31 lipca 2008

Wielkimi krokami nadchodzi....

Do Krakowa jeździ się po różne rzeczy. Czasem po płyty, czasem bo ubrania, czasem na całodzienne objazdówki tramwajami. A dzisiaj pojechałem po bilet. A dokładniej karnet wstępu na płocki Audioriver. I to jest powodem mojego dzisiejszego dobrego nastroju, którego nic nie zepsuje.

Dwa dni i dwie noce, podczas których na 3 scenach i w strefie chill outu będzie się działo niesamowicie wiele cudownych rzeczy. Cała noc spędzona na biganiu między namiotami po to żeby słuchać i sie bawić. Marzenie. Na dodatek takie, które się spełni.
Podczas tegorocznej edycji wystąpią między innymi Loco Dice, Roni Size Reprazent, UNKLE czy Ricardo Villalobos, który da aż CZTERGOGODZINNY występ. Do tego organizatorzy na stronie pisza, że conajmniej 4, bo nikt go wyganiać nie będzie. Poza tym spora reprezentacja polskich djów i producentów, których zawsze chciałem usłyszeć: SLG, 3Channels aka Catz'N Dogz, Glasse, Harper czy Bert. Oczywiście nie zapominam o Beats Friendly (dwugodzinny live, będę od początku do końca-nie ma bata żebym wyszedł stamtąd;)
Wszystko to na nadwiślańskiej płockiej plaży - taniec w piachu? czemu nie, już to kiedyś trenowałem:))
Karnety grzecznie leżą na biurku, line up i mapa wydrukowane obok, a plecak tylko czeka żeby go spakować. To będzie piękne rozpoczęcie drugiej połowy wakacji. Czego chcieć więcej? Może tylko tyle, żeby festiwal trwał trzy dni. Ludzie, jak ja kocham życie!! ;D

29 lipca 2008

Underworld.

Wspomniałem o koncercie na VIVIe. I tak cholera wpadłem troche po uszy w tych Underworldów. Bo ja już tak mam, że lekceważe bo coś tam, a nagle sobie posłucham przypadkiem i bOOm. No to w ramach bOOmu, dwa klipy, które każdy pewnie świetnie zna, ale ja chce mieć je w jednym miejscu + występ life + zajebisty remix kawałka 'Ring Road'.


'Two Months Off'


'Moaner'


'Two Months Off (Live at Fuji Rock)' (2003)

Underworld - Ring Road (Laidback Luke Remix)
Remix jest świetny, nie gadać i ściągać! :)

24 lipca 2008

(prawie) Dziennik wyjazdowy. La Plaza.


Jest cos takiego, że odczuwa się niemałą satysfakcję, kiedy słyszysz, że gdzieś leje, a ty możesz w pełnym słońcu wylegiwać się na plaży;) Dzisiaj 8 godzin zużyłem na taki rodzaj lenistwa, choć nie brakowało przy tym wytężonej pracy szarych komórek, ponieważ czytałem LAIFa :P Wreszcie zrozumiałem o co Angelice Kucińskiej chodziło w tekście o EMO [nr 4 maj 2008] (i tak nie daruje jej tego, że muzykę Crystal Castles okreśilła jako "gówniarskie electro").
W kwestii muzyki: czuje niepohamowaną radość za każdym razem, kiedy słucham krążka 'Herbs' autorstwa Loco Star. Chyba domyślacie się do czego to prowadzi... ;))) A obecnie na słuchawkach Oszibarack - 'Plim Plum Plam' - też niezły krążek w miłej dla oka oprawie graficznej... Polska w tym roku dała do pieca.
Wiecie - jest środek wakacji, a ja myślę o kategoriach do podsumowania muzycznego roku - obsesja? Może, ale ja po prostu bardzo lubię podsumowywać ;)

23 lipca 2008

(prawie) Dziennik wyjazdowy. Square One.


Jeśli ktoś zapyta mnie o wytwórnię, którą uwielbiam spośród tych wypuszczających muzykę klubową, bez zastanowienia odpowiem: FREERANGE RECORDS. Każdy kolejny release tego labelu sprawia, że kocham go jeszcze bardziej. Niedawno obchodzili wypuszczenia setnego wydawnictwa i z tej okazji na wynku pojawiał się świetna EPka. Jednakże nie o niej mam zamiar teraz pisac.
Cofnijmy się do roku 2005. Wtedy to Mark Wadsworth - znany bardziej jako Square One - wydaje album zatytułowany 'Field Gentian'. Ja trafiłem na niego dość niedawno, dlatego dopiero teraz o nim pisze. Krążek obfituje w deep house trochę do chillowania, a trochę do tańczenia. Ale to nie jest brzmienie zwykłe jak tysiące innych numerów. To brzmienie spod skrzydeł Freerange, więc jest w nim coś więcej, coś typowego dla tej wytwórni - wkręcający się klimat i beat.
Square One postarał się o to, by krążek nie był jedynie tłem do hedonistycznych pląsów na parkecie czy sączenia drinka w chillout roomie (druga opcja w Polsce odpada...). Album równie dobrze sprawdza się podczas domowego odsłuchu. Muzyka jest nieinwazyjna i nie wymaga większego skupienia od słuchającego, ale porywa od pierwszej sekundy. Skradające się klawisze wywołują ciepłe uczucie w duszy, a beat sam sprawia w ruch.
Największą uwagę zwraca kawałek 'Push On' - jedyny zwokalizowany utwór na 'Field Gentian'. Piękny głos to nie jedyny atut tego numeru. Wydaje się, że tworzą go dwie odrębne ścieżki - jedna z beatem, a druga z klawiszami, które brzmią, jakby wydobywały się z innego pomieszczenia. Warte uwagi są również otwierający krążek numer 'Maillot Jaune' - chillujący house z głębokim i wciągającym motywem, a także 'When Lights Are Low' i 'Show Me The Way' - zamykające płyte kawałki cudownie soczystego house'u spod znaku *sunny day*. Przy tym pozbawione nadmuchanych i nadwykorzystywanych patentów.
'Field Gentian' to nie zadna cwaniacka i komercyjna produkcja. To ponad 70 minut fenomenalnej muzyki. So 'I Put On My Headphones' and listen to it again;)

22 lipca 2008

(prawie) Dziennik wyjazdowy. Świnoujście.

Kontynuacja muzycznego wątku Gillesa Petersona nastapiła dzisiaj w trakcie wypadu do Świnoujścia. Z trzeciego krążka najbardziej lubię numer Karizmy - '33rd Street Anthem'. Wprost kocham styl tego gościa. Te powoli rokręcające się i płynące beaty. Klawisze w tle, pianino... Starczy rozpływania się - wpis miał być o czymś innym. Niżej fotki z wyjazdu:)

Do promu


już na promie


już na promie 2

Świnoujście to całkiem fajne miasto. Z empikiem - wszedłem, bo chciałem sobie kupić 'Batbox' Miss Kittin, ale nie mieli. Była za to M.I.A 'Kala'- ale to już mam od dawna ;)


PORT 1

PORT 2


PORT 3

- wiem, że pisze wjazd na prom, ale to dla mieszkanców - nie muszą czekać w 2godzinnej kolejce (chociaż mnie to nie przeszkadzało, bo posłuchałem krążka 2 razy;)
Oczywiście nie byłbym sobą, gdybym nie zfotografował jakiegoś bloku (moja tajemna pasja - dziecko z blokowiska, pisałem o tym;)


a więc b.l.o.k.i




----------

pardon - ja wejść nie mogłem :(

21 lipca 2008

(prawie) Dziennik wyjazdowy. Początek.


Jednym z fajniejszych miejsc do słuchania płyt jest samochód. Zwłaszcza, jeśli jedzie się nim całą noc na drugi koniec Polski. Miło było usłyszeć Karizmę czy Roisin Murphy w okolicach 1 w nocy, a świt witać z Fat Freddys Drop i Square One'm. Wiadomo, że nawet nad morzem nie mógłbym obyć się bez płyt, dlatego do osobnej torbvy wpakowałem ich ponad 20. W niedzielę jadąc do kołobrzegu w pełnym słońcu, trzykrotnie odsłuchałem drugiego krążka z kompilacji Gillesa Petersona. Świetnie-disco z lat 70 i żarówa;-) Za to dzisiaj wybrałem tzw. 'numer wakacji'. Może i stary, ale miło było słuchać na plaży kawałka Royksopp -'Eple' ('Poor Leno' też;)
A pisząc ten tekst w słuchawkach leci drugi krążek ze specjalnej eydcji albumu 'The Sun & The Neon Light' Booka Shade - fajny mix, szkoda tylko, że za oknem leje.
Wracajac do elektroniki - w sobotę na niemieckiej VIVIE widziałem fragment wystepu Underworld z LOVEPARADE 2008. Bardzo tanecznie zagrali chłopaki a wokale ładnie im wyszły na żywo - w ogóle te zapętlone śpiewy mi się mocno wkręciły w głowę - 'You bring light' itp. Oczywiście znanego wszytkim 'Born Slippy' również nie zabrakło:)

18 lipca 2008

Simian Mobile ... Remixed?!

1 Sleep Deprivation (Simon Baker Remix) (10:18)
2 I Got This Down (Invisible Conga People Remix) (4:43)
3 It’s The Beat (Shit Robot Remix) (8:13)
4 Hustler (Joakim Remix) (8:03)
5 Tits And Acid (Oscillation Remix) (5:27)
6 I Believe (Pinch’s ‘I Believe In Bassline Therapy’ Remix) (5:09)
7 Hotdog (Cosmo Vitelli Remix) (7:08)
8 Wooden (Danton Eeprom Remix) (5:56)
9 Love (Beyond The Wizard’s Sleeve Remix) (6:10)
10 Scott (Silver Apples Remix) (4:08)

Oto tracklista najnowszego dziecka Simian Mobile Disco i remixerów (wiele ojców ma ten krążek). Płyta zawiera jak widać remixy wszystkich kawałków z 'Attack Decay Sustain Release'. Świeża jeszcze, więc w Polsce niedostępna, ale remixy można odsłuchać na oficjalnym MySpace SMD. Ja już czekam aż płytka będzie dostępna w Polsce!! :))


Simian Mobile Disco - Sample And Hold (Attack Decay Sustain Release Remixed)

Crystal Castles - 'Crystal Castles'

Duet. Z Kanady. Ona i On. Alice i Ethan. Tyle równoważników. Mówi się, że poznali się, kiedy odrabiali pracę za szkodę na rzecz społeczeństwa. Wszystko brzmi pięknie? Ale czy równie pięknie wygląda? Fascynacja 8bitowymi melodyjkami ich połączyła. Para w życiu, para w muzyce? Jasne, sielanka snuje się dalej. Więcej faktów? Prosze bardzo. Nagrali demówke. 5 utworów. I jeden bonusowy, kiedy to Alice Glass darła się w mikrofon podczas próby. Posłuchali i stwierdzili, że to nie ma sensu. A potem nagle Ethan zakłada MySpace. I co? Szał. Wrzuca również krzyki Alice. A ona ma to gdzieś. Odkrywają, że może jednak to ma sens? Tworzą. Wytwórnie wyczuwają koniunkture, ale oni przecież chcą się bawić. W dupie mają to dla kogo powstanie ta muzyka. "Pierzyć wszystkich" mówi Alice. W końcu ukazuje się ich płyta. W labelu Last Gang Records. Wychodzi w 2008 chociaż utwory, które się na niej znajdują datowane są od 2005 roku. Ostro pracowali. Widać, że im zależy - a czy słychać?


Niektórzy ich muzykę określają używając słowa terror. Niektórzy 'nintendo madness', a jeszcze inni jako kupa nawrzucanych odgłosów a.k.a. hałas. 'Rough Trade Shop' już określa płytę mianem krążka roku a 'The Guardian' lokuje ich w niszy między Klaxons a Justice. Jedno jest pewne: Crystal Castles albo kochasz, albo nienawidzisz - nie ma półśrodków.

Po 'Crystal Castles' (bo debiut ma taką samą nazwę jak duet) sięgałem z lekkim niepokojem. Nie słyszałem większych fragmentów krążka poza jednym numerem, więc troche bałem się, że nie przełknę trzasków, pisków i wykręconego gameboya, a już na pewno nie przetrwają tego moje uszy. A nastawiony tak zostałem przez wszystkie opinie, które na temat CC krążyły w internecie. Mimo to kupiłem. Wpadłem nawet na pomysł zaznaczania plusów przy każdym znośnym numerze. Szybko okazało się, że zamiast oznaczać przez plusy "znośność", oznaczałem to czy kawałek mi się podoba. Pierwsza opinia: plusy postawiłem przy każdej ścieżce...

Nie będę ukrywał, że debiutem Crystal Castles jestem wprost zachwycony. Na płycie brak miejsca na stagnacje i powielanie schematów. Każdy z utworów jest inny, a całość tworzy mieszankę świeżych, pomysłowych i niesztampowych utworów. Do tego bardzo spójną mieszankę. Niektóre utwory mogą wydawać się mieszanką przypadkowo zbitych dźwięków i efektów, ale jeżeli dokładnie się w nie wsłuchać odnajdujemy całkiem niebanalną linię melodyczną. Wbrew pozorom nie ma tu miejsca na przypadek, wszystko kręci się wokół jednej, tanecznej osi. Jest za to miejsce na hedonistyczne podrygi. Alice dokłada do wszystkiego swój wokal, który raz przenika (jak w sławnym już 'Alice Practice' czy 'Courtship Dating'), a raz ukazuje się w pięknej płynącej postaci, jak w zaskakującym utworze kończącym płytę - 'Tell Me What To Swallow'. Szkoda jedynie, że jej śpiew nie został wysunięty na pierwszy plan lub chociaż wykorzystany w większym stopniu.
Niejednokrotnie podczas odsłuchu przychodziło mi na myśl słowo 'chillout'. Niespodzianka? Mimo, że płyta skrywa w sobie pewien potencjał taneczny, to niektóre aranże są miękkie, a wręcz kojące ('Magic Spells'). Chociaż zaraz wchodzi numer, który cały zdobyty wcześniej spokój burzy ('xxzxcuzx me'). Jednakże oba rodzaje utworów łączy niesamowita przestrzeń ('Crimewave' czy 'Good Time'), która jest kolejnym (którym to już z kolei) zaskoczeniem. Wszak utwory 8bitowe kojarzą się z mono-nawalanką. W muzyce Crystal Castles jest jednak coś więcej niż nintendowe melodie. I chociaż pojawiają się gejmbojowe wstawki (bo przecież o to się rozchodzi), to jednak muzyka jest bardziej skomplikowana niż to się wydaje. Kolejna niezgodność? Możliwe - ale co z tego, skoro to Crystal Castles, a oni robią, co chcą. OK, byleby tylko dalej nagrywali tak świetne krążki.

17 lipca 2008

'Wojny Gwiezdne'


'wszystko możesz mieć!'

Futro - Wojny Gwiezdne
Futro - Wojny Gwiezdne (Star of 77 remix)

Parov Stelar - 'Shine'

Ostatnio zaopatrzyłem się w wydaną w końcu 2007 roku płyte 'Shine' Parova Stelara. Był to jeden z tzw. zakupów w ciemno, gdyż znałem 3 numery (z 15, które znajdują się na krążku). I teraz - co sądze o płycie? No właśnie, mam mieszane uczucia. Wszystko jest naprawde pięknie i ładnie ... do połowy. Potem zaczyna się powtarzanie schematów.

Od początku. Zaczyna się bardzo miło - nawet wzruszająco, nieco smutny i melancholijny klimat wprowadza numer 'Good Bye Emily' ze świetnym wokalnym udziałem Gabrielli Hanninen. To jeden z tych numerów, które można zapętlić a i tak się nie znudzi. Potem równie dobre singlowe 'Shine' z Lilją Bloom (przy okazji świetny remix autorstwa Tyrrell'a znalazł się na singlu). Oba te numery nie zapowiadają żadnych rewolucji, płyną spokojnie i równo, ale - co ważne- nie nudzą. Raczej zapadają w pamięć i nie przelatują przez głowę. Świetne sekcje klawiszowe dodają im uroku. Kolejne numery słucha się równie dobrze. Ładne 'Lost In Amsterdam' czy 'Love
(Part 1)' przedzielone genialnym wręcz utworem 'Little Lion' wprowadzającym nieco energii w nostalgiczny nastrój. A potem zaczynają się zmiany, które niekoniecznie wychodzą Stelarowi na dobre. W moim przekonaniu facet powinien pozostać w loungowych, lekkich i płynących klimatach, a rockową energię odstąpić komuś innemu. Niestety nie konsultował ze mną tej płyty i zrobił coś przeciwnego. Tempo utworów wzrasta, poza tym zaczynają być do siebie podobne. W pewnym momencie łapię się na ziewaniu i myśli, że gdzieś już to słyszałem. Loungowy klimat zostaje agresywnie rozbity przez nadmierną ilość perkusji. Potem Parov Stelar znowu wycisza klimat kawałkiem 'Happy End', ale to już nie to samo, co w początku krążka. I ta okropna trąbka... Do tego dołożył bonusowy numer 'Homesick' - niby imprezowy, z drugiej strony niby płynący, a już na pewno totalnie nie pasujący do całości. Ale, że to bonus track to można mu to podarować. Ogółem album zły nie jest, ale jeśli mam być szczery to nie są to wyżyny muzyki. Po prostu przeciętna płyta, którą można posłuchać lecz nie jest to obowiązkowa lektura.

Żyje. I słucham 'Light' :)

Długo mnie nie było przez co powstała tygodniowa dziura, ale po zasypywaniu bloga stosem nowych notatek trzeba było zrównoważyć sytuacje (chociaż nie powiem - liczyłem na 45 postów w lipcu;)
Za niedługo znów zrobi się dziura, bo -jak wiadomo- wakacje to czas wyjazdów. Nad morze na przykład.
Tam własnie znajduje się Solar Beach Bar, który 26 lipca będzie gościł Shur-I-Ken'a - płacze po nocach, bo mnie tam nie będzie... A zapowiada się naprawde świetna impreza, bo suportować go będą Bartek Winczewski (z mojego ulubionego Beats Friendly), Decoy i Glasse. Ale świat się kręci rałnd dalej, więc trzeba sobie z tym radzić jakoś. Będą następne;)

A celem notatki było nie tylko zapewnienie, że żyje i mam się dobrze. Otóż poczułem dzisiaj ciary jak usłyszałem kawałek 'Light' grupy Dr.no. Warszawska formacja, która debiutancki album wydała w sierpniu 2004 roku (4 lata temu...), póki co zamilkła, a jedynymi przejawami aktywności duetu (po tym jak karolina odeszła z zespołu) są dwa numery nagrane specjalnie na kompilacje ('Ram Cafe' i 'Wyspaiński Wyzwala'). A szkoda, bo 'Almost Done' to bardzo dobra płyta. Może nie wywołuje we mnie aż takiej ekscytacji jak te pare lat temu, bo osłuchałem się jej naprawde sporo (3 razy dziennie przez baaaardzo długi czas), ale mimo to nadal o niej pamiętam. Na lato akurat. Klip do 'Light' poniżej. Przypominają mi się polowania na niego w starym jeszcze MTV i nerwowe oczekiwanie na wyjście krążka.


Dr.no - 'Light'

Może jeszcze nagrają coś nowego....

10 lipca 2008

Rozmaitości #04 // 3Channels mixing!

Czwarty post dzisiaj, ale musze się wygadac;P
A w zasadzie to będzie post z cyklu rozmaitości, tylko jeszcze musze obrazek znaleźć.

Na dobry początek - set.

Ściągamy go W TYM MIEJSCU.
Przygotowany przez 3Channels aka. Catz n Dogz zestaw letnich utworów trwa 77 minut i jest naprawde świetny, warto posłuchac.
Playlista:

KOSimix - I want to Sleep [promo]
Two Armadillos - Snowflakes [Dessous]
Marlon D. - Funky Angel [Stricly rhythm]
Catz n' Dogz - My Zoo is Your Zoo (Guido Schneider remix) [Mothership]
Alexi Delano - What is Control (Adultnapper Remix)
Prompt - Elephant [7noise]
klarinette & flöte [promo]
Claude Vonstroke - Scarlet Macaw [Mothership]
Varoslav feat dOP - inside way [supplement Facts]
Catz n' Dogz - Kill the frog [Mothership]
Mario Zar & Marco Berto - La Jungle (Peace Division Mix) [VIVA Music]
Minz - Chinese Drip (Chaton Remix) - [Perspectiv]
King Unique - Sugarhigh (Gui Boratto Rmx) [Curfew]
Kollektiv Turmstrasse - Lüchttoorn [Connaisseur]
Dj koze - Sasha Funke remix [Promo]


Szukałem dzisiaj dobra godzine w necie t-shirtów z 8bitowymi nadrukami albo z nadrukami z pac-mana i nic nie znalazłem. To jest masakra jakas, może ktoś ma jakieś info na temat takich rzeczy - piszcie, będę wdzięczny:))

No i dotarły do mnie dwie płytki zamówione z www.waxbox.pl (solidny sklep-polecam:). Niestety na skutek "ostrożnego obchodzenia się" z paczkami w poczcie polskiej pudełko jednej z płyt przyszło całkowicie popękane... Bez komentarza.... A najlepsze że podpisywałem świstek, na którym pisało "potwierdzam odbiór w dobrym stanie" ha ha ha....

Zawsze świetne #9

Coś ostatnio zgasł cykl 'Zawsze świetne', ale tyle sie ostatnio działo, że nie było czasu wracać do przeszłości. Teraz w sumie też się dzieje, bo dzisiaj odebrałem dwa - powiedzmy - nowe krążki, ale warto poczynić przerwę w tym, co nowe dla tego, co stare:)

Pisałem kiedyś (chyba nawet dwukrotnie), że pojawi się tu post na temat bardzo ważnej dla mnie kompliacji. Wtajemniczeni wiedzą, a pozostali dowiedzą się teraz, że chodzi o 'Polskie leniwe-serwuje Novika'. Ta dwupłytowa kompilacja była w pewnym sensie impulsem do głebszego zainteresowania się pozostałą częścią polskiej sceny muzycznej, o której mało wiedziałem. To dzięki 'Polskim leniwym...' poznałem Loco Star, Izę Kowalewską czy Klake. Świetni artyści.


Novika wybrała bardzo przyjemnie płynące numery. Jest może troche polskiej melancholii charakterystycznej dla leniwego gatunku, ale jest przede wszystkim świeżość i odmienność od tego, co dostępne na wyciągnięcie ręki. Troche szkoda, że niektórzy z wykonawców obecnych na płytach jakoś się rozpłynęli i przestali dawać znaki swojej muzycznej aktywności. chodzi mi m.in. O Tima Flavio, z którym kiedyś Novika miała plany nagrania całego krążka - gdzieś czytałem, chodzi o Kameral czy Klake własnie, który po wydaniu fajnych płyt dostępnych do darmowego downloadu też gdzieś przepadł...

Nie ma co polecać pojedynczych numerów, bo każdy znajdujący się na płycie jest świetny. Pamiętam, jak na początku zachwycił mnie kawałek 'jesteś tylko' autorstwa Emade, w którym zaśpiewała Iza Kowalewska. Do tej pory ten numer wywołuje we mnie te same ciarki na plecach.

To także jeden z tych albumów, które opatrzone są podpisem - w tym wypadku - kompilatorki;) Bardzo fajna rzecz, do tego - powtórze - dla mnie szalenie ważna. Była kolejnym krokiem na drodze rozwoju mojego muzycznego gustu.

Hot Chip - We're Looking For A Lot Of Love


Czy to nie jest piękny kawałek...
Chyba ze względu na niego kupię ich krążek.... :)

Jamie Lidell - 'Multiply'


Koncert Jamiego Lidella wywarł na mnie ogromne wrażenie. Pisałem zresztą o tym wcześniej. I nie byłbym sobą, gdybym po czymś takim nie zaopatrzył się w jakąś płytke Lidella. Wybór padł na 'Multiply' - zachwalaną dużo bardziej od ostatniego krążka 'Jim'. Poza tym dobrze zacząć bardziej od początku (choć i tak nie mam debiutu). I nie żałuje, że wydałem te 10 kuponów.

Lidell miesza akustyke z elektroniką, niejednokrotnie elektronikę wypychając na pierwszy plan. Jest energicznie, innym razem nieco bardziej stonowanie. Jako przykład tego łagodnego klimatu nasuwa mi się od razu 'Game For Fools' - piękna piosenka (nie waham się użyć tego słowa) zamykająca album. Z kolei energii i szaleństwa nie brak w utworach 'Newme' czy 'When I Come Back Around'. Na 'Multiply' Lidell ujawnia nie tylko wspaniały wokal (który na żywo brzmi tak samo świetnie jak na płycie) - pokazuje także umiejętności producenckie i chociaż pomagał mu Mocky, to wiem, że sam Jamie zrobił tam bardzo dużo (i tu znowu powołuje się na jego występ podczas cieszyńskiego FNM). Bawi się dźwiękami, sampluje swój wokal, używając go jako bitu ('A Little Bit More' - kultowe zresztą;), a wszystko robi w niesamowicie porywający sposób.

'Multiply' to zdecydowanie świetna pozycja na wakacje i chociaż krązek w tym roku będzie obchodził trzecie urodziny to muzyka na nim zawarta jest dalej świeża, aktualna i co najważniejsze wciągająca, jak trzy lata temu. Pozycja obowiązkowa. Nie tylko dla fanów funkującego wokalu.


Jamie Lidell - 'What's The Use?'

9 lipca 2008

Fat Freddys Drop - Based On A True Story


Fat Freddys Drop - 'Based On A True Story' to album złożony z 10 pięknych kompozycji, które pozwalają odpocząć, momentami wzruszają, a już na pewno - przez cały czas - zachwycają.
Wszystko zaczyna się od numeru 'Ernie'. Oszczędna aranżacja, pianino i rozkręcajcy się Joe Dukie to jest mocne strony. Cały czas jest oszczędnie, chociaż nie oznacza to dźwiękowego skąpsta. Jest w tym wszystkim przestrzeń i urok, kojarzące mi się z ostatnim studyjnym albumem The Cinematic Orchestra - 'Ma Fleur'. 'B.O.A.T.S' aż pęka w szwach od pięknych dźwięków i świetnego wokalu Dukiego, niesamowicie charakterystycznego i ciepłego.
To, co podoba mi się na tym krążku, to niesamowity klimat, jaki tworzą kolejne utwory. Dęciaki spotykają się z perkusją, pianinem czy przeszkadzajkami ('This Room') i splatają się w bujające melodie. Utwory są rozbudowanymi kompozycjami, które momentami wydają się grane na żywo, jakby na koncercie, albo improwizowane w studiu. Mimo to cały czas oplecione wzdłuż tyczki, która oddziela je od eksperymentowania. Do tego troche melancholii, jak w przepięknym kawałku 'Dark Days', nieco beztroskich klimatów jak 'Wandering Eye' i już jesteśmy na środku jeziora w łódeczce z okładki płyty. Jest po prostu pięknie, a to piękno trwa praktycznie 70 minut. I wcale nie jest ani przydługie, ani nudne... To piękno jest po prostu wciągające... I błogie.

Za miesiąc - czerwony plastik.

Bieganie po miescie po głupi papier i 4 zdjęcia w czasie deszczu to mało przyjemne zajęcie. Tak, dowód. Bo bez dowodu nic - nawet telefonu mieć nie można. Nie cierpie jak mi się robi zdjęcie, którym musze się legitymować przez 10lat (czy ile tam jest) tym bardziej, jeśli wyglądam na nich ŹLE...
Nie lubię też, gdy poczta przetrzymuje paczki z płytami do mnie, kase też przetrzymuje - wkurzam się. Czy ja przepraszam coś im przetrzymuje? Nie, jak trzeba to płace od razu.
Dobra dosyć frustracji, zaraz jakaś notka normalna wskoczy - cierpliwości, bo mi jej brakuje.

8 lipca 2008

Simian Mobile Disco - 'Attack Decay Sustain Release'

Pisałem, że płytka w drodze i płyta dotarła. Mowa oczywiście o 'Attack Decay Sustain Release' (umiem tytuł na pamięc, nieźle;) autorstwa Simian Mobile Disco.
Prawda jest taka, że jestem tym krązkiem zaślepiony i mam ochote wystawić tutaj taką laurkę, że lukier spływałby po klawiaturze, więc musze trochę uważać.


Wszystko zaczeło się w zeszłym roku, kiedy podczas pewnej imprezy ktoś wcisnął mi do ręki singiel z kawałkiem 'Believe'. Wróciłem do domu, posłuchałem i stwierdziłem, że numer jest niesamowicie wciągający i stanowczo za krótki (wersja radiowa skrócona do jeszcze jednej wersji radiowej...). Ale wkręcił mi się mocno, tyle, że brakowało mi funduszy na płytkę. Potem ta fascynacja przycichła, po czym pojechałem na Festiwal Nowa Muzyka, gdzie usłyszałem zamieszczone wcześniej na blogu Justice vs Simian 'We Are Your Friends'. Poszperałem po youtube.com i znalazłem inny numer Simian Mobile Disco - 'Hustler'. Zarówno klip (hehe), jak i numer spodobały mi od pierwszego momentu, możnaby rzec. Długo z zamówieniem nie czekałem.

Otrzymuje płytę, która ma 10 numerów i trwa zaledwie 37 minut.... Radiowe cięcia? Może. Zachowawczość? Może? A może brakło im pomysłu, a stwierdzili, że nie ma sensu przedłużać tych samych motywów w nieskończoność? Może. Pewne jest to, że z długością trafili w 10. Bo, jasne, mogli zrobić 71 minutowe dzieło wydłużając numery albo dodając nowe, ale po co poprawiać coś, co już jest świetne, a co poprawki mogą jedynie zniszczyć?

Jest beatowo, mocno electro-housowo. Numery są genialnie wyważone pod wzgledem energii. Do tego cudownie zwokalizowane. Podczas słuchania mogą nasuwać się skojarzenia z The Chemical Brothers. Ale przyznam się, że w pewnym momencie Chemicalsi zaczynają nużyć. W przypadku SMD jest ta świeżość, jest przede wszystkim pomysł na dobrze zbitą i zwartą płytę, która rusza mnie jak nic innego ostatnio. Euforia na maxa.

PS. mam nadzieje, że tego lukru aż tak dużo jednak nie było ;))

7 lipca 2008

Simbad - Supersonic Revelation

Sporo tu ostatnio zdjęć, klipów i muzyki, a mało do czytania. No to wpisze tekst o płycie, która mnie ostatnio zachwyciła.

Simbad - 'Supersonic Revelation'
Długo czekałem na to, żeby móc ją kupić, ale wreszcie znalazła się w moim domu. I ogromnie mnie to cieszy, bo to fenomenalna płyta jest!!

Zaczyna się deepowym 'Shine', by później przejść w soulowe 'Soul Fever'. Singiel wydany wcześniej, urzeka od razu nietypowym podkładem, klawiszami i głosem Steelo. Soulowe klimaty przechodzą w dancehallowe w kawałku 'Knock On My Door', a potem mamy kawałek, który od pierwszego wejścia drumów kojarzy się z południową częścią Ameryki. Gatunkowy miszmasz to główny temat krążka. Pojawia się również hip hop w genialnym wręcz 'Controlversy', house letnią porą ('Aint No Sunshine') czy deepowe kawałki. Dla mnie cała płyta to killer. Pełna jest świetnych utworów, a gatunkowy przeplataniec ani troche nie przeszkadza w jej odbiorze-przeciwnie: to jeden z elementów, które urzekają najbardziej. Drugim elementem są dwa numery na krążku zawarte. Pierwszy 'DNA Metamorphosis' - nieco eksperymentalny numer, kumulujący w sobie ogromne pokłady energii. Jesli ktoś słucha Leniwej Niedzieli od razu skojarzy charakterystyczne tło - cudooo. Drugim numerem jest 'Someone 4 Me' z genialnym Robertem Owensem na wokalu. Deep House jak sie patrzy, bardzo wkręca się w głowe - uzależnia.
Koleś ewidentnie ma talent i ewidentnie powinien wydać kolejne płyty, bo słucha się go z przyjemnością. I wcale nie musi wybierać jednego stylu - we wszystkich stylach, które 'porusza' na tej płycie radzi sobie świetnie. Zaprasza świetnych wokalistów (warto zwrócić uwagę na udział Tawiah!), a zakończenie płyty ... brak słów. It's just SUPERSONIC REVELATION... Marsz do sklepu!!

Warto przy okazji zwrócić uwagę na myspace artysty - w playerze ma fajne kawałki i ten niesamowity remix Marathon Men!

Simbad
Supersonic Revelation
Raw Fusion

6 lipca 2008

Dark Soldier

To też mi się bardzo podoba. Odkąd usłyszałem gościa w Miastosferze i na kompilacji Gillesa Petersona marze o tym, by mieć jego krążek. Ukazał się 16 czerwca 2008 nakładem Sonar Kollektiv. W Polsce póki co niedostepny, mam nadzieję, że to się szybko zmieni
Więcej info tutaj!

Roland Appel - 'Dark Soldier'

Dlaczego mi się to podoba??

Podobno na Openerze extramegawypasnie. Wierzę na słowo. I pieruńsko żałuje, że mnie tam nie ma...
Na dwójce latają jakieś relacje - późno w nocy. Ale tandetne jak nie wiem. Beata Sadowska była genialna, kiedy pracowała w starym MTV, a teraz... Chociaż może odgórne zalecenia są takie, żeby pytać kto w zespole jest najprzystojniejszy? I ten tłumacz... Gada, jakby miał rozpuszczającą się w ustach czekoladkę i nie mógł jej przełknąć. Do tego Roisin znowu nie miała stanika na koncercie, bo widac na fotkach onetowych. Trace cholernie dużo...

Nie wiem - dlaczego podoba mi się ten kawałek?
Minimal Youth - 'For Granted'

4 lipca 2008

You Live From Day To Day

Prawie jak Justice'owy t-shirt...


PKP Główny w Krakowie

Jako, że nie mogę spać, a bezsensu jest przerwacać się z boku na bok, powrzucam parę fotek, które zrobiłem dzisiaj na dworcu głównym PKP w Krakowie. Bardzo fajnie tam się je żarcie z mc donalda, siedzac na ławce i obserwując przejeżdżające pociągi - taka moja minipasja ;)) (na słuchawkach rzecz jasna Bonobo - 'Days To Come')





A dodatkowo jeszcze jedna fotka z festiwalu. Serwis clubbing.slask.pl spisał się na medal, jesli chodzi o festiwalowe zdjęcia, bo są naprawde fajne. Nie wiem o co chodzi z tym, że "ale macie miny", bo miny mamy zasłuchane;P Zdjęcie robione w Galerii Szarej podczas live actu Zovy - swoją drogą bardzo udanego moim zdaniem i szkoda było wychodzić - ale godziny się nakładały, więc trzeba było spadać...

Days To Come...


Niedawno pisałem o kompilacji 'Arrivals & Departures - lounge connections', że przekonała mnie do kupna pewnej płyty. Tą płytą jest 'Days To Come' autorstwa Bonobo. Wydana w 2006 roku nakładem NinjaTune. Pamiętam, że kiedyś odsłuchiwałem tej płyty i stwierdziłem, że jest potwornie nudna, bo nic się na niej nie dzieje, a te same motywy powtarzają się w kółko. Jaki ja wtedy byłem głupi - tu następuje koniec samokrytki, bo pora przejść do regularnego zachwycania się krążkiem. Jest czym , zapewniam. Zresztą pewnie jestem ostatnią osobą, która zaopatrzyła się w to wydawnictwo...

Po kolei. Mamy 11 kompozycji, w których Bonobo tworzy piękne loungowe, łagodne konstrukcje. Pojawiają się jakieś smyki czy saksofon, ale więcej tu elektroniki. Jest spokojnie i relaksująco, co wcale nie oznacza nudy (pisałem to już kiedys przy okazji omawiania innego albumu chyba;). Bonobo swoimi dźwiękami koi, porywa w intrygujący świat. Do pomocy zaprosił Finka i Bajkę, czyli dwójke wspaniałych wokalistów, których głosy niesamowicie świetnie pasują do muzyki. Kiedy za pierwszym razem posłuchałem tej płyty w całości od razu padł zarzut powtarzających się motywów. I może jest to typowa płyta kanapowa, ale w tym tkwi jej urok. Znakomicie działa po całonocnej imprezie;)) Warto mieć dla świetnych 'In Between The Lines', 'Ketto' czy ' If You Stayed Over'. Dodatkowo w limitowanej dwupłytowej edycji (którą b.łatwo zdobyć) otrzymujemy instrumentale i jeden dodatkowy utwór.

3 lipca 2008

1 lipca 2008

18lat.

Czyli, że jestem już pełnoletni??
A wcale się nie czuje. Bez sensu.
Chyba lepiej mieć 19lat.

Zaśpiewam sobie sto lat.
Może ma ktoś to zremixowane??

Za to dostaje się FAJNE życzenia i za wszystkie dziękuje:)