12 kwietnia 2009

Royksopp - Junior


Długo zwlekałem z napisaniem tej recenzji. Zwlekanie motywowane było jednak nie tyle brakiem samego albumu, co ambiwalentnym do niego stosunkiem. Norwescy producenci zaserwowali wraz z krążkiem ‘Junior’ problematyczną kwestię: czy to jest tylko dobra płyta, czy aż dobra?

Royksopp kojarzą wszyscy. Zarówno ci, interesujący się muzyką, której nie puszczają w MTV, jak i ci, dla których muzyka nie jest pierwszoplanowym zjawiskiem, ale gdzieś towarzyszy im podczas życia. Hity pokroju ‘Poor Leno’, ‘Remind Me’ czy ‘What Else Is There’ też zapewne słyszało wielu. A co z trzecim albumem? Pierwszy singiel ‘Happy Up Here’ jakoś nie zapadł mi szczególnie w pamięć. Ba, dopiero po zakupie ‘Juniora’ zorientowałem się dlaczego podniosło się tyle nieprzychylnych głosów. A to, że regres, a to, że nic szczególnego i jeszcze, że plastikowo. Owszem zgadzam się – nic szczególnego, jak na singiel, bo otwierającemu krążek nagraniu, daleko do przebojowości wcześniej wymienionych utworów. Wóz albo przewóz – album kupiony… i co dalej?

Przyznaję szczerze – byłem mile zaskoczony ‘Juniorem’. Spodziewałem się faktycznie tandetnego komercyjnego grania, a usłyszałem jednak coś innego, coś doprawionego szczyptą norweskiego chłodu i muzycznej wrażliwości. To racja, że Norwedzy odważnie skręcają w stronę komercji, ale mimo wszystko robią to z klasą, zgrabnie omijając ostentacyjne rozwiązania godne gwiazdek popu czy pseudo-tanecznej muzyki. Panowie Svein Berge i Torbjørn Brundtland znaleźli cienką linię, której się ściśle trzymają. Z jednej strony może to powoduje brak rozwoju, ale z drugiej pozwala im na lawirowanie pomiędzy kasą, a dobrą muzyką. Bo dobrego smaku odmówić im nie można.

Fakt, można powiedzieć, że ‘Junior’ to nic nowego, że powtórka z rozrywki, powrót do brzmienia pierwszego albumu. Ale jednocześnie jest w tym wszystkim pewna niepohamowana przyjemność obecna przy słuchaniu. Świetne numery takie jak ‘This Must Be It’ (i dlaczego to nie był singiel…) i ‘Miss It So Much’ bardzo szybko wpadają w ucho. Podobnie jak melancholijne, wzruszające ‘You Don’t Have A Clue’ cudownie wyśpiewane przez Anneli Drecker czy przebojowe i szalone ‘Tricky Tricky’ z udziałem Karin Dreijer-Andersson, będącą już stałą współpracowniczką i symbolem Royksopp. Jednakże najlepiej wyszły im łagodnie płynące, wolniejsze utwory jak znakomity 'Silver Cruiser' czy 'Royksopp Forever'. Po nich nachodzi taka myśl, że warto jeszcze poczekać na zapowiadany jeszcze w tym roku kolejny album ‘Senior’, który ma być bardziej nastrojowy.

Widać brak pomysłu na spójną, jednolitą całość, lecz jak stwierdzili producenci, chcieli nagrać po prostu płytę z piosenkami. I jeśli jako taką będziemy traktować ‘Juniora’ to na pewno ją polubimy. Gorzej, jeżeli od Norwegów wymagamy jednak czegoś więcej. Tak czy inaczej nie zwracajcie nawet uwagi na brzydką oprawę graficzną albumu, bo to już stuprocentowa porażka. A muzyka jest ok.

1 komentarz:

natan-setlur pisze...

mnei album srednio przekonuje. jest jak "maria awaria" - nie da sie go sluchac naraz w calosci bo drazni.

balansują na cienkiej granicy jak Dobatella Versce robiąc ciuchy - ona igra z kiczem i tandetą a oni z popickiem a'la plim plum plam a porzadnym popem.

zgodze się z Kasią Paluch ze album rozpoczyna sie od 6 utworu.

sredniawka.