10 marca 2008

Ambient.


Ostatnio wzięło mnie na ambient. To znaczy inaczej: mam ochotę poznać ten gatunek muzyki. Gatunek muzyki pozbawiony beatu, rytmu. Snujący się pejzaż dźwiękowy, osnuty tajemniczością. Dla niektórych nużący, bo nie można potupać nóżką. Do pewnego czasu mnie również kojarzył się z ogromną nudą. A ostatnio: chcę! A to po części za sprawą Buriala, na którego płycie znajdują się własnie takie subtelne ambientowo dubowe utwory. Potrzebuje również tła do osobistej wycieczki na najwyższy szczyt świata. Bo z tym własnie kojarzy mi się polecona przez Jacka Skolimowskiego płyta Biosphere 'Substrata'. Chyba zamówie. Zbieg okoliczności: akurat piszą o nim w Lafie. Facet się wspina własnie na szczyty świata, nagrywa tam dźwięki (np. topniejącego lodu - niesamowite!), schodzi i komponuje. Podobno jedynie pod wpływem silnego impulsu. Przyznam, że dużo miał tych impulsów, bo na jego koncie znajduje się pokaźna liczba krążków. Ja chcę poznać 'Substrata' własnie tyle, że w reedycji, a więc z dodatkowym krążkiem 'Man with a Movie Camera' (tytuł brzmi znajomo, co? The Cinematic Orchestra;), czyli soundtrackiem do radzieckiego filmu (1929 rok). Pociąga mnie własnie ta tajemniczość, o której pisałem. Do tego dochodzi ogromna ciekawość "jak to będzie wyglądać, jaki to jest klimat...?". Zanim jednak zabiorę się za ambientowe płyty muszę kupić jeszcze pare innych krążków. Ale potem rzucam się w "bezbitowy wir"!


POD TYM LINKIEM znajduje się powiększone zdjęcie zdobiące ten post. Cudowny obraz. Pochodzi z oficjalnej strony Biosphere

Brak komentarzy: