczywiście w tej sytuacji i warunkach nie jako imprezowa bomba, jednakże tak melodyjne i wkręcające się, swobodnie płynące numery, a także wciągający i intrygujący klimat powodują, że odsłuch płyty nawet na słuchawkach, to ciekawe przeżycie.
Najprościej jest rzec, że to naprawdę ciekawa pozycja z wytwórni Freerange Records. I tak w istocie jest. Milton Jackson wyprodukował świetny zestaw i, szczerze powiedziawszy nie wyobrażam sobie dziesiątki najlepszych albumów 2009 roku bez ‘Crash’. Jeżeli szukacie profesjonalnie wyprodukowanych numerów, pozbawionych komercyjnego zacięcia tego „typowego, złego” house’u, to ten album z pewnością to gwarantuje. Może nawet coś więcej, bo jest dowodem na to, że muzyka klubowa wcale nie musi być nudna i monotonna.
A stąd możecie zupełnie legalnie i za darmo, pobrać marcowy dj set Miltona Jacksona. Bardzo ciekawy i w klimatach bliskich jego albumowi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz