10 kwietnia 2009

Telefon Tel Aviv - Immolate Yourself


Telefon Tel Aviv to specjaliści od wydawania krążków, które wychodzą przed szereg wśród… albumów niewychodzących przed szereg. Nie pchają się na ekran, ich numerów nie słychać na listach przebojów, nie mówi się o nich w kontekście wielkich gwiazd muzyki, a ogłoszenie przyjazdu TTA na festiwal Audioriver nie spowodowało przejścia fali nieposkromionej radości. Przyjadą - ok. Wydali płytę – ok. A mimo wszystko coś w tej płycie jest, co nie pozwala na dłuższą chwilę się oderwać. „To może być ich ostatni krążek” to najczęstsza wypowiedź, która padała na przeróżnych forach w komentarzach dotyczących ‘Immolate Yourself’. Tragiczna śmierć Charliego Coopera przyćmiła radość z wydania kolejnej płyty formacji. Co stworzył z Joshem Eustisem zanim przeszedł na tamten świat?

Przy pierwszym kontakcie całość może wydawać się niepozorna. Przyjemnie płynie, lecz nie powala na łopatki. Kruczek jest w tym, że ma się ochotę do niej wracać, a potem coraz częściej nuci melodie kolejnych utworów. Album zaczyna się od świetnego ‘The Birds’, które zdradza klimat, jaki będzie nam towarzyszył przez kolejne prawie 50 minut. Snujący się leniwie synth-pop, nuta lat osiemdziesiątych, sporo melancholii, trochę nieśmiałego tanecznego podbicia i przede wszystkim to „szumiące”, chropowate brzmienie uzyskane w każdym z dziesięciu numerów. Te składniki tworzą atmosferę tajemniczości, upojnego lenistwa i nieco filmowy kontekst. Nostalgią napawa ‘Mostly Translucent’, w którym wokal sprowadza się do wciśniętego między dźwięki prawie szeptu. Zresztą praktycznie w każdej kompozycji głos stanowi instrument, a nie element przewodni. Końcówka albumu jest jeszcze bardziej „rozmyta” i tłumiąca. ‘Immolate Yourself’ jest dość oniryczny, jakby wyrwany z marzeń sennych podkład muzyczny, który nie zawsze oznacza przyjemny sen, ale też stroni od koszmaru. Idealnie wyważony pod względem klimatu i nastroju, jaki roztacza.

Nie wychodzi przed szereg, nie stawia się go w czołówkach, ale przyciąga uwagę. Skromny, świetnie zrealizowany oraz pełen pięknych i poruszających melodii album. Ostatni w takim składzie Telefon Tel Aviv. Charlie pozostawił po sobie bardzo ładną pamiątkę, trwałą i wieczną. Szkoda, że można pisać o tym krążku w takim właśnie kontekście…

1 komentarz:

natan-setlur pisze...

lubie ten krazek. a oni sami ? autorzy jednego z najlepszych remixow jakie znam czyli apparatrowej "Arcadii" :P lol czyli slabo znam sie na remixach :P